Ze względów że dużo osob chciało ciąg dalszy napisałam coś. Nie wydaje mi sie aby było to coś nadzwyczajnego, ze względów iż już pod konieć naprawdę nie wiedziałam jak to skończyć, ale tu niespodzianka w formie zaskoczenia dla was. Otóź postanowiłam że zakończenie będzie dalej, więc po prostu musicie poczekać na nie, więc będzie tak jakby tzrecia część tego opowiadania, w której ukaże się zakończenie i całkowite wytłumaczenie miłości między Lucy a Stingiem.
Lucy x Sting: Zdobyć Ciebie
Magnolia kolejne słoneczne południe. Śmiech dzieci roznosił się po całym miejsce.
Każdy ciężko pracował, lub wypoczywał po pracy. Pewna blond włosa dziewczyna
siedziała nad brzegiem rzeki i oparta o dłonie twarz miała uniesioną ku niebu.
Jej oczy były zamknięte, a wiatr delikatnie muskał jej twarz. Zastanawiała się
nad swoim dalszym życiem. Była szczęśliwa jak nigdy, miała wspaniałych
przyjaciół, gildię do której należała, którą zawsze podziwiała, ale czuła jakby
pustkę. Czegoś jej brakowało, jakby utraciła to coś.
-Lucy nie spadnij- usłyszała krzyk jednego z rybaków i
otwierając oczy pomachała im uśmiechając się przy tym promiennie. Kochała swoje
miasto, tu gdzie mieszkała. Każdy mieszkaniec był taki kochany. Westchnęła po czym wstała i odwróciła się w
kierunku swojego mieszkania.
-Czynsz- zatrzymała się nagle i spojrzała na właścicielkę
uśmiechając się przy tym sztucznie. Kompletnie wyleciało jej z głowy ze w tym
miesiącu nie płaciła jeszcze czynszu. Przełknęła głośno ślinę i podrapała się
po głowię, jak to miał w zwyczaju salamander.
-Czekam do końca tygodnia- po tych słowach odwróciła się
i odeszła, a Lucy upadła na ziemię. Nie wiedziała co robić. Chciała iść na
misje, ale Natsu wyruszył gdzieś z Gildartsem, a ona nawet nie chciała wiedzieć
gdzie. Namawiali ją by udała się z nimi, lecz wolała zostać. Wiedziała że będą
walczyć ze sobą lub cos podobnego . W końcu Natsu za wszelką cenę chciał być
najsilniejszy w gildii, by móc chronić swoich przyjaciół. Wstała otrzepała
kolana i wtuliła w swoją pierś Plue. Musiała się wybrać na jakąś misję wiec
udała się do gildii. Nie mogła czekać, aż Natru wróci, może będzie mogła iść z
kimś innym. Jeśli Levi będzie to powinna się zgodzić. Gorzej będzie przekonać
Jeta i Droya, którzy nie chcą jej puścić z nikim innym oprócz nimi, a sami
pewnie nie będą chcieli jej i tak wziąć. Rozmyślała nad innymi. Gray odpada bo
Juvia by ją zabiła. Z Erzą tez jest strach iść, może z tego wyniknąć jakaś
wojna.
-Cześć Lucy- podskoczyła zaskoczona słysząc swoje imię i
spojrzała w bok na osobę która zaczęła jej towarzyszyć. Koło niej szedł Rogue , a na jego ramieniu
siedziała Fro zajadając się jakimś lizakiem.
-Oh nie zauważyła cię- uśmiechnęła się promiennie w jego
stronę, po czym nagle się zatrzymała- ej słuchaj nie poszedłbyś na misję?-
zapytała od razu, a widząc wyraz jego twarzy zrozumiała że musiała go zdziwić
tym pytaniem.
-Ja?
-No tak, bo widzisz nie chcę iść sama, już przyzwyczaiłam
się że jestem z kimś i pomyślałam że moglibyśmy iść razem- wytłumaczyła my stawiając
Plue na ziemi.
-Ah jasne- odparł uśmiechając się także do niej.- To
pierwszy raz- dodał ciszej, ale dziewczyna doskonale to słyszała.
-Pierwszy raz?- zapytała nie pewnie chcąc się dowiedzieć
o co chodzi.
-Misja z dziewczyną- powiedziała Fro podnosząc łapkę do
góry i uśmiechając się do Lucy.
