czwartek, 27 czerwca 2013

Jednopartówka: Zdobyć Ciebie Lucy x Sting

Ze względów że dużo osob chciało ciąg dalszy napisałam coś. Nie wydaje mi sie aby było to coś nadzwyczajnego, ze względów iż już pod konieć naprawdę nie wiedziałam jak to skończyć, ale tu niespodzianka w formie zaskoczenia dla was. Otóź postanowiłam że zakończenie będzie dalej, więc po prostu musicie poczekać na nie, więc będzie tak jakby tzrecia część tego opowiadania, w której ukaże się zakończenie i całkowite wytłumaczenie miłości między Lucy a Stingiem.

Lucy x Sting: Zdobyć Ciebie

Magnolia kolejne słoneczne południe.  Śmiech dzieci roznosił się po całym miejsce. Każdy ciężko pracował, lub wypoczywał po pracy. Pewna blond włosa dziewczyna siedziała nad brzegiem rzeki i oparta o dłonie twarz miała uniesioną ku niebu. Jej oczy były zamknięte, a wiatr delikatnie muskał jej twarz. Zastanawiała się nad swoim dalszym życiem. Była szczęśliwa jak nigdy, miała wspaniałych przyjaciół, gildię do której należała, którą zawsze podziwiała, ale czuła jakby pustkę. Czegoś jej brakowało, jakby utraciła to coś.
-Lucy nie spadnij- usłyszała krzyk jednego z rybaków i otwierając oczy pomachała im uśmiechając się przy tym promiennie. Kochała swoje miasto, tu gdzie mieszkała. Każdy mieszkaniec był taki kochany.  Westchnęła po czym wstała i odwróciła się w kierunku swojego mieszkania.
-Czynsz- zatrzymała się nagle i spojrzała na właścicielkę uśmiechając się przy tym sztucznie. Kompletnie wyleciało jej z głowy ze w tym miesiącu nie płaciła jeszcze czynszu. Przełknęła głośno ślinę i podrapała się po głowię, jak to miał w zwyczaju salamander.
-Czekam do końca tygodnia- po tych słowach odwróciła się i odeszła, a Lucy upadła na ziemię. Nie wiedziała co robić. Chciała iść na misje, ale Natsu wyruszył gdzieś z Gildartsem, a ona nawet nie chciała wiedzieć gdzie. Namawiali ją by udała się z nimi, lecz wolała zostać. Wiedziała że będą walczyć ze sobą lub cos podobnego . W końcu Natsu za wszelką cenę chciał być najsilniejszy w gildii, by móc chronić swoich przyjaciół. Wstała otrzepała kolana i wtuliła w swoją pierś Plue. Musiała się wybrać na jakąś misję wiec udała się do gildii. Nie mogła czekać, aż Natru wróci, może będzie mogła iść z kimś innym. Jeśli Levi będzie to powinna się zgodzić. Gorzej będzie przekonać Jeta i Droya, którzy nie chcą jej puścić z nikim innym oprócz nimi, a sami pewnie nie będą chcieli jej i tak wziąć. Rozmyślała nad innymi. Gray odpada bo Juvia by ją zabiła. Z Erzą tez jest strach iść, może z tego wyniknąć jakaś wojna.
-Cześć Lucy- podskoczyła zaskoczona słysząc swoje imię i spojrzała w bok na osobę która zaczęła jej towarzyszyć.  Koło niej szedł Rogue , a na jego ramieniu siedziała Fro zajadając się jakimś lizakiem.
-Oh nie zauważyła cię- uśmiechnęła się promiennie w jego stronę, po czym nagle się zatrzymała- ej słuchaj nie poszedłbyś na misję?- zapytała od razu, a widząc wyraz jego twarzy zrozumiała że musiała go zdziwić tym pytaniem.
-Ja?
-No tak, bo widzisz nie chcę iść sama, już przyzwyczaiłam się że jestem z kimś i pomyślałam że moglibyśmy iść razem- wytłumaczyła my stawiając Plue na ziemi.
-Ah jasne- odparł uśmiechając się także do niej.- To pierwszy raz- dodał ciszej, ale dziewczyna doskonale to słyszała.
-Pierwszy raz?- zapytała nie pewnie chcąc się dowiedzieć o co chodzi.
-Misja z dziewczyną- powiedziała Fro podnosząc łapkę do góry i uśmiechając się do Lucy.
-Z kimś innym niż Sting!- krzyknął zaczerwieniony chłopak do swojego exceedo. Lucy patrzyła na nich na początku ze zdziwieniem po czym zaczęła się śmiać. Naprawdę nie mogła uwierzyć w to że jeszcze jakiś czas temu należeli do najgorszej gildii jeśli chodzi o traktowanie towarzyszy.
-To będzie tez mój pierwszy raz- odarła wesoło pokazując na siebie palcem. Naprawdę lubiła spędzać czas z Rogue, czuła się przy nim naprawdę dobrze.

