wtorek, 30 kwietnia 2013

11. Początek wojny


Podążał za jej zapachem, wiedział że tu jest, czuł jej zapach, jej słodki zapach za którym tak tęsknił. Nie czekał na swoich przyjaciół, był tu pierwszy, nie mógł tracić czasu.
-LUUUCY!- krzyknął, a jego głos rozniósł się po jaskini do której ledwo co wszedł. Rozejrzał się w około, a na jego dłoniach pojawiły się płomienie. Czuł ze tu jest. Spojrzał nagle przed siebie. Słyszał to , słyszał swoje imię wypowiedziane jej głosem. Chciał ruszyć w jej stronę, gdy naglę odsunął się, a w miejsce gdzie stał uderzyło coś, rozwalając podłożę.
-No ładnie- usłyszał głos i spojrzał w kierunku skąd dochodził. Stał tam jakiś starszy mężczyzna patrząc na Natsu z wyższością.
-Kim jesteś?- krzyknął chłopak patrząc na niego wściekły spojrzeniem.
-Kimś kto cię pokona- uśmiechnął się mężczyzna po czym podniósł rękę do góry.
-Nie sądzę- Natsu delikatnie się uśmiechnął- stalowa pięść ognistego smoka!-w dłoniach chłopaka zgromadził się jeszcze większy ogień i ruszył on wprost na swoje przeciwnika, ten jednak szybko uniknął tego ataku odskakując i w powietrzu kierując swoje dłonie wprost na Dragneela.
-Kamienna pięść!- krzyk mężczyzny rozniósł się po jaskini. Z jego dłoni, jakby w sekundę wyrosła wielki pieść z kamienia i zaczęła kierować się w stronę Natsu. Chłopak natychmiast zrobił unik, lecz niespodziewanie pięść zawróciła i uderzyła Salamandra od frontu. Chłopak od razu został przygwożdżony do ściany, a z jego ust poleciała stróżka krwi.
-Pfff, i to jest ten potężny salamander?- zakpił mężczyzna stając delikatnie na ziemi i patrząc z wyższością na pokonanego chłopaka. Natsu chciał się ruszyć, ale jego całe ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Jednak po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Nie jest sam-  oboje usłyszeli kobiecy glos i zwrócili głowy w stronę wejścia do jaskini gdzie stała grupka osób.
-Co ty salamandrze, nie potrafisz poradzić sobie z jakimś gogusiem?- usłyszał kpiący głos żelaznego smoczego zabójcy.
-Widzę że mamy gości- mężczyzna się uśmiechnął i opuścił kamienną pięść, tak że Natsu od razu wylądował na ziemi ocierając krew z ust.
-Nastu , idź!- krzyknął Gray widząc jak salamander wstaje by znów walczyć z przeciwnikiem.- Ja się nim zajmę, nie możemy marnować czasu- powiedział , a każdy tylko przytaknął.
-Juvia pomoże- powiedziała niebiesko włosa dziewczyna, stając koło maga lodu.
-Juvia idź, mogą cię potrzebować gdzie indziej- powiedział chłopak patrząc ciągle na swojego przeciwnika. Dziewczyna niechętnie przytknęła i ruszyła za przyjaciółmi co chwilę patrząc na swojego ukochanego.
-Zginiesz-uśmiechnęła się mężczyzna.
-Lodowe tworzenie: Miecz – w dłoni Gray’a pojawił się długi miecz , a chłopak od razu ustawił się w pozycji do ataku. Niemalże natychmiast ruszył w stronę mężczyzny. Szybkim i sprawnym ruchem zadał cios mężczyznę. Gray delikatnie się uśmiechnął widząc że ten nie zdążył zrobić uniku, niestety nie na długo. Nagle mężczyzna zaczął przybierać barwę skały, a po chwili zaczął się rozlatywać.
-I Jak ci się podoba moja podmiana?- zapytał tuż za Gray’em uderzając go pięścią w plecy. Lodowy mag poczuł wielki ból w plecach a sam uderzył w jakąś skałę. Zaczął delikatnie się podnosić i kaszlnął krwią.
-Lodowe Tworzenie: Młot – Fullbaster szybko wyskoczył znad skał, gdy przeciwnik chciał go zaatakować i stworzył młot, który z góry zaczął szybko spadać na przeciwnika.
-Kamienna Góra- niestety atak chłopaka został skontrowany, przez obronę przeciwnika.   Czarno włosy chłopak opadł na ziemię na jedno kolano i spojrzał na uśmiechającego się przeciwnika. Przeklął w myślach i zaczął obmyślać plan strategii. Przeciwnik był silny, obawiał się trochę o swoich przyjaciół.
-Zastanawiasz się pewnie jak mnie pokonać, ale nie martw się powiem ci- uśmiechnął się. Gray podniósł się i zaczął mu się przyglądać z ciekawością. Był dziwny, ale nie odezwał się.
-Nie da się mnie pokonać, a twoi przyjaciele zginą – po tych słowach jakby w jego oczach pojawił się szał i szybko ruszył w stronę czarnowłosego chłopaka. Gray musiał szybko myśleć jak go pokonać i inaczej sam zginie.


Biegli ile sił w nogach co chwilę słysząc wstrząsy dochodzące zza nich. Wiedzieli że to były odgłosy walki Gray’a ale żadne z nich się nie wróciło. Wiedzieli że chciał to rozstrzygnąć sam, że ucierpiała by jego głupia duma gdyby ktoś mu pomógł. Najbardziej jednak wiedział to Nastu który był taki sam, wiedział też dlaczego Gray chciał zostać sam. Wkurzało go to że nie pamiętał kogoś z gildii, wkurzało go to że ktoś namieszał w jego głowię i chciał jak najszybciej odzyskać wspomnienia o przyjaciółce. Natsu na chwilę się zatrzymał po czym zaczął rozglądać się w którą stronę teraz. Musiał wytężyć swój węch, dlatego nikt mu nie przeszkadzał.
-Tędy- odezwał się w końcu Gajeel który wyszedł koło salamandra i wskazał drogę.
-skąd wiesz?- zapytał podejrzliwie chłopak. Przecież nikt nie pamiętał jej więc nie mógł mu ufać.
-Słychać ich- odpowiedział szybko przewracając oczyma. Dragneel spojrzał na niego zdezorientowany, po czym zamknął oczy i wyciszył się na chwilę. Miał rację słyszał jej głos. Wkurzył się i ruszył w tamtym kierunku. Musiał się spieszyć.


-Zostaw mnie- krzyknęła próbując wyrwać się z uścisku chłopaka, który ciągnął ją w przeciwną stronę niż ta w którą chciała się kierować. Chłopak jedna był nieustępliwy, żadne krzyki czy też jej wyrywanie się z jego objęć, a raczej nieudolne próby nie zmieniły jego zdania by ją puścić.
-Zamknij się wreszcie- odparł znudzony jej krzykami. Ne było żadnej szansy na to ze pozwoli jej odejść teraz gdy dotarli tak daleko. W końcu będzie w stanie ją zobaczyć.
-Moi przyjaciele- powiedziała cicho patrząc w stronę gdzie znajdowało się wyjście do tunelu prowadzące do wyjścia z jaskini.
-Jeśli nie odejdą to zginą- powiedział Aki i popchnął ją w stronę wielkiego kamienia. Dopiero teraz zauważyła co znajduję się na tym wielki kamieniu. Były tam poprzypinane łańcuchy. Przestraszyła się widzą to, spojrzała odruchowo na to wielkie urządzenie po czym na Akihito.
-Po co to?- zapytała, ale w odpowiedzi ujrzała tylko jego uśmiech.  Wyrwał jej klucze i bat po czym odrzucił je daleko.
-To ci nie będzie już potrzebne- dziewczyna chciał ruszyć za swoimi kluczami, lecz została powstrzymana i poprzez uderzenie upadłą na ziemię. Chłopak od razu kucnął przy niej i zaczął jej nogi oraz dłonie przepinać do kajdanek.
-Dlaczego?- zapytał powstrzymując łzy. Wiedziała że sama się na to zgodziła, ale nigdy nie pomyślała że to może się tak skończyć. Poczuła się teraz jakby ktoś obudził ją z wielkiego snu.
-Wybacz, ale wiem że sama byś na to nie pozwoliła, więc troszkę się tobą bawiłem- powiedział po czym dopiął ostatni łańcuch do jej ręki i spojrzał jej prosto w oczy.
-Zginę?- zapytała patrząc na niego, chociaż sama nie była pewna czy na pewno chce usłyszeć odpowiedź.
-To zależy czy on zdąży na czas- po tych słowach chłopak wstał i zaczął powoli podchodzić do urządzenia.