-Z kimś innym niż Sting!- krzyknął zaczerwieniony chłopak
do swojego exceedo. Lucy patrzyła na nich na początku ze zdziwieniem po czym
zaczęła się śmiać. Naprawdę nie mogła uwierzyć w to że jeszcze jakiś czas temu
należeli do najgorszej gildii jeśli chodzi o traktowanie towarzyszy.
-To będzie tez mój pierwszy raz- odarła wesoło pokazując
na siebie palcem. Naprawdę lubiła spędzać czas z Rogue, czuła się przy nim
naprawdę dobrze.
Szedł właśnie z domu do gildii, miał ochotę zobaczyć
pewien promienny uśmiech. Od czasu gdy ja pocałował w sumie niewiele się
zmieniło w ich relacjach. Byli lepszymi przyjaciółmi, ale dziewczyna udawała
jakby była trochę głucha na sprawy miłosne, no i denerwowało go to że ciągle
spędza tyle czasu z salamandrem. Westchnął i spojrzał na zaspanego Lectora,
który szedł obok niego co chwilę ziewając. Dużo ostatnio trenował, a on trwał
przy nim. Chciał stać się silniejszy by móc w końcu spełnić swoją obietnicę.
-To będzie też mój pierwszy raz!- usłyszał tak dobrze
znany u glos. Szybko się odwróciła w tamtą stronę i nie mógł uwierzyć w to co
widzi. Jego bliźniaczy smok Rogue stał zaczerwieniony razem z uśmiechniętą
Lucy, ale najgorsze były jej słowa. Nie rozumiał co oni robią razem. Nawet nie myśląc zbyt wiele szybkim kokiem
udał się w ich stronę. Musiał się dowiedzieć co ta dwójka robi.
-Co wy wyprawiacie!- zapytał podchodząc do nich i dysząc
lekko.
-Sting?- zdziwiła się dziewczyna, ale po chwili się
uśmiechnęła – wybieramy się na misję- odarła wesoła.
-Misja?- zdziwił się, ale po chwili przypomniał sobie jej
słowa- a co z pierwszym razem?- dopiero gdy wypowiedział te słowa zaczerwienił
się bo wiedział jak mogło to głupio zabrzmieć.
-A to, bo to będzie pierwszy raz jak Rogue idzie z kimś
innym niż ty, a ja pierwszy raz pójdę na misję bez Natsu- odparła szybko, nawet
nie zastanawiając się głębiej nad pytaniem Stinga. Chłopak słysząc odpowiedź
odetchnął jakby z ulgą po czym spojrzał kątem oka na Rogue. Mimo że byli
przyjaciółmi i nie interesował się on zbytnio dziewczynami to obawiał się tej
misji. W końcu poruszyła ona serce kogoś takiego jak Sting, więc obawiał się że
jego przyjaciel także mógłby coś do niej poczuć. Po chwili jednak jakby sobie
coś uświadomił i znów spojrzał na dziewczynę zdziwiony.
-Nigdy nie byłaś bez pana Natsu na misji?- naprawdę było
to dziwne. Wchodził jej do mieszkania przez okno, z tego co pamięta to mówiła
też że czasami budzi się a on śpi koło niej, co było dla niego chore, a do tego
wchodził jej do łazienki gdy się kąpała. Na sama myśl o tym na twarzy chłopaka
pojawił się rumieniec.
-No w sumie nigdy, odkąd dołączyłam do gildii to można
powiedzieć że pilnuje mnie bym nic sobie nie zrobiła- zażartowała.
-Więc żeby pan Natsu się nie martwił my cię popilnujemy-
powiedział wesoło Sting, że udało mu się jakoś wkręcić w misję Lucy.
-Ok- uśmiechnęła się dziewczyna po czym razem ruszyli w
stronę gildii. Gdy tylko tam się znaleźli każdy udał się w swoje grono. Lucy
ruszyła do lady gdzie siedziała Levy , a za ladą stała Mira, zaś chłopaki
ruszyli w stronę stolika gdzie siedział Gray razem z Gajeelem.
-Czyżbyś wymieniła swojego smoczego zabójcę na dwa
młodsze modele- zapytała Mira uśmiechając przy tym słodko i dotykając ręką
policzka.