Szedł właśnie z domu do gildii, miał ochotę zobaczyć pewien promienny uśmiech. Od czasu gdy ja pocałował w sumie niewiele się zmieniło w ich relacjach. Byli lepszymi przyjaciółmi, ale dziewczyna udawała jakby była trochę głucha na sprawy miłosne, no i denerwowało go to że ciągle spędza tyle czasu z salamandrem. Westchnął i spojrzał na zaspanego Lectora, który szedł obok niego co chwilę ziewając. Dużo ostatnio trenował, a on trwał przy nim. Chciał stać się silniejszy by móc w końcu spełnić swoją obietnicę.
-To będzie też mój pierwszy raz!- usłyszał tak dobrze znany u glos. Szybko się odwróciła w tamtą stronę i nie mógł uwierzyć w to co widzi. Jego bliźniaczy smok Rogue stał zaczerwieniony razem z uśmiechniętą Lucy, ale najgorsze były jej słowa. Nie rozumiał co oni robią razem.  Nawet nie myśląc zbyt wiele szybkim kokiem udał się w ich stronę. Musiał się dowiedzieć co ta dwójka robi.
-Co wy wyprawiacie!- zapytał podchodząc do nich i dysząc lekko.
-Sting?- zdziwiła się dziewczyna, ale po chwili się uśmiechnęła – wybieramy się na misję- odarła wesoła.
-Misja?- zdziwił się, ale po chwili przypomniał sobie jej słowa- a co z pierwszym razem?- dopiero gdy wypowiedział te słowa zaczerwienił się bo wiedział jak mogło to głupio zabrzmieć.
-A to, bo to będzie pierwszy raz jak Rogue idzie z kimś innym niż ty, a ja pierwszy raz pójdę na misję bez Natsu- odparła szybko, nawet nie zastanawiając się głębiej nad pytaniem Stinga. Chłopak słysząc odpowiedź odetchnął jakby z ulgą po czym spojrzał kątem oka na Rogue. Mimo że byli przyjaciółmi i nie interesował się on zbytnio dziewczynami to obawiał się tej misji. W końcu poruszyła ona serce kogoś takiego jak Sting, więc obawiał się że jego przyjaciel także mógłby coś do niej poczuć. Po chwili jednak jakby sobie coś uświadomił i znów spojrzał na dziewczynę zdziwiony.
-Nigdy nie byłaś bez pana Natsu na misji?- naprawdę było to dziwne. Wchodził jej do mieszkania przez okno, z tego co pamięta to mówiła też że czasami budzi się a on śpi koło niej, co było dla niego chore, a do tego wchodził jej do łazienki gdy się kąpała. Na sama myśl o tym na twarzy chłopaka pojawił się rumieniec.
-No w sumie nigdy, odkąd dołączyłam do gildii to można powiedzieć że pilnuje mnie bym nic sobie nie zrobiła- zażartowała.
-Więc żeby pan Natsu się nie martwił my cię popilnujemy- powiedział wesoło Sting, że udało mu się jakoś wkręcić w misję Lucy.
-Ok- uśmiechnęła się dziewczyna po czym razem ruszyli w stronę gildii. Gdy tylko tam się znaleźli każdy udał się w swoje grono. Lucy ruszyła do lady gdzie siedziała Levy , a za ladą stała Mira, zaś chłopaki ruszyli w stronę stolika gdzie siedział Gray razem z Gajeelem.
-Czyżbyś wymieniła swojego smoczego zabójcę na dwa młodsze modele- zapytała Mira uśmiechając przy tym słodko i dotykając ręką policzka.
-C…co? N..nie ja spotkałam ich po drodze- tłumaczyła się Lucy, wiedząc że na pewno w głowie jej znajomej na pewno siedzi coś na temat tego że łączy ją coś z którymś ze smoczych zabójców.  Spojrzała na nich kątem oka i uśmiechnęła się delikatnie. W sumie dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę, ale bardzo dobrze dogaduje się ze smoczymi zabójcami. Natsu jest jej najlepszym przyjacielem, który rozumie jej uczucia i jak nikt potrafi ją pocieszyć. Wendy którą traktuje jak młodsza siostrzyczkę. Sting i Rogue mimo że niedawno tu dołączyli to często chodzą na obiady razem, lub odprowadzają ją do domu. Gajeel często jej dokucza, ale mimo to myśli że i tak mają dobry kontakt, rzecz jasna nie tak dobry jaki ma z nim Levy. Najgorzej jest z Laxusem, który chciał kiedyś by Lucy została jego kobietą, ale te ideały chyba już mu przeszły.
-Więc jakieś plany na dziś?- zapytała Levy parząc na nią znad książki którą właśnie studiowała.
-Ah no tak , zapomniałabym. Mira masz może jakąś niezbyt ciężką misję, ale taką z której mogłabym opłacić mieszkanie- zapytała zwracając się w stronę baru i wyczekując jakiejś odpowiedzi.
-Misja? Przecież Natsu jeszcze nie wrócił- znów usłyszała glos przyjaciółki. Odwróciła się w jej stronę pokazała jej Peac palcami i się uśmiechnęła.
-Idę bez Natsu, ściga mnie czynsz więc nie mogę na niego czekać- odparła.
-Sama? To niebezpieczne- uniosła się delikatnie Levy odkładając swoją książkę na blat.
-Spokojnie, idę ze Stingiem i Rogue- odparła machając dziewczynie by się uspokoiła.
-Więc który cię bardziej kręci? Mroczny i małomówny, bardzo skryty w sobie Rogue, czy może bardzo żywiołowy , energiczny i z boskim uśmiechem Sting, który bardzo przypomina Natsu, czy naszego kochanego salamandra, bardzo żywiołowego lecz czasami troszeczkę przygłupiego- odezwała się znowu białowłosa patrząc na Lucy przenikliwym wzrokiem i z uśmiechem. Na twarzy dziewczyny znów pojawił się rumienieć.
-Mira to nie tak- odezwała się , a jej pięści zacisnęły się na końcu spódniczki. Nie myślała o tym by znaleźć sobie teraz chłopaka , a w szczególności nie myślała o tym by któryś ze smoczych zabójców mógł nim być. Spojrzała kątem oka na chłopaków i przypomniał jej się pocałunek Stinga.  Bardzo ja wtedy zaskoczył i stresowała się tym że nie będzie wiedziała co zrobić gdy znów się zobaczą, ale chłopak był radosny jak zwykle i jakoś tak nawet nie przejmowała się już zbytnio tym pocałunkiem.
-Ja pewnie wybrałabym Rogue, jest tajemniczy i spokojny, nie wytrzymała bym z kimś hałaśliwym, Levi na pewno wybrała by Gajeela, a ty Lucy?- blond włosa zdziwiła się odpowiedzą Miry, a po chwili spojrzała na czerwoną jak burak McGarden która schowała twarz za książką i nie odezwała się słowem. Zaczęła się przez chwilę zastanawiać, ale po chwili wygoniła te wszystkie myśli z głowy.
-Są dla mnie tylko przyjaciółmi- wstała i położyła ręce na blacie- co z misją?- ponagliła koleżankę, a ta uśmiechnęła się i ruszyła w stronę baru, by po chwili pojawić się z kartką w ręce.
-Myślę że ta wam spasuje- podała jej kartkę, a Lucy nawet na nią nie spoglądając ruszyła w kierunku stolika , gdzie siedzieli smoczy zabójcy.
-Wyruszamy?- zapytała podchodząc do nich z uśmiechem.
-Co to za misja?-zapytał ciekawie Sting przyglądając się kartce. Zbiło to trochę blondynkę z tropu, bo tak szczerze to nawet nie spojrzała na jaką misję wychodzą.
-hmm zobaczmy, nagroda to 300000 kryształów, ułaa super starczy mi na ten miesiąc na czynsz, a zadanie to , potrzebujemy słodkiej dziewczyny, która wykradnie się do domu kolekcjonera słodkich rzeczy, w stroju który przyciągnie jego uwagę i wykraść medalion który należał od wieków do naszej rodziny, heh wydaje się proste- powiedziała na głos, po czym szybko znów spojrzała na zadanie i posłała wściekłe spojrzenie Mirze.
-Hah zadanie idealne dla ciebie Lucy- uśmiechnął się szeroko Sting. Lucy spojrzała na niego niepewnie, naprawdę cieszyła się że tak myślał.
-Tylko że- zaczęła ale nie wiedziała jak to powiedzieć.
-Tylko że seksapil Lucy nigdy nie działa- uśmiechnął się Gray zakładając ręce za głowę. Bliźniacze smoki spojrzały na niego zdziwione po czym na lekko zmieszaną blondynkę.
-Nie powinieneś tak mówić!- oburzył się blondyn wstając od stołu.
-Niestety Gray ma rację, próba uwodzenia moim seksapilem zawsze kończy się tragicznie- odparła załamując się trochę. Zastanawiała się dlaczego zawsze to zawodzi.
-Bierzemy tą misję, na pewno damy radę- powiedział Sting i wyrwał dziewczynie kartkę po czym ruszył w stronę wyjścia. Dziewczyna była trochę zdezorientowana , ale uśmiechnęła się w duchu, no tak nie idzie sama, oni na pewno coś wymyślą jeśli plan nie powiedzie się. Ruszyła za nim a zaraz za nią ruszył Rogue z Fro.
-Chyba coś tu się kroi- powiedział pod nosem Gray po czym uśmiechnął się widząc wychodzącą dziewczynę z uśmiechem na twarzy.