Byli już coraz bliżej, wiedział to, czuł to, a mimo to nie wiedział co robić. W jakim stanie może ją zastać.  Nawet Happy nie odzywał się co było dość dziwne, przecież zawsze był taki rozgadany, chociaż teraz na pewno roznosiła go radość że ktoś  w końcu sobie przypomniał o ich przyjaciółce.
-Heh widzę że ten głupi Hideo pozwolił wam przejść, ale ja nie jestem tak łatwym przeciwnikiem- usłyszeli głos i od razu się zatrzymali. Przed nimi stała dość młoda i wysoka zielonowłosa kobieta. Jej spojrzenie było przesiąknięte mrokiem.
-A więc ja będę twoim przeciwnikiem- powiedziałą Erza wyłaniając się przed wszystkich.
-Ja też może walczyć- odezwał się pośpiesznie Natsu, lecz szybko dostał od Scarlet po gowię za to. Oburzony spojrzał na nią.
-Musisz iść dalej, ty musisz dojść najdalej, nie patrz w tył, musisz iść na przód- powiedziała po czym uśmiechnęła się w jego stronę. Chłopak patrzył na nią przez chwile , po czym także delikatnie się uśmiechnął. Miała rację, musiał biec dalej, w końcu przyjaciele są tu by go wspierać. Podniósł się szybko i znów ruszył przed siebie razem z Gajeelem, Juvią , Wendy , Carla i Happym. Musiał się spieszyć wiedział to.
-No no, cóż za bohaterska wypowiedź, ale nie artw się zajmę się tobą a potem zabiję tego cud ognistego chłopca i jego przyjaciół.
-Nie pozwolę na to- krzyknęła Erza w jej dłoni pojawił się zwykły miecz, skierowany ostrzem w stronę przeciwniczki.
-Ah zapomniałam ci powiedzieć- uśmiechnęła się zielonowłosa i także w jej dłoni pojawił się mieć, identyczny niczym Erzy- moją magią jest kopiowanie, nie ważne czego użyjesz ja obrócę to przeciwko tobie- po tych słowach w mgnieniu oka ruszyła na tytanie, zadając jej pierwszy cios mieczem. Erza oczywiście go skontrowała, ale na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Odepchnęła przeciwniczkę, ale nie na długo, gdyż tak od razu zaatakowała ją s powrotem krzyżując znów z nią swe ostrze. Żadna nie dawała za wygraną i próbowała odeprzeć atak drugiej. Napierały na siebie równo.
-Cóż nie sądziła że Tytania naprawdę jest tak silna- powiedziała Kobieta stając naprzeciwko niej i oddychając dość szybko. Erza natomiast podpierała się o swój miecz i patrzyła groźnie na swojego przeciwnika. Liczyli na nią przyjaciele więc nie mogła zawieść.
-Zbroja Czarnego Skrzydła- u Erzy pojawiły się skrzydła jak u nietoperza  a w prawej ręce pojawił się dość skromny, ale jakże niszczycielski miecz.
-Mówiłam ci że to nic nie da- odezwał się kobieta i także przybrała taką samą postać niczym Erza.
-Nie mów hop póki nie skoczysz- odparła Erza i ruszyła w kierunku swojej przeciwniczki. Musiała ją pokonać za wszelką cenę.




----------------------------
I tak oto kończy się kolejny rozdział. Mam nadzieję że troszkę wam sie spodobał i może już niedługo pojawił się jakaś partówka znów, ale nic nie obiecuje bo nie wiem czy będę miała akurat wenę na jej napisanie. A więc do następnej i buziaczki;*




poniedziałek, 22 kwietnia 2013

10. Przyjaciele


Nie potrafił tego zrozumieć, przecież był taki odważny, taki potężny. Chciał ochraniać ja tak bardzo a mimo to poddał się takiemu głupiemu czarowi. Patrzył jak cała gildia bawiła się. Każdy jakby zapomniał o swojej przyjaciółce, jakby nigdy nie istniała dla nich. Westchnął po czym podniósł się i ostatni raz spojrzał w tamta stronę.  Był to dla niego żałosny widok.
-Oddaj Lucy- usłyszał przy sobie cichy głosik, zapłakany. Odwrócił się i uśmiechnął kpiąco. Przed nim latał mały kotek, niebieski z łzami w oczach.
-Sama do nas przyszła- odparł spokojnie.
-Co im zrobiliście?- tym razem Happy podniósł lekko głos. Wiedział że był bezbronny, ale nie mógł tego tak zostawić. Jeśli oni nie chcieli to on ją uratuję.
-Ludzie mają słabe serca, dlatego zapominają- odparł lakonicznie chłopak po czym wyminął kotka, ale po chwili zatrzymał się i ostatni raz spojrzał za siebie na niebieskiego exceedo.
-Są zbyt słabi, by nas pokonać- po tych słowach jakby rozpłynął się w powietrzu. Happy tylko przetarł swoje małe oczka po czym ruszył w stronę gildii.

Czesała przed lustrem swoje blond włosy. W głowię ciągle miała tekst piosenki, która wydobyła się wtedy z tej maszyny. Dziwiła się trochę temu, ale sądziła że Zeref na pewno to zrozumiał. Westchnęła cicho i odłożyła szczotkę. Ręką na której miała znak gildii dotknęła serca. Tak bardzo za nimi tęskniła chciała znów ujrzeć wsiąkła Erzę za to że Natsu i Gray się kłócili. Ujrzeć słodkie twarze Miry i Levi jak się uśmiechają. Znów usłyszeć głos Juvi którą zawsze ją oskarżała że kocha Gray’a. Ale najbardziej chciała znów ujrzeć tych dzięki którym tam była. Natsu i Happiego. Gdy tylko zmykała oczy, mogła wyobrazić sobie ich uśmiechy i głosy jak mówili” Lucy chodź”. Poczuła ucisk w sercu. Nie chciała ich zostawiać, ale by chronić ich wszystkich musiała to zrobić. Usłyszała po chwili ciche pukanie i nie czekając na nić powiedziała cicho proszę. Drzwi lekko zaskrzypiały a po chwili pojawił się przed nią niebiesko włosy chłopak z tacą w jednej ręce.
-Przyniosłem ci coś do zjedzenia- powiedział swoim chłodnym głosem, nie lubiła zbytnio przebywać w jego towarzystwie. Mimo że nigdy nie widziała jego pełnej mocy to czuła tą przerażającą aurę od niego, chociaż nie była tak straszna jak czasami od Zerefa, gdy się denerwował. Westchnęła cicho i delikatnie się do niego uśmiechnęła.
-Wieczorem zaczynamy- powiedział po czym wyszedł zostawiając tace na stoliku. Lucy zacisnęła dłoń na sukienne po czym znów spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Uśmiechnęła się blado, to było konieczne, musiała to zrobić.

Wpadł do gildii, ale nikt go nie zauważył. Widział jak Carla spojrzała na niego smutny wzrokiem, ale nie przejął się teraz nią. Swoim zapłakanym wzrokiem szukał swojego przyjaciela. To była jego ostatnia karta, jeśli mu nie pomoże to sam pójdzie uratować Lucy.
-Natsu!- krzyknął widząc przyjaciela, który coś jadł i przy okazji kłócił się o coś z Gray’em. Wizał że różowowłosy spojrzał na niego pytającą, ale po chwili uśmiechnął się seroko.
-Happy! Gdzie byłeś nie widziałem cię od wczoraj- powiedział wstając i czekając aż kotek do niego podleci.
-Musimy uratować Lucy!- znów krzyknął zatrzymując się tuż przed przyjacielem.  Ten natomiast skrzywił się lekko i westchnął.
-Happy, mówiłem ci już tyle….-nie skończył mówić gdyż przyjaciel mu szybko przerwał.
-Rozumiem innych, ale dlaczego ty jej nie pamiętasz.- płakał mówiąc to po czym szybko sciągnął swój plecaczek i wyciągnął z niego kilka kartek- przypomnij sobie proszę!- podał mu szybko kartki. Chłopak niechętnie wziął je od niego i natychmiast jego oczy się rozszerzyły.
„Pierwsza misja z Lucy” „Dziś było zabawnie, Lucy była z nami i bawiliśmy się świetnie” „Sekspalil Lucy jest do bani”  Przeglądał kartki na których widocznie było jego pismo i nie mógł w to uwierzyć. Ostatni świstek papieru okazał się zdjęciem. Zdjęciem na którym znajdował się on, Happy Erza Gray i jakaś blondynka. Stała obok niego, na jej twarzy gościł niesamowity uśmiech. Miedzy nimi był Happy, a on obejmował ją ramieniem i wyglądał na naprawdę szczęśliwego. Poczuł nagle pustkę w sercu, jakby ktoś mu coś ukradł. Zasicnął pięść i spojrzał prosto na Happiego wściekłym spojrzeniem.
-Musimy uratować naszą przyjaciółkę- pamiętał, jakby w mgnieniu oka jego wszystkie wspomnienia wróciły. Gdy tylko zobaczył jej uśmiech na zdjęciu już wiedział. Miał ochotę zabić ich za to co robili jemu, gildii, a w szczególności Lucy.
-Natsu- odezwała się Erza łapiąc go za ramie. Nic z tego nie rozumiała co się tu działo.
-Muszę iść, muszę ją uratować- powiedział wyrywając się.
-Nie pozwolę- odparła sztywno po czym lekko się uśmiechnęła- nie możesz iść sam, ten uśmiech pamiętam go, jakby jakiś głos wypowiadał moje imię, ale nie pamiętam tego. Dlatego nie mogę ci pozwolić byś sam szedł po nasze wspomnienia- odparła szybko , a Wendy i Gray tylko przytaknęli
-Więc ruszajmy- powiedział a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.