-C…co? N..nie ja spotkałam ich po drodze- tłumaczyła się
Lucy, wiedząc że na pewno w głowie jej znajomej na pewno siedzi coś na temat
tego że łączy ją coś z którymś ze smoczych zabójców. Spojrzała na nich kątem oka i uśmiechnęła się
delikatnie. W sumie dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę, ale bardzo dobrze
dogaduje się ze smoczymi zabójcami. Natsu jest jej najlepszym przyjacielem,
który rozumie jej uczucia i jak nikt potrafi ją pocieszyć. Wendy którą traktuje
jak młodsza siostrzyczkę. Sting i Rogue mimo że niedawno tu dołączyli to często
chodzą na obiady razem, lub odprowadzają ją do domu. Gajeel często jej dokucza,
ale mimo to myśli że i tak mają dobry kontakt, rzecz jasna nie tak dobry jaki
ma z nim Levy. Najgorzej jest z Laxusem, który chciał kiedyś by Lucy została
jego kobietą, ale te ideały chyba już mu przeszły.
-Więc jakieś plany na dziś?- zapytała Levy parząc na nią
znad książki którą właśnie studiowała.
-Ah no tak , zapomniałabym. Mira masz może jakąś niezbyt
ciężką misję, ale taką z której mogłabym opłacić mieszkanie- zapytała zwracając
się w stronę baru i wyczekując jakiejś odpowiedzi.
-Misja? Przecież Natsu jeszcze nie wrócił- znów usłyszała
glos przyjaciółki. Odwróciła się w jej stronę pokazała jej Peac palcami i się
uśmiechnęła.
-Idę bez Natsu, ściga mnie czynsz więc nie mogę na niego
czekać- odparła.
-Sama? To niebezpieczne- uniosła się delikatnie Levy
odkładając swoją książkę na blat.
-Spokojnie, idę ze Stingiem i Rogue- odparła machając
dziewczynie by się uspokoiła.
-Więc który cię bardziej kręci? Mroczny i małomówny,
bardzo skryty w sobie Rogue, czy może bardzo żywiołowy , energiczny i z boskim
uśmiechem Sting, który bardzo przypomina Natsu, czy naszego kochanego
salamandra, bardzo żywiołowego lecz czasami troszeczkę przygłupiego- odezwała
się znowu białowłosa patrząc na Lucy przenikliwym wzrokiem i z uśmiechem. Na
twarzy dziewczyny znów pojawił się rumienieć.
-Mira to nie tak- odezwała się , a jej pięści zacisnęły
się na końcu spódniczki. Nie myślała o tym by znaleźć sobie teraz chłopaka , a
w szczególności nie myślała o tym by któryś ze smoczych zabójców mógł nim być.
Spojrzała kątem oka na chłopaków i przypomniał jej się pocałunek Stinga. Bardzo ja wtedy zaskoczył i stresowała się
tym że nie będzie wiedziała co zrobić gdy znów się zobaczą, ale chłopak był
radosny jak zwykle i jakoś tak nawet nie przejmowała się już zbytnio tym
pocałunkiem.
-Ja pewnie wybrałabym Rogue, jest tajemniczy i spokojny,
nie wytrzymała bym z kimś hałaśliwym, Levi na pewno wybrała by Gajeela, a ty
Lucy?- blond włosa zdziwiła się odpowiedzą Miry, a po chwili spojrzała na
czerwoną jak burak McGarden która schowała twarz za książką i nie odezwała się
słowem. Zaczęła się przez chwilę zastanawiać, ale po chwili wygoniła te
wszystkie myśli z głowy.
-Są dla mnie tylko przyjaciółmi- wstała i położyła ręce
na blacie- co z misją?- ponagliła koleżankę, a ta uśmiechnęła się i ruszyła w
stronę baru, by po chwili pojawić się z kartką w ręce.
-Myślę że ta wam spasuje- podała jej kartkę, a Lucy nawet
na nią nie spoglądając ruszyła w kierunku stolika , gdzie siedzieli smoczy
zabójcy.
-Wyruszamy?- zapytała podchodząc do nich z uśmiechem.
-Co to za misja?-zapytał ciekawie Sting przyglądając się
kartce. Zbiło to trochę blondynkę z tropu, bo tak szczerze to nawet nie
spojrzała na jaką misję wychodzą.