-Myślisz że da radę?- zapytał niepewnie Rogue gdy czekali na Lucy przed wejściem do jednego z barów. Byli już u pracodawcy i omówili wszystkie ważne kwestie po czym ruszyli do sklepów. Oczywiście Lucy nie pokazała im co kupiła, wiec teraz spokojnie czekali na nią przed wejściem do baru, gdzie ona w jednej z toalet się przebierała.
-Nie bardzo mi to pasuje że jakiś staruch będzie ją oglądał, ale jeśli uśmiechnie się to na pewno go załatwi- odezwał się blondyn z lekko naburmuszoną miną i założonymi rękoma na piersiach. Słyszeli już i sami się nawet o tym przekonali, że Lucy była mistrzynią w przebierankach, uwielbiała skąpe i słodkie stroję więc nie musieli się martwić o to czy będzie dobrze wyglądać. Po chwili usłyszeli dźwięk dzwonka otwieranych drzwi i jak na komendę obydwoje się odwrócili w ich stronę. Na twarzach obydwóch chłopców pojawił się rumieniec.
-Lucy wyglądasz świetnie- odezwał się Lector z uśmiechem.
-Fro też tak myśli- odezwała się jego koleżanka podnosząc łapki do góry z zachwytu.
-Arigato- powiedziała cicho Lucy i obróciła się wokół własnej osi. Nie była do końca pewna co do tej misji, ale już nie było odwrotu.
-Myślę że póki nie dotrzemy do domu tego kolesia to powinnaś coś na siebie założyć- odezwał się Rogue w końcu i podał jej swój płaszcz. Zdziwiła się trochę, ale nic nie mówić odebrała go od niego i założyła na ramiona. Nie czekając na nic dłużej ruszyli w stronę domu, gdzie mieli wykonać swoje zadanie. Blondynka trochę się stresowała, w głowię ciągle pojawiała jej się myśl, a co jeśli jej seksapil nie zadziała. Przecież nie raz już ich zawiódł, nawet gdy chciała żeby ktoś spuścił jej z ceny to nie zawsze dawało upragniony efekt. Co  dziwnie, od czasu wyjścia z baru Sting się nie odzywał, szedł jakby zamyślony co też trochę ją denerwowało, bo jego towarzysz był bardzo małomówny, a ona jakoś nie bardzo była przyzwyczajona do tego że jest tak cicho. Szła pierwsza, a zaraz za nią maszerował Lector a za nim cała reszta. Dziewczyna zamknęła na chwilę oczy i westchnęła. Naprawdę często narzekała że chciałaby mieć w końcu chwilę spokoju bez Natsu , ale czasami naprawdę było nudno bez niego. Po chwili poczuła nagle szarpnięcie i niespodziewanie wylądowała na ziemi, przygnieciona czyimś ciężarem. Słyszała jak Sting i Rogue wykrzykują jej imię, ale jakoś nie bardzo była w stanie się tym skupić. Kręciło jej się w głowię, a przed oczyma miała mroczki.
-Lucy?- usłyszała znajomy głos, a w jej głowie zaczęły pojawiać się najróżniejsze przekleństwa pod adresem pewnej osoby. Poczuła jak ktoś z niej schodzi i podaje jej rękę by pomóc jej wstać. Oczywiście korzysta z pomocy, ale ciągle drugą ręką trzyma się za głowę.
-Co ty tu robisz?!- gdy w końcu trochę się otrząsnęła, krzyknęła w stronę różowowłosego chłopaka, który stał z uśmiechem w jej stronę.
-Jestem na misji z Gildartsem- odpowiedział ciągle się uśmiechając w jej stronę, ale po chwili spojrzał na nią z zaciekawieniem- a ty co tu robisz? W końcu jesteśmy dość daleko od Magnolii- po tym pytaniu spojrzał na jej ciało,  na którym był dość niecodzienny strój. Różowy mundurek pokojówki, za kolanówki z wstążeczkami na udach i buty na obcasie. Do tego w ręce trzymała opaskę z kocimi uszami.
-Jestem na misji- odparła i wtedy do niej dobiegli bliźniacze smoki.
-Pan Natsu?- zdziwił się widocznie Sting widząc go tutaj całego ubrudzonego, a do tego Lucy która także miała cały pobrudzony płaszcz.
-Siemka- przywitał się z nimi, a za chwilę czuł ból na policzkach, bo blondynka właśnie rozciągała jego policzki, przez co musiał zwrócić na nią swoją uwagę.
-A możesz mi powiedzieć dlaczego wpadasz na ludzi i ich przewracasz?!- znów krzyknęła w jego stronę, ciągle rozciągając jego twarz.
-aaaa, boli Luszy- powiedział próbując się jej wyrwać. Dziewczyna go puściła i spojrzała na niego wkurzonym spojrzeniem.
-Straszna- szepnął Lector chowając się za nogą Stinga, a Fro poszła w jego ślady. Smocze bliźniaki też uważały że Lucy była wyjątkowa straszna w stosunku do Natsu, ale po głowię Stinga chodziła jeszcze myśl że przez to akurat są ze sobą jeszcze bliżej co go denerwowało.
-Szukałem z Happym tego kolesia co nam ukradli bagaż- odezwał się masując obolałe miejsce twarzy, a po chwili jakby spoważniał.- Jest!- krzyknął, szybko wstał i ruszył w kierunku największych bazarów.
-Czekaj!- krzyknęła Lucy i nie zwracając uwagi na swoich towarzyszy ruszyła zaraz za chłopakiem. Zdezorientowany Sting patrzył jak dziewczyna znika mu z oczu. Nie chciał tego, zacisnął pięści i ruszył zaraz za nią, zostawiając zdezorientowanego przyjaciela samego. Biegł ile sił w nogach byle by tylko ją dogonić i ją zatrzymać. Nie chciał żeby biegła za Natsu, chciał ją zatrzymać. Obiecał przecież sobie że będzie lepszy od niego, że uda mu się rozkochać ją w sobie, a tymczasem co zrobił? No właśnie nic takiego, stał ciągle w miejscu, ale w  końcu musiało się to zmienić. Czuł jej zapach coraz bliżej, a gdy w końcu zobaczył ją stanął jak wmurowany. Kucała tam, obejmowana przez Salamandra, chronił ją własnym ciałem przed ogniem, które rozprzestrzeniał jakiś mag z szaleńczym śmiechem. Nie czekając na nic dłużej chciał zaatakować, ale Natsu był szybszy. Nawet się nie zorientował kiedy przeciwnik leżał pod jego stopami.
-Nie wybaczę jeśli ktoś skrzywdzi Lucy- odezwał się ocierając usta z krwi. Stał jak wryty patrząc na tę scenę. Podziwiał tak bardzo Natsu, a zarazem tak bardzo go nienawidził i mu zazdrościł.
-Sting wszystko okej?- usłyszał jej głos i zatroskaną minę skierowaną w jego stronę. Spojrzał na nią i delikatnie się uśmiechnął, a ona odwzajemniła uśmiech.
-Rany, Lucy zawsze musisz się pakować w kłopoty- powiedział Natsu zbliżając się do niej i kucając obok niej.
-To twoja wina że pobiegłeś tak nagle- rzuciła mu oskarżycielskim tonem uderzając w klatkę piersiowa.
-Boli cie bardzo- tym razem zapytał bardziej zatroskanym głosem spoglądając na jej kostkę.
-Prawie nie czuję bólu- odparła i chciała wstać, ale gdy tylko próbowała ruszyć nogą na jej twarzy pojawiał się grymas bólu.
-Co się stało?- zapytał w końcu blondyn podchodząc do dwójki przyjaciół. Dopiero teraz zauważył że koło dziewczyny jest pełno krwi. Natsu ma zakrwawioną całą rękę, a Lucy kostkę.
-Eh, walczyłem i pewnie bym bardziej oberwał gdyby znowu nie Lucy- odparł Dragneel siadając na ziemi obok dziewczyny i uśmiechając się przy tym promiennie.
-Powinniście się opatrzeć- odparł siadając koło nich i zarażając się ich uśmiechem.
-A wiec poszłaś na misję z nimi? – odezwał się znów różowowłosy, całkowicie olewając wypowiedź Stinga by się opatrzeć. Dziewczyna tylko kiwnęła głową na tak.
-Ale nie opuścisz naszej drużyny? – zapytał jakby niepewnie.
-No co ty, zawszę będziemy drużyną- uśmiechnęła się i przy pomocy Natsu wstała.
-Panie Natsu chciałbym znów z panem walczyć- odezwał się w końcu Sting. Jego towarzysze spojrzeli na niego natychmiast. Lucy nie chciała by jej towarzysze się bili, ale widząc zapał Natsu wiedziała że nic na to już nie wskóra.
-Więc gdy tylko wrócimy z misji zmierzymy się- odpowiedział Dragneel z szeroki uśmiechem.  Kady rozszedł się w swoją stronę, a w głowię Lucy był tylko jedna myśl. Dlaczego oni zawszę chcą się ze sobą mierzyć? Dlaczego skoro są przyjaciółmi. Zapewne nigdy tego nie zrozumie skoro jest dziewczyną, ale także nigdy nie miała zamiaru tego zrozumieć, zawsze będzie przeciwna walkom z przyjaciółmi.
-myślałem że już nie wrócicie- z zamyśleni wyrwał ją glos Rogue, który siedział na kamieniu z Fro na kolanach. No tak w końcu znalła jednego smoczego zabójcę który nie chciał się wdawać w bójki, każdy wiedział ze chciałby walczyć znów z Gajeelem, ale nigdy nie wyzwał go na pojedynek.
-Więc ukończmy naszą misję- krzyknęła uradowana Lucy po czy ruszyli w stronę posiadłości, gdzie czekała ich zadanie.