Wolnym krokiem wracał do kryjówki. Do hotelu gdzie przetrzymywali na razie dziewczynę. Spojrzał na małą buteleczkę która mieściła się w jego racę i delikatnie się uśmiechnął. Ciecz która się tam znajdowała okazała się teraz także bardzo kluczowa. Gdy tylko usłyszał pierwsze zdanie piosenki uświadomił to sobie. W końcu żyje nie jeden dzień i zna różne języki. Zatrzymał się przed hotelem i kiwnął głowa delikatnie. Postać która przed chwilą siedziała na dachu zniknęła, a on znów przyjrzał się buteleczce. Nie spodziewał się nawet że tak szybko mu to pójdzie. Krew smoczego zabójcy. Krew smoka byłaby lepsza, ale skoro ich już nie ma to musi się zadowolić tym. Spotkał jednego z szablozębnych i wykorzystał kogoś do walki, a gdy tamten tylko go zranił, wziął trochę krwi i wrócił. Nawet nie zastanawiał się jak potoczyła się walka dalej, nie interesowało go. Wszystko szło po jego myśli i miał nadzieję że nic mu już nie przeszkodzi. Chociaż nawet nie spodziewał się tego że jego poczynania doprowadzą do jednej z większych walk, jakie kiedykolwiek stoczył. Jednej w której na pewno pozna moc uczuć których nie znał.

Godzinę temu opuścili hotel wraz z Akim. Czuła się w jego towarzystwie tak jakoś inaczej, nie bała się go teraz , chociaż wiedziała że chłopak jest naprawdę silny i nie miałaby z nim szans, to teraz nie zachowywał się tak jak wcześniej. Ciągle żartował i mówił do niej uśmiechając się, przez co ona także co chwilę śmiała się, lecz gdzieś tak głęboko w sercu czuła smutek i ból. Cały czas szli kamienistą drogą w jaskini. Było dość ciemno, a jedyne światło jakie padało to to z pochodni którą niósł białowłosy chłopak.
-Zaraz będziemy na miejscu- odparł fioletowo Oki, bacznie przyglądając się dziewczynie, a ta delikatnie się zarumieniła. Dziwnie się czuła. Miała na sobie śliczną białą sukienkę bez ramiączek, dość obcisłą na biuście i rozchodzącą się u dołu. Na prawej ręce miała bransoletę ze ślicznym białym kwiatem i na szyi tak samo miała upiętą wstążkę z kwiatem. Włosy miała rozpuszczone , wyglądała niczym anioł.
-Jesteśmy- powiedział, a gdy wyszli z ciemnego tunelu, weszli do większej przestrzeni. Dalej znajdowali się w jaskini, ale ta część była dużo większa i bardziej oświetlona. Wszędzie było pełno świec, a na suficie były pozawieszane lampki, które oświetlały całą przestrzeń. Weszła powoli do ów miejsca rozglądając się w koło. Po chwili dostrzegła urządzenie, które odmówiło wtedy współpracy, wydało z siebie pieść po czym zamknęło się. Naprzeciwko znajdował się wielki głaz, który miał coś do siebie przyczepionego. Nie widziała do końca co to, ale nie zdążyła się do końca przyjrzeć gdyż usłyszała kroki.
-Gotowa?- usłyszała głos który powodował ciarki na jej ciele. Nie patrzyła na niego, tylko kiwnęła delikatnie głową. Mężczyzna podszedł do niej  i podał jej dłoń. Ta bardzo powoli zaczęła podnosić swoją dłoń i gdy miała już uchwycić dłoń maga ciemności, ziemią się za trzęsła i słychać było wybuch.
-Co to?- zapytała dziewczyna rozglądając się.
-Chyba mamy towarzystwo.- powiedział cicho Zeref, ale Lucy nie do końca rozumiała o co mu chodziło.
-LUUUCYYY!!!- usłyszała krzyk, tak bardzo dobrze jej znany głos. Przyłożyła dłoń do ust , a w jej oczach pojawiły się łzy. Przecież mieli zapomnieć, ale to nie to jej teraz chodziło po głowię. Teraz chciała zobaczyć jego uśmiech i przytulić go. Chciała ujrzeć swoich przyjaciół.
-Natsu- szepnęła cicho i zrobiła krok przed siebie. Tak bardzo pragnęła go zobaczyć.




I tak oto po bardzo długiej przerwię w końcu coś się pojawiło. Więc eto, bardzo dużo jest zamówień na partówki, ale nie martwcie się na pewno wszystko napiszę, więc nie bójta żaby. Co do notek to wybaczcie że tak długo nic nie było, ale przez mój stan psychiczny nie była w stanie nić napisać. Mam nadzieję że choć troszkę wam sie spodobało i do następnej buźka;*
 a tak to sukienka jaką miała na sobie Lucy:






wtorek, 9 kwietnia 2013

jednopartówka: To nie była przyjaźń Erza x Jellal

Erza x Jellal: To nie była przyjaźń


Państwo Fiore, miasto Magnolia jedno z najbogatszych miast i jednych z najpiękniejszych. Ludzie zjeżdżają się tu by poznać historię miasta o dzielnych wojownikach walczących ze smokami, a także by zobaczyć niesamowite zabytki. Południowa Magnolia, jedno z bardziej znanych liceum w mieście. Liceum wróżki,  najgorsze liceum w całym mieście. Uczniowie często wdawali się w bójki, a sam dyrektor często musiał się stawiać na naradach szkół by tłumaczyć się ze swoich uczniów.  
Ranek, piękny słoneczny dzień, kiedy to uczniowie zbierali się do wyjścia by nie spóźnić się do szkoły. Pewna czerwono włosa dziewczyna stała już przed wejściem do szkoły. Wyprostowana i z kamiennym wyrazem twarzy patrzyła przed siebie. Opaska na jej ramieniu świadczyła o tym że jest przewodniczącą, a także szefem komitetu dyscyplinarnego. Uczniowie którzy przechodzili obok niej starali się nie wydawać żadnego dźwięku, a także starali się wyglądać nienagannie. Każdy obawiał się tej dziewczyny i wiedział że jeśli jej podpadnie to będzie z nim koniec.
-Twój gniew straszy ludzi- usłyszała za sobą dobrze znany jej głos, a serce od razu zabiło jej szybciej. Bardzo dobrze wiedziała do kogo on należy, a mimo to odwróciła się szybko .
-Jellal, mówiłam żebyś wkładał swoją marynarkę, i co to za nagannie związany krawat!- krzyknęła od razu poprawiając mu krawat. Ten tylko się uśmiechnął po czym delikatnie przejechał dłonią po jej włosach.
-Jesteś  kochana Erzo- powiedział po czym szybko ją wyminął z uśmiechem na twarzy. Pomachał jej po czym zniknął za wejściem do szkoły. Patrzyła jeszcze przez chwilę tam gdzie on zniknął i wróciła do swoich obowiązków. Za piętnaście minut zaczną się lekcje , a ona jeszcze nie widziała najbardziej spóźnialskich.  Już w oddali zaczynała widzieć szybko zbliżającą się dziewczynę o blond włosach a za nią gnającego różowowłosego chłopaka.
-Natsu! Lucy! Znów spóźnienie!- krzyknęła zatrzymując ich przed brama i zakładając ręce na piersi. Widziała jak na ich twarzy pojawia się zdenerwowanie i skrucha.
-Gomen Erza-san- odezwała się blond dziewczyna delikatnie kłaniając. Ostatnio zdarzało im się coraz częściej spóźniać.
-Lucy zawsze byłaś worową uczennicą, nie powinnaś tyle czasu spędzać z tym idiotą- odparła Scarlet wzdychając.
-Ej ja tu jestem- zbulwersował się chłopak, ale widząc wzrok dziewczyn od razu się uciszył.
-Obiecuję że więcej się to nie powtórzy- Lucy klasnęła w dłonie i przymknęła jedno oko, prosząc żeby ich przepuściła. Erza znów tylko westchnęła po czym z lekkim uśmiechem puściła ich. Teraz sama mogła się także udać na lekcje.