-hmm zobaczmy, nagroda to 300000 kryształów, ułaa super
starczy mi na ten miesiąc na czynsz, a zadanie to , potrzebujemy słodkiej
dziewczyny, która wykradnie się do domu kolekcjonera słodkich rzeczy, w stroju
który przyciągnie jego uwagę i wykraść medalion który należał od wieków do
naszej rodziny, heh wydaje się proste- powiedziała na głos, po czym szybko znów
spojrzała na zadanie i posłała wściekłe spojrzenie Mirze.
-Hah zadanie idealne dla ciebie Lucy- uśmiechnął się
szeroko Sting. Lucy spojrzała na niego niepewnie, naprawdę cieszyła się że tak
myślał.
-Tylko że- zaczęła ale nie wiedziała jak to powiedzieć.
-Tylko że seksapil Lucy nigdy nie działa- uśmiechnął się
Gray zakładając ręce za głowę. Bliźniacze smoki spojrzały na niego zdziwione po
czym na lekko zmieszaną blondynkę.
-Nie powinieneś tak mówić!- oburzył się blondyn wstając
od stołu.
-Niestety Gray ma rację, próba uwodzenia moim seksapilem
zawsze kończy się tragicznie- odparła załamując się trochę. Zastanawiała się
dlaczego zawsze to zawodzi.
-Bierzemy tą misję, na pewno damy radę- powiedział Sting
i wyrwał dziewczynie kartkę po czym ruszył w stronę wyjścia. Dziewczyna była
trochę zdezorientowana , ale uśmiechnęła się w duchu, no tak nie idzie sama,
oni na pewno coś wymyślą jeśli plan nie powiedzie się. Ruszyła za nim a zaraz
za nią ruszył Rogue z Fro.
-Chyba coś tu się kroi- powiedział pod nosem Gray po czym
uśmiechnął się widząc wychodzącą dziewczynę z uśmiechem na twarzy.
-Myślisz że da radę?- zapytał niepewnie Rogue gdy czekali
na Lucy przed wejściem do jednego z barów. Byli już u pracodawcy i omówili
wszystkie ważne kwestie po czym ruszyli do sklepów. Oczywiście Lucy nie
pokazała im co kupiła, wiec teraz spokojnie czekali na nią przed wejściem do
baru, gdzie ona w jednej z toalet się przebierała.
-Nie bardzo mi to pasuje że jakiś staruch będzie ją
oglądał, ale jeśli uśmiechnie się to na pewno go załatwi- odezwał się blondyn z
lekko naburmuszoną miną i założonymi rękoma na piersiach. Słyszeli już i sami
się nawet o tym przekonali, że Lucy była mistrzynią w przebierankach,
uwielbiała skąpe i słodkie stroję więc nie musieli się martwić o to czy będzie
dobrze wyglądać. Po chwili usłyszeli dźwięk dzwonka otwieranych drzwi i jak na
komendę obydwoje się odwrócili w ich stronę. Na twarzach obydwóch chłopców
pojawił się rumieniec.
-Lucy wyglądasz świetnie- odezwał się Lector z uśmiechem.
-Fro też tak myśli- odezwała się jego koleżanka podnosząc
łapki do góry z zachwytu.
-Arigato- powiedziała cicho Lucy i obróciła się wokół
własnej osi. Nie była do końca pewna co do tej misji, ale już nie było odwrotu.
-Myślę że póki nie dotrzemy do domu tego kolesia to
powinnaś coś na siebie założyć- odezwał się Rogue w końcu i podał jej swój
płaszcz. Zdziwiła się trochę, ale nic nie mówić odebrała go od niego i założyła
na ramiona. Nie czekając na nic dłużej ruszyli w stronę domu, gdzie mieli
wykonać swoje zadanie. Blondynka trochę się stresowała, w głowię ciągle
pojawiała jej się myśl, a co jeśli jej seksapil nie zadziała. Przecież nie raz
już ich zawiódł, nawet gdy chciała żeby ktoś spuścił jej z ceny to nie zawsze
dawało upragniony efekt. Co dziwnie, od
czasu wyjścia z baru Sting się nie odzywał, szedł jakby zamyślony co też trochę
ją denerwowało, bo jego towarzysz był bardzo małomówny, a ona jakoś nie bardzo
była przyzwyczajona do tego że jest tak cicho. Szła pierwsza, a zaraz za nią
maszerował Lector a za nim cała reszta. Dziewczyna zamknęła na chwilę oczy i
westchnęła. Naprawdę często narzekała że chciałaby mieć w końcu chwilę spokoju
bez Natsu , ale czasami naprawdę było nudno bez niego. Po chwili poczuła nagle
szarpnięcie i niespodziewanie wylądowała na ziemi, przygnieciona czyimś
ciężarem. Słyszała jak Sting i Rogue wykrzykują jej imię, ale jakoś nie bardzo
była w stanie się tym skupić. Kręciło jej się w głowię, a przed oczyma miała
mroczki.