Siedział w domu patrząc ciągle w ścianę. Wczoraj wieczorem wrócili z misji, która delikatnie mówiąc źle się skończyła. Gdy tylko znaleźli się przed domem tego zboka, przyjął Lucy z otwartymi rękoma, ale gdy tylko usłyszał jej krzyk nie mógł zostać obojętny na to i wparował do domu. Zobaczył jak ten koleś obmacuje Lucy więc po prostu stuknął go na kwaśne jabłko, przez co dostał opieprz od blondynki. Zwinęli to co mieli zabrać i udali się do pracodawcy. Wykonali misję, ale Lucy była na niego zła że tak nagle wparował do domu tego dziada i nie odzywała się do niego cała drogę powrotną. Westchnął ciężko i znów spojrzał na śpiącego Lecctora. Pan Natsu wrócił z misji przed nimi, więc dziś czekała go walka na która nie miał ochoty jeśli jej tam nie będzie. Chciał ją przeprosić, ale wiedział że to ni nie da. Spojrzał na zegarek po czy się uśmiechnął. Musiał wygrać tę walkę, musiał jej zaimponować. Ubrał swoją niebieską kamizelkę i podszedł do łóżka budząc małego kotka.
-Już czas Lector- powiedział po czym ruszył ku wyjściu a zaraz za ni ruszył mały zaspany exceedo.