Siedział już od jakiegoś czasu na nudnej lekcji Japońskiego, nudziło mu się i ciągle coś rysował po zeszycie. Po chwili zwrócił swój wzrok na korytarz, gdzie przez szybę zobaczył czerwono włosa dziewczynę. Uśmiechnął się pod nosem widząc jej dumną postawę. Zawsze taka była, nigdy nie pokazywała swoich słabości, ale dzięki temu on tez tu jest, dzięki niej wie że nie jest sam.  Podparł brodę na dłoni i delikatnie przymknął oczy. Wspomnienia z dzieciństwa wrócili. Pamiętał jak się wprowadziła. Był szczęśliwy ze będzie miał nowych sąsiadów, ale zawiódł się trochę gdy okazało się jego nowym sąsiadem była dziewczyna. Nawet nie próbował się z nią wtedy zakolegować. Jego mama bardzo zaś zakolegowała się z jej matką i była częstym goście w jego domu. Zawsze siedziała cicho i grzecznie.
-Zawsze jesteś taka małomówna?-zapytał pewnego razu gdy siedzieli u niego w pokoju, bo ich mamy siedziały w salonie i plotkowały. Spojrzała na niego niepewnie.
-Gomen- powiedziała cicho, co go zdenerwowało. Zawsze taka grzeczna.
-Trzymaj- podał jej pada i wytłumaczył o co chodzi w grze. Wtedy pierwszy raz się z nią śmiał i pierwszy raz czuł się tak dobrze w czyimś towarzystwie. Grali tak długo że dziewczyna uśpiła się wtedy u niego, a gdy rano się obudził to aż śmiać u się chciało gdy widział jej fryzurę. Mimo to nie spędzali ze sobą zbyt dużo czasu, tylko czasami gdy ich mamy się spotykały, ale czuł się wtedy w jej towarzystwie bardzo dobrze. Pewnego dnia gdy wracał ze szkoły z kolegami widział ją, siedziała nad brzegiem rzeczki. Chciał jej pomachać z uśmiechem, ale nie zrobił tego. Przestraszył się. Siedziała skulona w podartej sukience i z głową schowaną w kolanach. Ludzie przechodzili obok niej ale nikt się nie zatrzymał by sprawdzić czy tej małej dziewczynce nic nie jest. Jej króciutkie włosy powiewały na wietrze. Były dłuższe, wyglądały jakby je ktoś  poszarpał nożem. Szybko podbiegł do niej .
-Erza!- krzyknął do niej. Nie podniosła się, słyszał jej cichy szloch. Był przerażony nie wiedział co się dzieję. Po chwili dopiero zauważył krew  na jej sukience, nie wiedział co jest.
-Erza-powiedział błagalnym tonem. Przerażało go to. Delikatnie podniosła głowę , a on doznał szoku. Jej twarz była w siniakach, a najgorsze było to że jej prawe oko krwawiło i to strasznie. Nie zważając na to że miła wtedy tylko osiem lat i nie należał do najsilniejszych to  wziął ją na ręce i ruszył przed siebie. Ludzie patrzyli na nich, ale nikt nie podszedł by pomoc, jakby byli jakąś zarazą. Zaniósł ją do szpitala gdzie zadzwonili do ich rodziców. Erze wzięto szybko na salę, a on został w poczekalni z pielęgniarką. Przerażało go to, a jeszcze bardziej to że miał na bluzie jej krew. Czekał długo. Ich matki bardzo szybko się zjawiły a zaraz potem ojcowie. Okazało się że chciała pomoc jakiemuś dzieciakowi zastraszanemu przez starsze dziewczyny i jej się oberwało. Ale on nawet nie mógł sobie tego wyobrazić jak ktoś może być takim potworem żeby zrobić coś takiego. Po tym codziennie odprowadzał ją do szkoły i tarze przychodził po nią, bardzo się z nią zżył i podziwiał ją że mimo to potrafiła dalej się tak pięknie uśmiechać. Gorzej widziała na prawe oko ale nie przeszkadzało jej to wcale. Minął rok, i myśleli że ich życie już zawsze będzie wyglądać tak dobrze. Ale on się przeliczył. Jego matka zdradzała ojca, doszło do wielkiej kłótni, nie chciała ich już znać. Wyprowadziła się mówiąc mu że już że więcej się nie zobaczą. Znalazła nową rodzinę. Nie chciał nikogo widzieć, nie chodził do szkoły, i wtedy zjawiła się ona. Weszła do jego pokoju przez okno, ich pokoje były obok siebie więc to nie było trudne. Była bardzo przejęta.
-Jellal nie poddawaj się!- krzyknęła łapiąc mnie za ręce. Był zdziwiony, ale nie przerwał jej.
-Erza- powiedziałem tylko cicho.
-Ja zawszę będę przy tobie nigdy cię nie zostawię, więc proszę wróć do mnie- jej głos był niemal błagalny, ale chciało mi się jednocześnie płakać i śmiać.
-Obiecujesz?- w jego oczach pojawiły się delikatnie łzy
-HAI- krzyknęła a on zaczął się śmiać a z oczu poleciały łzy. Od wtedy zawsze była przy nim, w tych złych i dobrych chwilach, zawsze go pocieszała po rozstaniu z dziewczynami czy tez po kłótniach z kumplami. Codziennie wieczorami mieli zebrania w jego pokoju, gdzie wchodziła przez okno. Zawsze grali w gry razem . Była dla nie bardzo ważna.
-Panie Fernandes czy nie za wygodnie panu?- usłyszał nad sobą dość mosiężny głos, otworzył oczy i spojrzał w górę mrugając. Przeklął na siebie w myślach i uśmiechnął się niewinnie.
-Gomen?- powiedział , ale nauczyciel wygonił go z klasy i kazał mu wyjść. Ten tylko westchnął po cym wstał i ruszył ku drzwiom by wyjść z klasy.

Wyszła właśnie z pokoju nauczycielskiego i zauważyła niebieskowłosego chłopaka siedzącego na korytarzu. Westchnęła pewnie znów wyrzucili go za spanie na lekcji. Uśmiechnęła się i powoli ruszyła w jego sronę ale po chwili zatrzymała się a na jej twarzy pojawił się smutek. Do chłopaka podeszła jakaś śliczna dziewczyna z pierwszej klasy. Na pierwszy rzut oka widać było że jej się podobał bo przysiwiałą się do niego, ae tak robiło większość dziewczyn, w końcu Jellal był bardzo popularny w szkole.
-Wagary?-zapytała ostro patrząc uważnie na dziewczynę, która widocznie przestraszyła się widoku Erzy.
-O witaj- odparł wyluzowany chłopak i wstał z ziemi otrzepując spodnie i wsadzając rece do kieszeni.
-Wracaj do klasy- powiedziała do dziewczyny, a ta od razu kiwnęła głową i ruszyła w stronę klas pierwszych.
-Nie musisz ich tak straszyć- powiedział chłopak śmiejąc się przy tym delikatnie.
-a ty nie powinieneś być dla nich zbyt miły- odparła szybko zakładając rece na piersiach.
-Jesteś zbyt surowa Erzo- odparł uśmiechając się do niej.
-A ty zbyt łagodny,a  potem to ja słucham dlaczego wam ni wyszło- chłopak od razu przestał się uśmiechać.
-Jesteś niemiła- powiedział pokazując jej język.
-Zacznij uważać na lekcjach  uśmiechając się do niego delikatnie i odchodząc od niego poklepała go delikatnie po ramieniu i ruszyła w stronę swojej klasy. Była dziwa dzisiejszego dnia. Wiedział kiedy było coś nie tak i dzisiaj właśnie coś się działo. Była jakby zamyślona  nie czepiała się zbytnio jego zaczepkom. Wzruszył tylko ramionami po czy wrócił do klasy, gdyż zadzwonił dzwonek obwieszczający przerwę.