-Lucy?- usłyszała znajomy głos, a w jej głowie zaczęły
pojawiać się najróżniejsze przekleństwa pod adresem pewnej osoby. Poczuła jak
ktoś z niej schodzi i podaje jej rękę by pomóc jej wstać. Oczywiście korzysta z
pomocy, ale ciągle drugą ręką trzyma się za głowę.
-Co ty tu robisz?!- gdy w końcu trochę się otrząsnęła,
krzyknęła w stronę różowowłosego chłopaka, który stał z uśmiechem w jej stronę.
-Jestem na misji z Gildartsem- odpowiedział ciągle się
uśmiechając w jej stronę, ale po chwili spojrzał na nią z zaciekawieniem- a ty
co tu robisz? W końcu jesteśmy dość daleko od Magnolii- po tym pytaniu spojrzał
na jej ciało, na którym był dość
niecodzienny strój. Różowy mundurek pokojówki, za kolanówki z wstążeczkami na
udach i buty na obcasie. Do tego w ręce trzymała opaskę z kocimi uszami.
-Jestem na misji- odparła i wtedy do niej dobiegli
bliźniacze smoki.
-Pan Natsu?- zdziwił się widocznie Sting widząc go tutaj
całego ubrudzonego, a do tego Lucy która także miała cały pobrudzony płaszcz.
-Siemka- przywitał się z nimi, a za chwilę czuł ból na
policzkach, bo blondynka właśnie rozciągała jego policzki, przez co musiał
zwrócić na nią swoją uwagę.
-A możesz mi powiedzieć dlaczego wpadasz na ludzi i ich
przewracasz?!- znów krzyknęła w jego stronę, ciągle rozciągając jego twarz.
-aaaa, boli Luszy- powiedział próbując się jej wyrwać.
Dziewczyna go puściła i spojrzała na niego wkurzonym spojrzeniem.
-Straszna- szepnął Lector chowając się za nogą Stinga, a
Fro poszła w jego ślady. Smocze bliźniaki też uważały że Lucy była wyjątkowa straszna
w stosunku do Natsu, ale po głowię Stinga chodziła jeszcze myśl że przez to
akurat są ze sobą jeszcze bliżej co go denerwowało.
-Szukałem z Happym tego kolesia co nam ukradli bagaż-
odezwał się masując obolałe miejsce twarzy, a po chwili jakby spoważniał.-
Jest!- krzyknął, szybko wstał i ruszył w kierunku największych bazarów.
-Czekaj!- krzyknęła Lucy i nie zwracając uwagi na swoich
towarzyszy ruszyła zaraz za chłopakiem. Zdezorientowany Sting patrzył jak
dziewczyna znika mu z oczu. Nie chciał tego, zacisnął pięści i ruszył zaraz za
nią, zostawiając zdezorientowanego przyjaciela samego. Biegł ile sił w nogach
byle by tylko ją dogonić i ją zatrzymać. Nie chciał żeby biegła za Natsu,
chciał ją zatrzymać. Obiecał przecież sobie że będzie lepszy od niego, że uda
mu się rozkochać ją w sobie, a tymczasem co zrobił? No właśnie nic takiego,
stał ciągle w miejscu, ale w końcu
musiało się to zmienić. Czuł jej zapach coraz bliżej, a gdy w końcu zobaczył ją
stanął jak wmurowany. Kucała tam, obejmowana przez Salamandra, chronił ją
własnym ciałem przed ogniem, które rozprzestrzeniał jakiś mag z szaleńczym
śmiechem. Nie czekając na nic dłużej chciał zaatakować, ale Natsu był szybszy.
Nawet się nie zorientował kiedy przeciwnik leżał pod jego stopami.