Nie miała ochoty oglądać tej walki, ale nogi jakoś same ją niosły przed gildię. Chciała tam już przyjść jak będzie po wszystkim, ale nie potrafiła tego tak po prostu zostawić. Miała jakiś wrażenie że ta bitwa dotyczy także jej.
-Lucy!- usłyszała krzyk Happiego i szybko odwróciła się w prawo, gdzie unosił się kotek w powietrzu.
-Co się dzieje?- zapytała podchodząc do niego i próbując przedrzeć się wzrokiem przez ten wielki tłum.
-Jak na razie walka jest wyrównana- odpowiedział kotek i usiadł u dziewczyny na ramieniu. Ta spojrzała rozczulonym wzrokiem na tłum przed nią. Chciała wiedzieć co tam się dzieje, ale nie było szans żeby przebiła się przez ten tłum ludzi, którzy ciągle dopingowali bijących się.
-Atak skrzydłem ognistego smoka!- usłyszała tak dobrze znany jej krzyk, a po chwili ludzie koło niej rozstąpili się i zauważyła że przeleciał tędy Sting. Chciała do niego podbiec i zobaczyć czy nic mu nie jest, ale się powstrzymała, wiedząc że tylko zraniła by jego dumę. Widziała jak się podnosi i patrzy na nią z uśmiechem. Ociera krew z wargi i jest gotowy do kolejnego ataku.
-Pięść Białego smoka!- tym razem to krzyk Stinga rozniósł się w powietrzu i po chwili można było zauważyć jak pięść chłopaka pokrywa strefa światła i po chwili ciska raz za razem nią w Nastu, przygważdżająco go w tej chwili do ściany.
-Nie tak szybko, Szkarłatny Lotos: Pięść ognistego smoka- po tych słowach Lucy chwyta się za serce wiedząc że to może się źle skończyć. Były to sekretne  techniki smoczych zabójców, a skoro ich używał to znaczy że brał walkę na poważnie. Ludzie zaczęli szeptać, gdy nagle Dragneel zniknął im z oczu, a widzieli tyle małe płomienie, które co jakiś czas pojawiały się obok Stinga zadając mu ciosy. Mimo tych ran chłopak nie chciał się poddać. Blondyn próbował użyć na Natsu Szponów białego smoka, ale nie potrafił go dosięgnąć. Z jego ust znów poleciała stróżka krwi.
-Znów przegrałem- powiedział do siebie czekając na ostatni cios.
-Jesteś dużo lepszy niż na turnieju- usłyszał śmiech swojego przeciwnika, po czym przed jego oczyma pojawiła się ręką Dragneela proponująca pomoc. Uśmiechnął się w jego stronę i skorzystał z pomocy. Podniósł się , przegrał ale nie czuł w sobie złości. Oznaczało to że musiał jeszcze dużo trenować by pokonać Natsu.
-Natsu, Sting!- obydwoje usłyszeli głośny krzyk i odwrócili się w stronę osoby która krzyczała. NA ustach obydwóch pojawiły się uśmiechy gdy zobaczyli blondynkę biegnącą w ich kierunku.
-Co jest Lucy?- zapytał różowowłosy ciągle podtrzymując trochę Stinga, który był dużo bardziej pokiereszowany do niego. Gdy tylko dziewczyna do nich dotarła pierwsza co zrobiła to uderzyła Dragneela w głowę, ale na tym nie poprzestała bo Sting mimo swych ran także dostał przez łeb.
-Jesteście nienormalni- westchnęła i znów spojrzała na nich , tym razem z uśmiechem- powinniście opatrzyć swoje rany, chodźcie- po tych słowach odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie, a chłopaki za nią.
-Mówiłem że Natsu wygra, a teraz będziesz mi przynosił rybki przez cały iesiac- usłyszeli jeszcze w oddali głos Happiego i każdy się roześmiał widząc jak rozmawia z Lectorem. Ten mały kotek przy Happym będzie miał przerąbane.