Szła zamyślona, obiecała mu że nigdy go nie opuści, ale przecież zbliżał się koniec roku. Byli już uczniami trzeciej klasy i musieli wybrać co chcą robić w przyszłości  Wybrała już uniwersytet na który pójdzie, ale wiedziała także że on ma inne zainteresowanie niż ona. Ona zapewne wyprowadzi się do akademika i przestaną się widywać.  Zatrzymała sie na chwilę po czym obejrzała sie za siebie, jej oczy były smutne, a w sercu czuła ból. Nie potrafiła mu wyznać tego co skrywała w sercu od zawsze. Uśmiechnęła sie delikatnie i ruszyła dalej. Gdy tylko znalazła się  w klasie, ukłoniła się lekko przepraszając za spóźnienie  Usiadła na swoim miejscu i zaczęła przykładać sie do nauki.
Lekcje dzisiejszego dnia minęły jej w miarę szybko, właśnie odkładała ostatnie papiery do pokoju nauczycielskiego i ruszyła do sali po swoją torbę. Zabrała ją i udała się do szatni gdzie przebrała buty.
-Długo ci to zajęło  usłyszała i drgnęła  Zobaczyła go uśmiechniętego od ucha do ucha. Jego mundurek był naganny, koszula wychodziła gdzie nie gdzie ze spodni, a krawat był przewiązany na ramieniu. 
-Myślałam że już nie trenujesz- powiedziała ruszając dalej. Chłopak do niej dołączył.
-Nie mogę tak łatwo pożegnać sie z koszykówką- uśmiechnął sie do niej szeroko a ta odwzajemniła uśmiech.
-Co Miliana? Słyszałam że zerwaliście- zerknęła na niego uważnie. Dziewczyny latały za nim jak szalone, ale ten zawsze pochodził z nimi z tydzień i zrywali gdzy nie układało im się ale dalej miał z nimi dobry kontakt lub po prostu je olewał, gdy nie były w jego guście. Chłopak westchnął i założył ręce za głowę.
-Powiedziała mi że nie czuje ze mną tego czegoś i przeprosiła- powiedział jakby od niechcenia, a Erza cicho zaśmiała się. Był taki przewidywalny, jedyne co kochał to koszykówka.
-Powinieneś sie czasem postarać zatrzymać kogoś obok siebie- powiedziała cicho, a ten spojrzał na nią zdziwiony.
-Przecież mam ciebie- zarumieniła się lekko na to stwierdzenie, ale wiedziała że była dla niego bardziej jak siostra niż dziewczyna. Dalszą drogę do domu spędzili śmiejąc się i gadając o rożnych głupotach. 
-Mała Erza? to ty?- usłyszała gdy dochodzili do swoich domów. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Starszy brat Jellala, Mistagun stał przed bramką do jego domu. Uśmiechał się do nich. Był starszy od nich o cztery lata i aktualnie studiował za granicą.
-Mist co tu robisz?- zapytała dziewczyna od razu podchodząc do niego i przytulając go delikatnie.
-Jak to co. Odwiedzam rodzinę, witaj mały- poczochrał włosy brata jak to miał w zwyczaju. Ten od razu się oburzył ale także się uśmiechnął.
-Witaj Aniki- powiedział cicho i momentalnie spojrzał kątem oka na Erzę.
-Musimy iść, mamy sie uczyć- powiedział po chwili Jellal i chwycił Erzę za rękę i chciał wyminąć brata, gdy poczuł szarpniecie. Jego brat także chwycił dziewczynę i uśmiechnął się przepraszająco.
-Wybacz młody, ale mam ważną sprawę , nie zajmie to długo- poprosił, a Jellal chodź z ociąganiem przytaknął tylko i ruszył w stronę domu. Widział jak jego brat i przyjaciółka ruszają za nim, ale nie zatrzymał sie . Wszedł do domu i ruszył w stronę kuchni, gdzie rzucił teczkę i podszedł do lodówki z której wyciągnął sok. Nalał sobie soku do szklani i upił łyka. Słyszał jak wchodzą do salonu i mimo iż nie chciał to coś go bardzo kusiło. Po cichu skierował sie w stronę wyjścia z kuchni i wszedł na korytarz , gdzie po cichu na paluszkach skierował sie w stronę salonu. Zatrzymał sie przed samym wejściem i oparty o ścianę zaczął się przysłuchiwać ich rozmowie
-Erza, masz jeszcze tydzień, jesłi nie to przepadnie- usłyszał głos starszego brata. Zdziwił sietrochę jego poważnym tonem, ale przysłuchiwał sie dalej.
-Wiem, ale wiesz jakie są moje uczucia, nie potrafię sie zdecydować- odparła Erza, a on poczuł jakby ukłucie w serci. Uczucia, jakie znowu uczucia? Czyżby czuła coś do jego brata?
-Jesli tylko powiesz tak, to będziesz mieszkać u mnie , a jeśłi nie będziesz chciała to znajdziemy ci coś, ale wiesz że ci pomogę- powiedział pośpiesznie Mistagun.
-Jednak są to studia za granicą nie wiem czy dam radę- po tych słowach Jellal wypuścił szklankę z ręki, a jego wzrok ciągle był wbity w ścianę na przeciwko niego. Nie potrafił przyjąć do siebie ostatnich słów Erzy.
-Jellal- usłyszał jej cichy głos , i zmartwione spojrzenie. Zerknął na nią, po czym na brata i bez słowa ominął szkło na podłodze i ruszył schodami do swojego pokoju.
-Jellal!- usłyszał jeszcze krzyk swojego brata, ale nie zareagował. Nie chciał ich teraz widzieć. Nie rozumiał do końca swojego gniewu. Może dlatego ze mu nie powiedziała ze chce studiować za granicą, a mozę to dlatego że chciała mieszkać z jego bratem i coś czuła do niego. Zatrzasnął za sobą drzwi do pokoju i usiadł na łóżku chowając głowę w dłoniach. Nie wiedział o czym myśleć. Usłyszał ciche pukanie.
-Odejdź- krzyknął nawet nie podnosząc głowy, jednak ktoś nie był na tyle uprzejmy by go posłuchać.
-Jellal- jej aksamitny głos dotarł do jego uszu. Mimowolnie uniósł głowę do góry i spojrzał na jej twarz pełną skruchy.
-Wyjeżdżasz- tylko tyle zdołał powiedzieć.
-Jeszcze nie wiem- odparła zamykając za sobą drzwi.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, chciałaś tak po prostu zniknąć jak ona?! - wstał i zaczął chodzić w kółko.
-Chciałam ci powiedzieć gdy sie zdecyduje- odparła dotykając jego ramienia, lecz ten szybko oddalił sie od niej.
-Chcesz tam jechać, wiedziałaś ze będziesz tam studiować, w końcu zawsze byłaś wpatrzona w mojego brata- mówił patrząc na nią, uważnie- kochasz go i chcesz być blisko niego.
-Nie prawda!- niemal krzyknęła kładąc dłoń na piersi.
-Nie kłam!- także uniósł głos , patrzył na nią ze złością , ale dlaczego.
-TO nie tak Jellal- chciała jakoś uspokoić sytuację
-Nie chce zostać sam- powiedział cicho zaciskając pieści. 
-Nie zostawię cię s...- nie dokończyła.
-Też tak mówiła, a mimo wszystko mnie zostawiła, złamała obietnicę , ty też j....- nie skończy gdyż poczuł ból na policzku. Pierwszy raz Erza podniosła na niego rękę. Mimo iż widział jak prała nie jedną osobą, to jego nigdy nie ważyła sie uderzyć. Patrzył na nią ze zdziwieniem. W jej oczach widać było łzy.
-Nie potrafię sie zdecydować czy jechać czy nie bo Cię kocham idioto zgoda? Zastanawiam sie czy sobie poradzisz przez cztery lata beze mnie, czy czasami nie zakochasz sie naprawę, boje się jechać bo nie chce cie stracić- powiedziała a z jej oczu na dobre poleciały łzy.
-Erza- powiedział cicho nie mogąc uwierzyć w to co własnie usłyszał.
-Ale twój problemy polega na tym że nie potrafisz mi uwierzyć, nie potrafisz spojrzeć na mnie inaczej niż na małą siostrzyczkę, nie chcę dłużej cierpieć patrząc jak chodzisz z innymi dziewczynami, dlatego chciałam studiować za granicą, więc proszę nie każ mi dłużej cierpieć- po tych  słowach po prostu odwróciła sie i wyszła z jego pokoju zostawiając go samego w oszołomieniu. Nie wiedział co ma myśleć  Co robić  Upadł na ziemie i dotknął ręką policzka.
-Erza- powiedział jej imię głośniej. Przed jego oczyma pojawiły sie obrazy, jej uśmiech  jej śmieszne miny. to jak go pocieszała. Spojrzał na drzwi.
-Młody postaraj sie- usłyszał głos brata, który własnie stanął w drzwiach zakładając ręce na piersi. Ten tylko przełknął głośniej ślinę i szybko zerwał sie na nogi i wybiegł z domu. Jej dom był tuż obok, była sama więc nawet nie pukał tylko wszedł szybko. Od razu zaczął isć w stronę jej pokoju.
-Erza- powiedział wchodząc do jej pokoju. Serce mu sie załamało gdy ją zobaczył, siedziała na łóżku z głową spuszczoną w dół i przecierała rękoma policzki i oczy z łez. Nie zwróciła na niego nawet większej uwagi.
-Gomen- podszedł i chwycił jej twarz w dłonie i uśmiechnął sie delikatnie. Widział na jej twarzy niezrozumienie  Przybliżył się delikatnie i scałował jej policzek.
-Jellal?-zapytała nieśmiało i po chwili poczuła jego ciepłe wargi na swoich. Delikatnie muskał jej usta co było naprawdę przyjemne.
-Pamiętasz jak skradłaś mi mój pierwszy pocałunek?-Zaśmiał sie siadając koło niej i otulając ją ramieniem. Usłyszał jej cichu śmiech.
-Mieliśmy wtedy po 10 lat i chciałeś odpędzić dziewczyny od siebie- westchnęła i przetarła łzy z oczu.
-Tak, od tamtego czasu nie patrze na ciebie jak na siostrzyczkę Erzo- powiedział, a ta szybko oderwała sie od niego i spojrzała na niego uważnie.
-Jak to?
-Kocham cię Erzo, tak bardzo że próbowałem ukrywać to umawiając sie z innymi, miałem wrażenie że ty zawsze kochałaś mojego brata i że jestem dla ciebie tylko osobą której obiecałaś że nie zostawisz,- dotknął delikatnie dłonią jej policzka i znów zanurzył sie  w jej delikatnie uchylonych ustach.
-Gomen- powiedziała przejeżdżając po jego policzku który wcześniej uderzyła.
-Należało mi się - uśmiechnął sie po czym powrócił do całowania dziewczyny. Jego pocałunki były coraz bardziej zachłanne, a po chwili upadli na łózko tak że chłopak leżał na niej całując jej policzki zjeżdżając niżej. Jej oddech od razu stał sie przyśpieszony, a chłopak przez materiał zaczął błądzić ręką po piersiach dziewczyny.
-Baka- powiedziała szybko podnosząc sie i uderzając go delikatnie.
-Za co?- zapytał masując się po głowię
-Nie możemy- powiedziała szybko a na jej twarzy pojawił sie rumieniec.
-Przecież sie kochamy to co nas powstrzymuje- znów chciał ja pocałować , ale dziewczyna szybko wstała i pokazując mu język uśmiechnęła sie
-Mamy jeszcze dużo czasu- po tych słowach roześmiała sie a zaraz za nią chłopak. Miała racje , nawet jeśli pozwoli jej wyjechać za granice na studia to nigdy nie pozwoli jej by cierpiała  Zawsze będzie ją kochał i czekał na nią by potem móc spędzić z nią resztę swojego życia. 