-Nie wybaczę jeśli ktoś skrzywdzi Lucy- odezwał się
ocierając usta z krwi. Stał jak wryty patrząc na tę scenę. Podziwiał tak bardzo
Natsu, a zarazem tak bardzo go nienawidził i mu zazdrościł.
-Sting wszystko okej?- usłyszał jej głos i zatroskaną
minę skierowaną w jego stronę. Spojrzał na nią i delikatnie się uśmiechnął, a
ona odwzajemniła uśmiech.
-Rany, Lucy zawsze musisz się pakować w kłopoty-
powiedział Natsu zbliżając się do niej i kucając obok niej.
-To twoja wina że pobiegłeś tak nagle- rzuciła mu
oskarżycielskim tonem uderzając w klatkę piersiowa.
-Boli cie bardzo- tym razem zapytał bardziej zatroskanym
głosem spoglądając na jej kostkę.
-Prawie nie czuję bólu- odparła i chciała wstać, ale gdy
tylko próbowała ruszyć nogą na jej twarzy pojawiał się grymas bólu.
-Co się stało?- zapytał w końcu blondyn podchodząc do
dwójki przyjaciół. Dopiero teraz zauważył że koło dziewczyny jest pełno krwi.
Natsu ma zakrwawioną całą rękę, a Lucy kostkę.
-Eh, walczyłem i pewnie bym bardziej oberwał gdyby znowu
nie Lucy- odparł Dragneel siadając na ziemi obok dziewczyny i uśmiechając się
przy tym promiennie.
-Powinniście się opatrzeć- odparł siadając koło nich i
zarażając się ich uśmiechem.
-A wiec poszłaś na misję z nimi? – odezwał się znów
różowowłosy, całkowicie olewając wypowiedź Stinga by się opatrzeć. Dziewczyna
tylko kiwnęła głową na tak.
-Ale nie opuścisz naszej drużyny? – zapytał jakby
niepewnie.
-No co ty, zawszę będziemy drużyną- uśmiechnęła się i
przy pomocy Natsu wstała.
-Panie Natsu chciałbym znów z panem walczyć- odezwał się
w końcu Sting. Jego towarzysze spojrzeli na niego natychmiast. Lucy nie chciała
by jej towarzysze się bili, ale widząc zapał Natsu wiedziała że nic na to już
nie wskóra.
-Więc gdy tylko wrócimy z misji zmierzymy się-
odpowiedział Dragneel z szeroki uśmiechem.
Kady rozszedł się w swoją stronę, a w głowię Lucy był tylko jedna myśl.
Dlaczego oni zawszę chcą się ze sobą mierzyć? Dlaczego skoro są przyjaciółmi.
Zapewne nigdy tego nie zrozumie skoro jest dziewczyną, ale także nigdy nie
miała zamiaru tego zrozumieć, zawsze będzie przeciwna walkom z przyjaciółmi.
-myślałem że już nie wrócicie- z zamyśleni wyrwał ją glos
Rogue, który siedział na kamieniu z Fro na kolanach. No tak w końcu znalła
jednego smoczego zabójcę który nie chciał się wdawać w bójki, każdy wiedział ze
chciałby walczyć znów z Gajeelem, ale nigdy nie wyzwał go na pojedynek.
-Więc ukończmy naszą misję- krzyknęła uradowana Lucy po
czy ruszyli w stronę posiadłości, gdzie czekała ich zadanie.
Siedział w domu patrząc ciągle w ścianę. Wczoraj
wieczorem wrócili z misji, która delikatnie mówiąc źle się skończyła. Gdy tylko
znaleźli się przed domem tego zboka, przyjął Lucy z otwartymi rękoma, ale gdy
tylko usłyszał jej krzyk nie mógł zostać obojętny na to i wparował do domu.
Zobaczył jak ten koleś obmacuje Lucy więc po prostu stuknął go na kwaśne
jabłko, przez co dostał opieprz od blondynki. Zwinęli to co mieli zabrać i
udali się do pracodawcy. Wykonali misję, ale Lucy była na niego zła że tak
nagle wparował do domu tego dziada i nie odzywała się do niego cała drogę
powrotną. Westchnął ciężko i znów spojrzał na śpiącego Lecctora. Pan Natsu
wrócił z misji przed nimi, więc dziś czekała go walka na która nie miał ochoty
jeśli jej tam nie będzie. Chciał ją przeprosić, ale wiedział że to ni nie da.