-Mówiłem ci że nic mi nie jest- jęki Natsu można było chyba usłyszeć w całej Magnolii gdy dziewczyna zakładała mu bandaże. Wiedziała że przydałaby się tu Wendy, ale podobno była na misji, więc sama musiała się tym zając.
-Nie marudź , właśnie skończyłam- odparła dziewczyna i schowała resztę rzeczy do apteczki. NA jej łóżku siedziało dwóch smoczych zabójców , opatrzonych i jeden jakby lekko obrażony że kazali u zakładać bandaże.
-Dziękuje- powiedział Sting przyglądając się swojej opatrzonej ręce po czym się do niej uśmiechnął. Lucy tylko westchnęła i wyszła z pokoju.
-Ah Happy- krzyknął Natsu i nagle wyskoczył z okna nie mówiąc nic nikomu więcej.
-Gdzie ten idiota?- zapytała dziewczyna wchodząc z powrotem do swojego salonu z dwoma kubkami w ręce.
-Krzyknął coś o Happym i wyskoczył- odparł Sting dalej zmieszany ty co się przed chwilą stało.
-Eh jesteście niemożliwi – odparła dziewczyna podając mu kubek z ciepłą herbatą i siadając obok niego.
-Następnym razem wygra- powiedział chłopak patrząc na kubek z cieczą w swoich rękach.
-Wiem że bardzo chcesz pokonać NAtsu, ale czemu akurat teraz?- zapytała patrząc na niego ciekawa odpowiedzi. Sting spojrzał na nią i trochę się speszył widząc jej spojrzenie na sobie.
-Chcę dotrzymać obietnicy i jest jeszcze jedna rzecz- drugie zdanie dodał trochę cisze.
-Jeszcze coś?- dziewczyna nie ustępowała i dalej brnęła w to, chociaż widoczne było że chłopak nie będzie za bardzo chciał odpowiedzieć na to pytanie.
-Pan Natsu bardzo się zdziwił jak zobaczył cię z nami- blondyn za wszelką cenę starał się zmienić jakoś tor ich rozmowy i o dziwo chyba podziałało bo dziewczyna tylko westchnęła i spojrzała przed siebie.
-Czasami go nie rozumiem, ale on też dawno nie był beze mnie na misji- po tych słowach wyglądała jakby na rozmarzoną, a on nie mógł tego znieść.
-Pan Natsu jest niesamowity.
-Masz rację- odparła szybko nawet bez zastanowienia. Czuł jak wzbiera w nim złość, jak ręce coraz mocnej ściskając kubek. Spojrzał nagle na niego ty swoich kochającym wzrokiem- ale uważam że ty też jesteś niesamowity, jak każdy w naszej gildii- po tych słowach odstawiła kubek na stół i chciała wstać, ale poczuła szybkie pociągniecie za nadgarstek i znów siedziała na łóżku zaskoczona.
-Nie potrafię dłużej się powstrzymywać- powiedział chłopak i po chwili dziewczyna poczuła jego ciepłe wargi na swoich. Chłopak nie był zachłanny, całował ją delikatnie muskając jej wargi. Dziewczyna na poczuła była zszokowana, ale nie odepchnęła chłopaka. Zamknęła oczy i dotknęła delikatnie dłonią jego policzka.
-Sting?- zapytała cicho gdy chłopak oderwał się od niej i smutno spojrzał na nią.
-Kochasz Pana Natsu?- zapytał nagle , a ona poczuła jak na jej twarzy pojawiają się rumieńce, ale usiała być opanowana w tej chwili.
-To ty jesteś jedynym smoczym zabójcą który całuje mnie z zaskoczenia drugi raz- uśmiechnęła się niewinnie w jego stronę, a ten jakby odżył trochę. Znów zbliżył twarz w jej kierunku i chciał ją pocałować, ale niestety zostało mu to przerwane przez osobę która nagle wskoczyła przez okno.
-Chodźmy na misję- usłyszeli oboje i spojrzeli na Dragneela, który jakby nie wiedział co się dzieje uśmiechał się do nich głupkowato. Sting i Lucy spojrzeli na siebie po czym wy buchnęli śmiechem. Nie musieli się spieszyć mieli jeszcze dużo czasu.