---------------------------------
Badum-bass i jest One shot krótki i nudny ale coś jest. Miałam napisać hentai'a ale stwierdziłam że jakoś nie jestem do tego stworzona i nie napisałam. Mam nadzieje że chociaż troszkę wam sie spodoba buziaki;*






niedziela, 7 kwietnia 2013

9. Zapomnij


Tak szybko jak ją przytulił to odepchnął ją od siebie lekko trzymając za ramiona i patrząc zapeszonym wzrokiem. Nie potrafiła stwierdzić co się stało, ale wiedziała jedno, póki tu zostaje to zapewne oni będą się nią zajmować gdyby jednak zmieniła zdanie i spróbowała uciec. Uśmiechnęła się delikatnie w stronę białowłosego chłopaka ocierając delikatnie łzy.
-Gomen- powiedziała i odwróciła się do niego plecami. Spojrzała w okno i zaczęła powoli żałować swojej decyzji, ale chciała ich chronić za wszelka cenę. Kochała ich, miała tylko ich, dlatego musiała  chronić to co dla niej ważne.
-Dlaczego się zgodziłaś?- usłyszała za sobą delikatny głos chłopaka. Zdziwiła się jego tonem, pamiętała przecież jego wybuchowy charakter gdy próbował ją złapać, jego siłę. Odwróciła się patrząc na niego zaskoczona.
-By chronić to co dla mnie ważne- odezwała się nie rozumiejąc do końca jego pytania. Przecież każdy by tak postąpił na jej miejscu.
-Może wcale nie jesteś aż taka ważna dla nich skoro twierdzisz ze możesz się poświęcić- odparł zakładając ręce na piersiach a na jego twarzy pojawiło się oziębłe nastawienie wobec jej osoby. Zaskoczyło ją to stwierdzenie ale mimo to uśmiechnęła się dotykając jedną ręką swojej piersi a drugą dotknęła delikatnie znaku swojej gildii na dłoni.
-Znam moich przyjaciół, kocham ich i nie pozwolę by ktoś musiał znów cierpieć przeze mnie- odparła delikatnym głosem. Widziała jego spojrzenie na sobie, był zmieszany, jakby te uczucia były mu obce.
-Zazdroszczę wam- odparł po czym szybko się odwrócił i wyszedł z jej pokoju zostawiając ja znów sama ze sobą.


-Jego moc była wyczuwalna przez krótka chwilę, ale zniknęła po chwili. Jakby znów się rozpłynął w powietrzu- powiedział jeden ze strażników stojąc na baczność i przyglądając się radzie uważnie. Na twarzach członków widniało zdenerwowanie. Byli jak na razie bezsilni wobec Zerefa, nie mogli nic poradzić na jego siłę. Zawsze im się wymykał.
-Gdzie był?- krzyknął uderzając pięścią o stół Guran. Strażnik zląkł się jego wybuchu mimo to ciągle nie spuszczał wzroku z rady, było to niedopuszczalne.
-W królestwie Fiore, w Magnolii- odparł szybko.
-Fairy tail- westchnął Org
-Więc poczekamy- odparł już trochę uspokojony Guran patrząc po wszystkich. Mimo że nie trawił tej gildii wiedział że oni nie zostawia tego tak łatwo.


Razem z Charlą i Lilim patrzył na wszystkich przerażonym wzrokiem. Wszyscy leżeli nieprzytomni na ziemi, jakby pokonała ich jakaś nieznana moc.
-Natsu?-podszedł do przyjaciela i szturchnął go delikatnie łapką po plecach, lecz ten nawet nie drgnął.
-WENDY!-krzyknęła Charla upadając koło niebieskowłosej dziewczynki i szturchając ją. Biała exceedo była przerażona tym co się wydarzyło.
-Musimy się uspokoić- powiedział Lili patrząc po wszystkich, sam był zdziwiony a nawet może i przerażony ta sytuacja ale ktoś musiał zachować tu zimną krew.
-Co się dzieje?- zapytał przerażony happy.
-To na pewno ma coś wspólnego z nim- odparła roztrzęsiona Charla.
-Hmm, co się dzieje- usłyszeli za sobą dobrze znany im głos Miry. Rozejrzeli się w okól i dostrzegli że każdy zaczynał się powoli podnosić.
-Wendy, Natsu- kotki krzyknęli jednocześnie i podbiegły do swoich właścicieli.
-Co jest?-zapytał różowo włosy chłopak drapiąc się po głowię.
-Nagle zemdleliście- odparł Lili dokładnie im się przyglądając. To wszystko wydawało mu się dziwne.
-Mówiliśmy o uratowaniu Lucy i nagle zemdlałeś Natsu- powiedział mały niebieski kotek ocierając łzy z oczu. Chłopak spojrzał na niego pytająco.
-Kim jest Lucy?- po tych słowach wszyscy spojrzeli po sobie, a każdy z exceedo patrzył na salamandra z niedowierzeniem w oczach.

Patrzył na ludzi którzy przechodzili po mieście z uśmiechami na twarzy, nie przejmowali się niczym. Ich życie było monotonne ale to im wystarczało. Gdy tak na nich patrzył to czasami tez miał ochotę poczuć się jak zwykły szary człowiek. Popatrzył na dzieci bawiące  się w magów, w tych dobrych i złych. Uśmiechnął się mimowolnie.  Pomyślał teraz o tej blondwłosej dziewczynie.  Nie chciał tego robić ,ale nie miał innego wyjścia. Była taka młoda i niewinna, ale to był jedyny sposób na to by ten świat mógł w końcu uwolnić się od mroku. Odwrócił wzrok od otaczającego go świata i ruszył ku ciemnemu zaułkowi.  Musiał z nią teraz porozmawiać, musiał jej wszystko wyjaśnić. Oraz usiał pozwolić jej się pożegnać z przyjaciółmi.