Spojrzał na zegarek po czy się uśmiechnął. Musiał wygrać tę walkę, musiał jej
zaimponować. Ubrał swoją niebieską kamizelkę i podszedł do łóżka budząc małego
kotka.
-Już czas Lector- powiedział po czym ruszył ku wyjściu a
zaraz za ni ruszył mały zaspany exceedo.
Nie miała ochoty oglądać tej walki, ale nogi jakoś same
ją niosły przed gildię. Chciała tam już przyjść jak będzie po wszystkim, ale
nie potrafiła tego tak po prostu zostawić. Miała jakiś wrażenie że ta bitwa
dotyczy także jej.
-Lucy!- usłyszała krzyk Happiego i szybko odwróciła się w
prawo, gdzie unosił się kotek w powietrzu.
-Co się dzieje?- zapytała podchodząc do niego i próbując
przedrzeć się wzrokiem przez ten wielki tłum.
-Jak na razie walka jest wyrównana- odpowiedział kotek i
usiadł u dziewczyny na ramieniu. Ta spojrzała rozczulonym wzrokiem na tłum
przed nią. Chciała wiedzieć co tam się dzieje, ale nie było szans żeby przebiła
się przez ten tłum ludzi, którzy ciągle dopingowali bijących się.
-Atak skrzydłem ognistego smoka!- usłyszała tak dobrze
znany jej krzyk, a po chwili ludzie koło niej rozstąpili się i zauważyła że
przeleciał tędy Sting. Chciała do niego podbiec i zobaczyć czy nic mu nie jest,
ale się powstrzymała, wiedząc że tylko zraniła by jego dumę. Widziała jak się
podnosi i patrzy na nią z uśmiechem. Ociera krew z wargi i jest gotowy do
kolejnego ataku.
-Pięść Białego smoka!- tym razem to krzyk Stinga rozniósł
się w powietrzu i po chwili można było zauważyć jak pięść chłopaka pokrywa
strefa światła i po chwili ciska raz za razem nią w Nastu, przygważdżająco go w
tej chwili do ściany.
-Nie tak szybko, Szkarłatny Lotos: Pięść ognistego smoka-
po tych słowach Lucy chwyta się za serce wiedząc że to może się źle skończyć.
Były to sekretne techniki smoczych
zabójców, a skoro ich używał to znaczy że brał walkę na poważnie. Ludzie
zaczęli szeptać, gdy nagle Dragneel zniknął im z oczu, a widzieli tyle małe
płomienie, które co jakiś czas pojawiały się obok Stinga zadając mu ciosy. Mimo
tych ran chłopak nie chciał się poddać. Blondyn próbował użyć na Natsu Szponów
białego smoka, ale nie potrafił go dosięgnąć. Z jego ust znów poleciała stróżka
krwi.
-Znów przegrałem- powiedział do siebie czekając na
ostatni cios.
-Jesteś dużo lepszy niż na turnieju- usłyszał śmiech
swojego przeciwnika, po czym przed jego oczyma pojawiła się ręką Dragneela
proponująca pomoc. Uśmiechnął się w jego stronę i skorzystał z pomocy. Podniósł
się , przegrał ale nie czuł w sobie złości. Oznaczało to że musiał jeszcze dużo
trenować by pokonać Natsu.
-Natsu, Sting!- obydwoje usłyszeli głośny krzyk i
odwrócili się w stronę osoby która krzyczała. NA ustach obydwóch pojawiły się
uśmiechy gdy zobaczyli blondynkę biegnącą w ich kierunku.
-Co jest Lucy?- zapytał różowowłosy ciągle podtrzymując
trochę Stinga, który był dużo bardziej pokiereszowany do niego. Gdy tylko dziewczyna
do nich dotarła pierwsza co zrobiła to uderzyła Dragneela w głowę, ale na tym
nie poprzestała bo Sting mimo swych ran także dostał przez łeb.
-Jesteście nienormalni- westchnęła i znów spojrzała na
nich , tym razem z uśmiechem- powinniście opatrzyć swoje rany, chodźcie- po
tych słowach odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie, a chłopaki za nią.
-Mówiłem że Natsu wygra, a teraz będziesz mi przynosił
rybki przez cały iesiac- usłyszeli jeszcze w oddali głos Happiego i każdy się
roześmiał widząc jak rozmawia z Lectorem. Ten mały kotek przy Happym będzie
miał przerąbane.