A tak wyglądała Lucy w stroju:




środa, 19 czerwca 2013

13. Zdążyć

Trzech smoczych zabójców biegło ile sił w nogach, każdy z nich bardzo dobrze wyczuwał obecność blond włosej dziewczyny, mimo iż dwójka z nich nie pamiętała jej, to chcieli pomóc widząc zapał Natsu. NA ich twarzach było wymalowane skupienie, a każdy exceedo leciał tuż obok swojego smoczego zabójcy.
-Lucy- szepnął Natsu, chciał już być przy niej, chciał ją w końcu zobaczyć, wiedzieć że jest bezpieczna. Nawet nie wyobrażał sobie jakie mieszane uczucia miała co do tego wszystkiego Carla, który mimo iż wyglądał na bardzo skupioną, w środku aż coś ją rozrywało. Chciała zatrzymać Wendy i zawrócić, pamiętała bardzo dobre swoją wizję i wiedziała że to wszystko może się naprawdę wydarzyć.


-Wszystko gotowe- usłyszała znany jej głos i podniosła głowę. Na jej twarzy wymalowane było zmęczenie, a sama opadała coraz bardziej z sił.
-Zeref- szepnęła cicho w końcu dostrzegając go. Widziała na jego twarzy zdenerwowanie, jakby się czegoś obawiał. Kaszlnęła zwracając na siebie ich uwagę, z jej ust polecało trochę krwi, czym się przeraziła, po cym uśmiechnęła drętwo. No tak, nie ma dla niej ratunku, przecież ludzie Zerefa są zbyt potężni, są silni, wierzyła w swoich przyjaciół, ale wtedy na polanie, nie potrafili jednej osoby w trojkę pokonać, a Aki nawet nie ruszył do akcji.
-Ruszajcie- powiedział czarnowłosy zbliżając się do blondynki. Aki i Seitaro tylko kiwnęli głowami i zaczęli zbliżać się ku wyjściu z jaskini. Miała złe przeczucia.


 Nawet nie spodziewała się że jej przeciwniczka, może być aż taka silna. Nieważne jaka zbroję przybierała, przeciwniczka potrafiła ją skopiować , a co gorsza jej ataki praktycznie nic nie dawały. Ciężko dysząc klękała na jednym kolanie dokładnie przyglądając się przeciwniczce, która uśmiechała się w jej stronę oblizując wargi.
-Mówiłam kochaniutka że nie masz szans- zaśmiała się.
-Nie powinnaś być zbyt pewna siebie bo może cię to zgubić.- powiedziała spokojnie Erza próbując szybko wymyślić jakiś plan działania. Nie była pewna co teraz może zrobić, ale wiedziała jedno. Musiała kupić sporo czasu Natsu by ta kobieta nie zaczęła ich gonić.
-Zbroja Lotu – na ciele Erzy pojawił się strój przypominający geparda z uszami. W prawej dłoni zaś dzierżyła długi cienki miecz.
-Widzę że lubisz cosplay- zaśmiała się kobieta i także pojawiła się w zbroi kota. Erza natychmiast ją zaatakowała, lecz przeciwniczka zrobiła unik, a na jej twarzy pojawiło się delikatne zdziwienie.
-Tak przypuszczałam- powiedziała Erza uśmiechając się i patrząc na przeciwniczkę.
-Przecież nie zadałaś mi ciosu.
-Ale poznałam twój słaby punkt
-Co? Nie możliwe- krzyknęła kobieta, pewna siebie, ale w jej głosie można było wyczuć nutkę strachu.
-Potrafisz skopiować moje zbroje bo dużo o nich wiesz i o ich atakach. Niestety strój Lotu nie był używany przeze mnie zbyt często więc możesz wiedzieć jak wygląda, ale nie wiesz jakie posiada moce. Dlatego teraz poddaj się albo zginiesz- wyciągnęła miecz  w stronę przeciwnika, a  na jej twarzy malowała się pewność siebie.
-Hah, że niby z tą zbroją chcesz mnie pokonać? Chyba sobie żartujesz- odezwała się sarkastycznie dziewczyna .
-Zbroja Purgatora- Zbroja zrobiła się czarna, a zamiast miecza, w prawej ręce czerwonowłosej pojawiła się maczuga nabijana kolcami.
-Co to jest? Czemu nic o niej nie wiem? Skąd masz tę zbroję?- kobieta widocznie przestraszyła się tego widoku, bo wpadła w szał. Ciągle miała na sobie zbroję Lotu , próbowała zamienić się , by mieć tę samą zbroję co przeciwniczka, ale nic się nie działo.
-Dlaczego nie mam żadnego zapisu o tej zbroi?- znów krzyknęła. Scarlet przymknęła oczy, a gdy je otworzyła widoczny był w nich gniew.
-Nikt jej nigdy nie widział, a kto ujrzał ten umarł- po tych słowach ruszyła w stronę przeciwniczki. Była teraz szybsza niż wcześniej i nim przeciwniczka się obejrzała Erza była tuż za nią i zaatakowała ją maczugą odtrącając ją na ścianę, w którą uderzyła z wielkim impotentem. Kobiet osunęła się po ścianie, ale po chwili oparła się o nią a z jej wargi pociekła krew.
-Kim ty jesteś?- zapytała kaszląc. Nie spodziewała się że jeden atak może aż tak ją powalić.
-Osobą, która nie pozwoli by ktoś krzywdził jej rodzinę- odparła po czym ruszyła w stronę kobiety , ale gdy ta zamknęła oczy i czekala na ostateczny cios, uderzyła ja ręką powodując że ta straciła przytomność. Zbroja Erzy zniknęła a ta opadła na kolana ciężko dysząc.
-Widocznie miałam zbyt mało magicznej mocy by wygrać- powiedziała do siebie patrząc na swoje ręce. Spojrzała po chwili w stronę gdzie wcześniej zniknęli jej przyjaciele i się uśmiechnęła.
-Natsu, uratuj Lucy- po tych słowach usiadła by złapać powietrze. Była wykończona, ale wygrała. Teraz wszystko do niej wracało, pamiętała te wszystkie misje razem, to jak wpadali do niej do domu, pamiętała Lucy.