Nie rozumiała tego co tu się dzieje, przecież to nie była pora na żarty.
-Przestań żartować Natsu, Lucy jest naszą przyjaciółką- powiedział Happy uśmiechając się o przyjaciela. Ten jednak nie odwzajemnił tego uśmiechu lecz spojrzał na kotka niezrozumiale.
-O czy ty mówisz Happy, w naszej gildii nigdy nie było żadnej Lucy- powiedział poważnie, a każdy pierw spojrzał po sobie i przytaknął.
-Levi co ty mówisz , przecież była twoją najlepszą przyjaciółka!- znów krzyknął kotek, zaciskając swoje małe łapki.
-Nie krzycz na Levi, nigdy kogoś takiego nie było- odezwał się Droy od razu zasłaniając przerażoną niebiesko włosa. Happy spojrzał na wszystkich.
-Lucy jest nasza przyjaciółką, musimy ją ratować- łzy poleciały z jego oczek, a mimo iż każdy się mu przyglądał to nikt nie podszedł by go uspokoić.
-Happy, może się uderzyłeś w głowę i…-  starał się do niego przemówić salamander, lecz kotek szybko uniósł się w powietrze.
-To wy się uderzyliście w głowę, Lucy żyje a wy po prostu pozwalacie sobie o niej zapomnieć, jakby nigdy jej nie było- znów krzyknął patrząc na wszystkich z góry. Nie mógł znieść ich wzroku, a w jego małej główce roiło się od pytań, ale najważniejsze było jedno.
-Happy- odezwała się Charla zatroskanym głosem.
-Dlaczego wy jej nie pamiętacie, Lucy jest naszą przyjaciółka, śmiejemy się razem, chodzimy razem na misje. –Mówił a z jego małych oczu leciały łzy- Natsu i ja zawsze jej dokuczamy, ale poszlibyśmy za nią w ogień, jest nam bardzo bliska, więc dlaczego, dlaczego o niej zapomnieliście- każdy patrzył z przerażeniem na Happiego, jakby jego słowa bardzo ich bolały. Charla odeszła od Wendy i podleciała koło Happiego.
-Nie przepadam za nikim, ale ten pospolity kot ma rację, Lucy jest jedną z was, co z wami jest nie tak?- wkurzyła się, no bo przecież Nastu aż się rwał by ją uratować, a teraz gra głupka że niby jej nie pamięta.
-Musicie sobie przypomnieć- powiedział Lili podlatując do reszty. Każdy patrzył na nich przez chwilę po czum spuścili wzrok.
-Wybaczcie, ale nigdy nie było kogoś takiego- tym razem odezwał się mistrz. Exceedo, patrzyły nie rozumiejąc nic. Dlaczego każdy oprócz nich zapomniał.


Szła razem z Akim wzdłuż ciemnego korytarza, opuścili hotel w którym się znajdowali jakieś dwie godziny temu, a potem przeszli nie mały kawałek drogi by się tu znaleźć. Byli w jakiejś opuszczonej części miasta. Wyglądała ona okropnie ale nie odezwała się nawet słowem. Zmierzali teraz do kryjówki gdzie znajdował się zawsze Zeref, tam znajdowało się także urządzenie które pozwoli im to wszystko zakończyć. Weszli do jakiegoś opuszczonego budynku, po czym zeszli po schodach do piwnicy i szli już tak od pewnego czasu ciemnym korytarzem. Obawiała się tego co ją czeka, ale mimo to szła w spokoju. Chłopak co chwilę rzucał jej krótkie spojrzenia, lecz także nie miał zamiaru przerywać tej ciszy. Po chwili jednak zjawili się przed mosiężnymi drzwiami, które Akihito otworzył jednym pchnięciem. Drzwi wydały z siebie straszne skrzypienie które aż raniło jej uszy, a na twarzy wywołały grymas. Weszli do środka, a po środku pomieszczenia siedział czarnowłosy chłopak ze spuszczoną głową. Grzywka przykrywała u delikatnie oczy, ale dziewczyna dokładnie widziała pustkę w jego spojrzeniu, jakby jego dusza opuściła jego ciało.
-Jesteśmy- powiedział białowłosy, a Zeref od razu podniósł swe spojrzenie i delikatnie się uśmiechnął. Zszedł ze swojego tronu by podejść do ściany na prawo. Machnięciem ręki pokazał im żeby podeszli bliżej, a gdy to uczynili pchnął boczne drzwiczki których wcześniej nie wiedzieli.
-Wejdź- powiedział do niej przepuszczając ją pierwsza. Spojrzała niepewnie na niego po czym powolnym krokiem ruszyła przed siebie. Gdy tylko przekroczyła próg to wzrok zamazał jej się przez oślepiające jasne światło, ale gdy tylko do niego przywykła jej oczy rozszerzyły się. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Pokój w którym się znajdowała zajmowało wielkie urządzenie. Jego budowa wyglądała na skomplikowana.
-To to?-zapytała niepewnie nie spuszczając wzroku z urządzenie.
-Tak, mogłabyś?- odparł czarnowłosy chłopak, dokładnie przyglądając się ruchom dziewczyny. Ta głośno przełknęła silne i ruszyła znów do przodu. Drżącą ręką dotknęła delikatnie urządzenia. Poczuła jakby pod jej dotykiem zadrżało. Zaczerpnęła powietrze i zamknęła oczy.
-O magiczne duchy, użyczcie mi swej mocy, pozwólcie mi skorzystać z waszej magii…- nie skończyła gdyż urządzenie nagle jakby zaczęło drgać. Zabrała szybko dłoń i zrobiła kilka kroków w tył. Zeref chyba tez nie spodziewał się takiego obrotu spraw bo drgnął zaniepokojony.
-Co się dzieje?- zapytała chowając się za mężczyznami.
-Zaraz się okaże- odparł białowłosy przygotowując  się do pozycji bojowej. Ku ich zdziwieniu, urządzenie jakby pękło na pół, ale po chwili zaczęło się otwierać. Każdy czekał z niecierpliwością na to co się stanie. Z środka padało oślepiające światło.

Dovahkiin! Dovahkiin! 
Naal ok zin los vahrii 
wah dein vokul 
mahfaeraak ahst vaal, 
ahrk fin norok paal graan 
Fod nust hon zindro zaan. 
Dovahkiin, fah hin 
kogaan mu draal.

Usłyszeli anielski głos po czym pudełko się zamknęło i straciło swój blask, ale pieśń jakby nie była cała, jakby jej czegoś brakowało. Byli w szoku, nie wiedząc co się dzieje.
-Co to?- zapytała zdezorientowana dziewczyna nie bardzo wiedząc co się dzieje.
-Potrzebne nam coś jeszcze- odparł czarnowłosy i szybko opuścił pomieszczenie. Dziewczyna patrzyła niezrozumiale jak odchodzi. Białowłosy zaś przyglądał się blondynce uważnie. Westchnął po czym szybko ją wyprowadził z ów pomieszczenia.


---------------------------------------------

I kolejny rozdział za nami, nudny, ale już w następnym obiecuję że pojawi się jakaś walka i postaram się by było ciekawsze. Co do zamówień, jest ich sporo ale każde zamówienie postaram się zrealizować. Ostatnio jeste w tyle z manga i nie czytałam nowego rozdziału , a także żadnej innej mangi. Tak że tego, myśle że choć troszkę wam się spodoba i że zostawicie po sobie ślad buziaczki;*




środa, 3 kwietnia 2013

8. Uczucia

Nie bardzo pamiętała co się stało, leżała na zimnej podłodze , w okół było ciemno. Jej mięśnie były ciągle obolałe a na szyi ciągle czuła piekący ból. Pamiętała rozmowę z Zerefem, potem wpadł Natsu, był wściekły  ale ona , jej ciało nie chciało już jej słuchać, jakby poddało się czarnemu magowi. Westchnęła i spojrzała na swoje dłonie, powoli przyzwyczajała się do tej ciemności. Zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu w którym się znajdowała  Nie było tu okien. Jedna para drzwi na przeciwko niej, do tego najprawdopodobniej zamknięte na klucz. Spróbowała wstać  lecz jej nogi odmawiały posłuszeństwa. Dźwinie się czuła, jej ciało było całe osłabione, a szyja piekła ją jak nigdy dotąd. Usłyszała skrzypnięcie drzwi i szybko spojrzała w tamtą stronę. Przełknęła głośno ślinę widząc dwie postacie wchodzące i od razu zapalające kilka świecy. Zamknęła oczy na chwilę by móc się znów przyzwyczaić do jasności w pokoju. Po chwili znów je otworzyła  i lekko drgnęła. W pokoju zawitał Zeref a zaraz za nim wszedł niebiesko włosy mężczyzna. Widząc tego drugiego odsunęła się bliżej ściany i chwyciła za szyje uważnie się mu przyglądając.
-Nie bój się Lucy- powiedział Zeref z lekkim uśmiechem zbliżając się do dziewczyny- przyszedł ukoić twój ból- po tych słowach spojrzała znów na mężczyznę za czarnowłosym. Patrzyła na niego niepewnie , ale pozwoliła mu by się do niej zbliżył.
-Odpręż się- powiedział sucho klękając przed nią i dotykając jej szyi dłonią. Poczuła nieprzyjemny chłód jego dłoni, ale się nie odsunęła  Patrzyła na niego , nie cofnęła wzroku. Po chwili mężczyzna wstał i wyszedł z pokoju. Poczuła ulgę, nie czuła już palącego bólu na szyi, ale także mogła już wstać.
-Możemy teraz porozmawiać?- zapytał grzecznie Zeref podając jej dłoń  Znów popatrzyła na niego niepewnie, ale skorzystała z pomocy i ruszyła zaraz za nim trzymając delikatnie jego dłoń.