-Mówiłem ci że nic mi nie jest- jęki Natsu można było
chyba usłyszeć w całej Magnolii gdy dziewczyna zakładała mu bandaże. Wiedziała że
przydałaby się tu Wendy, ale podobno była na misji, więc sama musiała się tym zając.
-Nie marudź , właśnie skończyłam- odparła dziewczyna i
schowała resztę rzeczy do apteczki. NA jej łóżku siedziało dwóch smoczych
zabójców , opatrzonych i jeden jakby lekko obrażony że kazali u zakładać
bandaże.
-Dziękuje- powiedział Sting przyglądając się swojej
opatrzonej ręce po czym się do niej uśmiechnął. Lucy tylko westchnęła i wyszła
z pokoju.
-Ah Happy- krzyknął Natsu i nagle wyskoczył z okna nie
mówiąc nic nikomu więcej.
-Gdzie ten idiota?- zapytała dziewczyna wchodząc z
powrotem do swojego salonu z dwoma kubkami w ręce.
-Krzyknął coś o Happym i wyskoczył- odparł Sting dalej
zmieszany ty co się przed chwilą stało.
-Eh jesteście niemożliwi – odparła dziewczyna podając mu
kubek z ciepłą herbatą i siadając obok niego.
-Następnym razem wygra- powiedział chłopak patrząc na
kubek z cieczą w swoich rękach.
-Wiem że bardzo chcesz pokonać NAtsu, ale czemu akurat
teraz?- zapytała patrząc na niego ciekawa odpowiedzi. Sting spojrzał na nią i
trochę się speszył widząc jej spojrzenie na sobie.
-Chcę dotrzymać obietnicy i jest jeszcze jedna rzecz-
drugie zdanie dodał trochę cisze.
-Jeszcze coś?- dziewczyna nie ustępowała i dalej brnęła w
to, chociaż widoczne było że chłopak nie będzie za bardzo chciał odpowiedzieć
na to pytanie.
-Pan Natsu bardzo się zdziwił jak zobaczył cię z nami-
blondyn za wszelką cenę starał się zmienić jakoś tor ich rozmowy i o dziwo
chyba podziałało bo dziewczyna tylko westchnęła i spojrzała przed siebie.
-Czasami go nie rozumiem, ale on też dawno nie był beze
mnie na misji- po tych słowach wyglądała jakby na rozmarzoną, a on nie mógł
tego znieść.
-Pan Natsu jest niesamowity.
-Masz rację- odparła szybko nawet bez zastanowienia. Czuł
jak wzbiera w nim złość, jak ręce coraz mocnej ściskając kubek. Spojrzał nagle
na niego ty swoich kochającym wzrokiem- ale uważam że ty też jesteś
niesamowity, jak każdy w naszej gildii- po tych słowach odstawiła kubek na stół
i chciała wstać, ale poczuła szybkie pociągniecie za nadgarstek i znów
siedziała na łóżku zaskoczona.
-Nie potrafię dłużej się powstrzymywać- powiedział
chłopak i po chwili dziewczyna poczuła jego ciepłe wargi na swoich. Chłopak nie
był zachłanny, całował ją delikatnie muskając jej wargi. Dziewczyna na poczuła była
zszokowana, ale nie odepchnęła chłopaka. Zamknęła oczy i dotknęła delikatnie
dłonią jego policzka.
-Sting?- zapytała cicho gdy chłopak oderwał się od niej i
smutno spojrzał na nią.
-Kochasz Pana Natsu?- zapytał nagle , a ona poczuła jak
na jej twarzy pojawiają się rumieńce, ale usiała być opanowana w tej chwili.
-To ty jesteś jedynym smoczym zabójcą który całuje mnie z
zaskoczenia drugi raz- uśmiechnęła się niewinnie w jego stronę, a ten jakby
odżył trochę. Znów zbliżył twarz w jej kierunku i chciał ją pocałować, ale
niestety zostało mu to przerwane przez osobę która nagle wskoczyła przez okno.
-Chodźmy na misję- usłyszeli oboje i spojrzeli na
Dragneela, który jakby nie wiedział co się dzieje uśmiechał się do nich
głupkowato. Sting i Lucy spojrzeli na siebie po czym wy buchnęli śmiechem. Nie
musieli się spieszyć mieli jeszcze dużo czasu.