Ból jest najgorszą rzeczą jaka może się nam przydarzyć. Posiada on wiele postaci , ale zawsze przynosi ten sam efekt nieszczęścia. Ból bycia samemu, ból utraty kogoś, ból psychiczny czy fizyczny. Sama nie wiedziała już który ból odczuwa w tym momencie najbardziej. Łzy napływały jej do oczu, ale nie dała im upustu, po prostu patrzyła z niedowierzeniem na swoich przyjaciół. Stali na drugim końcu jaskini, zdyszani, ocierając pot z czoła i patrzyli w jej stronę. Widziała bardzo dobrze gniew Natsu wymalowany na jego twarzy. Mała Wendy uśmiechała się radośnie widzą Lucy, a Gajeel jak zwykle stał z lekkim uśmiechem.
-LUCY!- krzyknął nagle mały niebieski kotek ze łzami w oczach i wzbił się w powietrze by dolecieć do przyjaciółki. Niestety gdy tylko znalazł się bliżej dziewczyny, od razu został przez kogoś odepchnięty z wielką siłą.
-Happy!- głos Natsu rozległ się echem po jaskini, i chłopak natychmiast złapał odtrąconego kotka. Nic mu się nie stało, ale w jego oczach ciągle było widać łzy.
-Natsu- zachlipał cicho.
-Nie martw się uratujemy ją- powiedział i uśmiechnął się delikatnie, po czym odstawił kotka na ziemię i znów spojrzał gniewnie na osoby stojące przed nim.
-Nie sądziłem że zajdziecie ta daleko- szepnął Zeref nawet nie ruszając się z miejsca. Jego mina dalej był niewzruszona i zdawał się nie przejmować tym ze trzech smoczych zabójców ma zamiar uratować swoją przyjaciółkę. Był bardzo pewny siebie.
-Widzę że czeka nas trochę zabawy, nawet nie musieliśmy ich szukać- krzyknął Aki patrząc na podekscytowanym wzrokiem na trójkę magów.
-Możecie się zabawić Seitarou, Aki- powiedział Zeref, po czym odwrócił się z powrotem w stronę dziewczyny i klęknął koło niej. Patrzyła na niego ledwo przytomnym wzrokiem, z jej ust leciała stróżka krwi.
-Dlaczego to robisz? Myślałam że nie chcesz już panować nad światem?- szepnęła cicho, chociaż zdawała sobie sprawę że jej przyjaciele mogą ją słyszeć.
-Nie robię tego dla władzy- odpowiedział i dotknął jej twarzy.
-NIE DOTYKAJ JEJ!- usłyszeli krzyk salamandra, który od razu zaczął zmierzać w ich kierunku, lecz został powstrzymany przez niebieskowłosego.
-Tu ja jestem twoim przeciwnikiem- odparł i odepchnął z powrotem różowowłosego.
-Nie fear, bierzesz dla siebie tych silniejszych , a mnie zostawiasz jakiegoś metala i mała dziewczynkę- krzyknął oburzony białowłosy zaglądając ręce na piersiach.
-Miecz żelaznego smoka- usłyszeli a w stronę Akiego poleciał długi miecz i chłopak w ostatniej chwili zrobił unik. Chłopak zdziwił się trochę, a na twarzy Gajeela była wymalowana złość.
-Cofam swoje słowa, tu też może być zabawnie- odezwał się z nów białowłosy i po chwili zniknął i pojawił się koło Redfoxa i uderzył go noga, ten jednak zablokował uderzenie dłońmi przez co atak odepchnął go tylko na kilka centymetrów.

-No więc zacznijmy zabawę- odezwał się Seitarou i także ruszył w stronę salamandra.





No więc wybaczcie że tak długo nić nie było, no i że tak krótko, ale cieżko się pisze cokolwiek z zatkanym nosem , gorączką i jak cię ciągle kaszle. Tak wakacje się zbliżaja a mnie po prostu choroba kładzie do łóżka, mam nadzieję ze chociaż troche wam sie podoba i że na następną notkę nie będziecie musieli czekać tak długo.










niedziela, 16 czerwca 2013

Przeprosiny

No więc zacznę może od przeprosiń i to wielkich. Nie było mnie dość długi czas, ale obiecuję że postaram sie dodać jakaś notkę w ciagu kilku dni. Nie miałam czasu na pisanie a nawet nie miałam weny. Miałam trochę swoich spraw na głowię i nie potrafiłam nic wymyślić. Mam nadzieję że ktoś jeszcze zagląda na tego bloga i wybaczy mi moje zniknięcie na taki długi czas bez żadnego słowa. Zaraz zabieram sie za pisanie i coś może pojawić sie już dziś albo jutro. Buziaki ;*