-Musimy ratować Lucy!!- krzyczał w wniebogłosy wyrywając się ze strasznego ucisku mistrza. Jego złość była nie do opanowania, chciał jak najszybciej
-Natsu uspokój sie!- krzyknęła Erza zaciskając mocno pieści. Była wściekła tak samo jak Natsu, ale musieli myśleć racjonalnie, nie mogli ruszyć bez żadnego planu na najpotężniejszego maga świata.
-Ona nas potrzebuje!- krzyczał dalej próbując sie wyrwać, co jednak nie dawało skutków , gdyż mistrz był nieustępliwy.
-Natsu- odezwał się zapłakany Happy.
-Co z z was za przyjaciele co?!- jego krzyk odbił się echem po całej gildii  Każdy momentalnie ucichł i spojrzał na salamandra. Jego słowa zabolały każdego, ale co najgorsze nikt nie potrafił na to w żaden sposób odpowiedzieć. Nie mieli żadnego planu, nie potrafili jej uratować.
-Mistrzu- odezwała się Erza nie wiedząc co robić.
-Natsu, uratujemy ją, Lucy jest nasza towarzyszka, jest jedną z nas, więc uspokój się- odezwał się Gray i ku jego zdziwieni chłopak przestał się ruszać i spojrzał na lodowego maga.
-Nie rozumiecie- odparła uspokajać się całkowicie. Mistrz przyjrzał mu sie uważnie po czym puścił go. Dragneel od razu upadł na kolana, a jego głowa była spuszczona w dół. Jego zaciśnięte pieści wbijały sie niemal w podłogę.
-Co sie dzieje, powiedz!- krzyknęła w końcu Levi, tak samo chciała jak najszybciej uratować swoją przyjaciółkę.
-Nie pamiętam- każdy spojrzał po sobie nie rozumiejąc o co chodzi chłopakowi.
-Natsu co się dzieje?- zapytała Wendy podchodząc bliżej.
-Nie pamiętam jej uśmiechu, dlaczego? Nie mogę sobie przypomnieć jej głosu, jakby Zeref zabrał nie tylko ją, ale także cześć jej z mojego życia- odparł chłopak chwytając się dłońmi za włosy i szarpiąc za nie, jakby to miało pomóc mu sobie przypomnieć. Każdy spojrzał na niego z niedowierzaniem, a potem na mistrza.
-Zaczęło sie- odezwała sie z przerażonymi oczyma Charla.



Patrzył z uśmiechem na obraz wiszący na ścianie  Tak bardzo brakowało mu czasami tych czasów, gdy byli dziećmi. Tego beztroskiego życia, gdzie nie musiał się obawiać tego co go czeka, gdzie miał wszystko co potrzeba do bycia szczęśliwym  Obraz przedstawiał jego jako małego chłopca bawiącego sie papierowymi samolotami. Obok niego na kocu siedział niebiesko włosy chłopak z uśmiechem na twarzy jedząc kanapkę. Nad nimi zaś stała zaś śliczna białowłosa dziewczyna z szerokim uśmiechem i latawcem. Każdy dzień był wtedy zabawą. Był zawsze najmłodszy, ale dobrze wtedy się z nimi dogadywał. Jego starsza siostra zawsze trzymała nad nimi piecze, zawsze sie nimi opiekowała  Nie posiadali rodziców, stracili ich przez panująca chorobę w ich wiosce, przeżyli i dawali sobie jakoś radę, ale z dnia na dzień było coraz gorzej i wtedy zjawił sie ten chłopak. Był w wieku jego siostry, pomógł im, zaproponował pomoc. I wtedy ich dni zaczęły znów nabierać sensu, ich życie się zmieniło.Az to tego feralnego wypadku.
-Znów wspominasz- usłyszał tak bardzo mu znany głos.
-Czy przypadkiem nie masz jakiejś sprawy z mistrzem?- odezwał sie szybko siadając na swoim łóżku  Nie zaszczycił go swoim wzrokiem.
-Już skończyłem, teraz tylko musimy czekać aż porozmawia z nią o swoim planie- odparł siadając obok niego i patrząc na obraz wiszący przed nimi.
-Rozumiem- odparł białowłosy i chciał wstać, lecz Seitaro szybko go zatrzymał.
-Dotrzymam obietnicy- powiedział patrząc na niego poważnym wzrokiem. Akihito spojrzał na niego nie rozumiejąc na początku, ale po chwili wyrwał swoją dłoń i ze smutkiem ruszył w stronę drzwi.
-Ona już nigdy nie powróci- po tych słowach wyszedł z pokoju i trzaskając drzwiami skierował się w lewo, by móc się chwilę przejść.



-Proszę przemyśl to, powiedziałem ci wszystko jeśli masz jakieś pytania pytaj śmiało. Jeśli tylko sie nie zgodzisz to zrobię tak jak obiecałem, wiem że to o co proszę nie jest łatwym wyborem, ale zastanów sie do jutra, a tym czasem dostaniesz pokój i będziesz mogła wziąć prysznic   to wszystko co przed chwilą usłyszała, musiała się z tym przespać, musiała pomyśleć. Kiwnęła tylko głową po czym ruszyła za czarnowłosym mężczyzna  Zaprowadził ją do normalnego pokoju, były w nim okna i osobna łazienka. Zostawił ją sama mówiąc gdzie może go znaleźć. Szybko opadła na łóżko po czym skuliła sie i zaczęła myśleć co ma z tym wszystkim zrobić. Co teraz robić, tu nie chodziło tylko o nią. Zwinęła się w kłębek a z jej oczu poleciały łzy. Jednak szybko je otarła i usiadła. Musiała sie wziąć w garść  nie mogła zawieść swoich przyjaciół. Szybkim krokiem skierowała się do łazienki gdzie wzięła odświeżający prysznic.


Nie rozumiał jednego, może lubił sie bawić dziewczynami, ale nigdy nie pisał sie na to ze będzie robił za niańkę dla tej dziewuchy, faktycznie chciał sie nią pobawić, ale żeby od razu traktować ją jak księżniczkę. Nawet nie pukając otworzył drzwi do jej pokoju.
-Przyniosłem ci ....- nie dokończył, gdyż zobaczył dziewczynę stojącą nad toaletką i przeczesującą włosy. gdy tylko go ujrzała w lusterku to obróciła się w jego stronę ze zdziwieniem. Chłopak opuścił tacę na której przyniósł jej jedzenie i patrzył na nią jak zahipnotyzowany. Jej rozpuszczone włosy opadały delikatnie na jej ramiona, a dzięki poświacie słońca robiły sie jaśniejszej, prawię białe. Miała na sobie jasno niebieską sukienkę. Chłopak zrobił krok w przód dziewczyna zaś odsunęła się do tyłu.
-Ty...- odezwała się i chciała krzyknąć gdy chłopak zaczął sie zbliżać , ale nic jej nie zrobił. Poczuła jego ciepłe ramiona oplatające jej ciało.
-Haru- wyszeptał jej koło ucha i ścisnął ją jeszcze mocniej. Chciała sie wyrwać  ale czuła sie bezpiecznie, strasznie bezpiecznie. Sama nie wiedziała co robi, ale nie odepchnęła go i wtuliła się w niego, czując się przy nim bezpiecznie.
-Nastu- szepnęła a z jej oczu popłynęły łzy. Wtulona w chłopaka spojrzała w niebo za oknem i delikatnie się uśmiechnęła.- Przepraszam przyjaciele, dziękuje wam za wszystko. Sayonara- powiedziała cicho po czym zamknęła oczy i znów wtuliło głowę w pierś chłopaka.


Nikt nie potrafił zrozumieć się dzieje, ale to co powiedział Natsu było prawdą. Nie potrafili sobie przypomnieć jak Lucy znalazła się w ich gildii, ile czasu spędzili z nią. Niektórzy nie pamiętali nawet już jej głosu.
-Co sie dzieje?- przestraszona Levy upadła na kolana a w jej oczach było wyraźnie widać przerażenie.
-Levi- krzyknął Droy podbiegając do niej .
-Mistrzu- krzyknęła Mira zwracając się do mistrza, lecz ona patrzył na to wszystko bezradnie. Nie wiedział co robić, nie wiedział co się dzieje.
-Lucy, Lucy, Lucy proszę - mówił do siebie Natsu ciągle trzymając się za głowę
-On kazał nam zapomnieć- odezwał się Gray patrząc z niedowierzaniem na załamanego salamandra.
-Musimy ją ratować- krzyknęła Erza.
-To koniec- odparł mistrz zamykając oczy. Każdy spojrzał na niego z niedowierzaniem po czym jakby ktoś rzucił czar wszyscy opadli na ziemię.

---------------------------------------------------

Rozdział miał być wcześniej , ale znalazłam sobie nową miłość ;] Zaczęłam oglądać Katekyo Hitman Reborn po czym skończyłam Animę i jestem w strasznej agonii bo kończę czytać mangę i jakoś nie mogę sie pogodzić z tym ze to już będzie koniec. Do tego bracia namówili mnie na oglądanie nowego Shounena i jakos tak teraz mam kolejnego romansa z Hunter x Hunter, ale jakoś sie postarałam i jest nowy rozdział. Mam nadzieję że chodź troszkę wam sie spodoba buźki;*