sobota, 16 sierpnia 2014

Dawno dawno temu....

Eto.. wiec dość dawno mnie tu nie było. Nie zawieszam bloga i obiecuję nadrobić ten stracony czas. Postaram się jak najszybciej dodać nową notkę i mam nadzieję że jeśli ktoś jeszcze czyta tego bloga to nie zabije mnie za tak długą nieobecność ;)


wtorek, 14 stycznia 2014

17. Decyzje

Ogień mimo swego ciepła jest jednym z najniebezpieczniejszych żywiołów, a do tego jeśli ktoś nie potrafi się nim posługiwać nie powinien w  ogóle wchodzić w jego posiadanie. Wszystko płonęło, ogień był coraz większy, a ona nie mogła się ruszyć, patrzyła na to wszystko z przerażeniem w oczach. Dlaczego coś takiego ją spotkało. Słyszała jak ludzie wołają o pomoc, a ona? Ona nie mogła nawet się ruszyć o milimetr. Ciągle patrzyła jak ludzie są pożerani przez płomienie, a mimo że działo się to koło niej to nic nie czuła, ogień palił jej skórę , ale ona nie odczuwała tego.
-Proszę przestań!- krzyknęła, ale na nic, jej krzyk był niesłyszalny. Ludzie błagali o pomoc, ale jakby jej nie zauważali, jakby nie istniała. Czułą się taka bezbronna, jej ciało w ogóle nie chciało słuchać jej rozkazów. Jakby nie należało już do niej.
-Lucy!- usłyszała swoje imię i spojrzała w bok. Nie mogła w to uwierzyć widziała siebie stojąca w płomieniach. Uśmiechała się delikatnie , a jej ręka coś pokazywała. Chciała się uratować, ale jej wysiłek szedł na nic, nie ruszyła się nawet o milimetr. Chciała wyciągnąć dłoń w stronę swojego ciała i zdała sobie sprawę z tego że to nie jest jej ciało. Ze jej świadomość nie jest w jej ciele. Miała męskie dłonie i po chwili zdała sobie sprawę ze to ona jest osobą która to wszystko zrobiła. To ona podpaliła całe miasto, to ona zabiła siebie…
Krzyknęła głośno otwierając oczy i rozglądając się. Pierwsze co zauważyła to biały sufit i oślepiające słonce. Nie była w stanie sobie przypomnieć gdzie jest i co tu robi. Powoli zaczęła się podnosić, a wtedy do pokoju wpadł różowo włosy chłopak z wielkim uśmiechem. Coś krzyknął i zbliżał się do niej, a za nim wpadło jeszcze więcej osób. Jej oczy momentalnie się rozszerzyły.
-NIE!- krzyknęła spadając z łóżka do tylu i opierając się o ścianę. Przyłożyła dłonie do głowy i patrzyła na nich przestraszonym wzrokiem.
-Lucy?- szepnął zdezorientowany Natsu przyglądając się jej. Zrobił krok w przód, ale dziewczyna znów krzyknęła.
-Nie zbliżaj się!- nikt nie rozumiał o co chodzi, przecie żak długo jej nie widzieli, tak długo spała a teraz nawet nie mogli się nacieszyć jej przebudzeniem. Patrzyła na nich przerażona , chciała żeby stąd wyszli, żeby zostawili ją samą. Bała się , nie wiedziała dlaczego ale bała się ich. Widziała jak zza chłopaka wychodzi jakiś niski staruszek i rozkazuje im wszystkim wyjść, co każdy robi niechętnie, a chłopak który wpadł pierwszy jeszcze się o coś kłóci i w ostateczności jakaś czerwownowłosa dziewczyna wyciąga go siłą, patrząc na blondynkę smutnym wzrokiem.
-Lucy możesz wstać?- zapytał dziadek podając jej dłoń. Dziewczynę przełknęła ślinę i nie korzystając z pomocy wstała powoli i opierając się o łóżko znów na nim usiadła. Nie miała zbyt wiele siły, a jej mięsnie po tak długim snie były zmęczone.
-C…co ja tu robię?- zapytała trochę niepewnie patrząc na dziadka. On tylko westchnął i usiadł na łóżku obok.
-Nie pamiętasz nas?- zapytał chcąc się dowiedzieć co może być tego przyczyną. Dziewczyna pokiwała przecząco głową. –A co ostatnie pamiętasz?- może tak uda mu się coś na to poradzić. Lucy przez chwilę siedziała cicho zastanawiając się nad odpowiedziała po czym usiadła wygodniej.
-Ojciec, opuściłam posiadłość, miałam dość. Chciałam być magiem- odpowiedziała po chwili patrząc na swoje dłonie. – moje klucze- powiedziała głośniej a mistrz pokazał jej szafkę  gdzie leżały. Dziewczyna od razu je przytuliła uśmiechając się do siebie.
-To dziwne powinnaś nas pam…- nie dokończył gdyż drzwi otworzyły się z wielkim hukiem i do środka weszła starsza kobieta z posępną miną.
-To moja sprawka Makarov
-Porylusca co to znaczy?- zapytał nie rozumiejąc jej słów. Kobieta podeszła do blondynki. Dotknęła delikatnie jej czoła po czym spojrzała znów na mistrza Fairy Tail.
-Odprowadzę ją do domu, a  potem porozmawiamy- odparła po czym pomogła dziewczynie się zebrać. Każdy patrzył z zaciekawieniem jak starsza kobieta wyprowadza ich przyjaciółkę, ale na polecenie mistrza nikt nie nawet nie ruszył o krok.
-Dlaczego!- krzyknął Natsu który chciał pobiec za Lucy i z nią porozmawiać, udać się na misje, cokolwiek. Jednak nie uzyskał odpowiedzi, Makarov siedział na barze wpatrzony w wejście do gildii także czekając na wyjaśnienia.

Odprowadziła dziewczynę pod sam dom. Wprowadziła ja do środka uważnie się jej przyglądając. Lucy wchodząc do środka uważnie się rozglądała po pomieszczeniu, znała każdy zakamarek chociaż nie byłą pewna dlaczego. Spojrzała na kobietę która stała za nią.
-Mój ojciec…- szepnęła i podeszła do półki ze zdjęciem na którym była ona i jej rodzice. Wiedziała że nie żyję, a jednak brakowało jej kilku elementów układanki. Skąd wzięła się w Magnolii, dlaczego obudziła się w jakiejś dziwnej gildii i dlaczego  miała taką pustkę w głowię. Pamiętała że opusciłą dom, potem mieszkała w tym mieszkaniu , brała udział w misjach… ale zawsze sama, nigdy nie dołączyła nigdzie, mieszkała sama, wychodziła na misje sama , jadała sama. Była po prostu sama.
-Skąd pani mnie zna?- zapytała i dotknęła swojej głowy.
-Przez ostatnie wydarzenia możesz mieć delikatne zaburzenia pamięci z ostatnich wydarzeń, ale to tylko od ciebie zależy czy sobie je przypomnisz, ta gildia znalazła cię nieprzytomną , musiałaś zostać zaatakowana na jednej ze swoich misji i oni ci pomogli dlatego tam byłaś- odparła kobieta po czym się odwróciła i wyszła z jej mieszkania zostawiając ją samą. Dziewczyna przez chwilę patrzyła na zamykające się drzwi. Westchnęła i usiadła na łóżku przeczesują swoje włosy. Dlaczego miała taką pustkę w głowię? Dlaczego wydawało jej się że zapomniała o czymś ważnym? Dlaczego na widok tamtego chłopaka zrobiło jej się tak ciepło na sercu, a zarazem przestraszyła się lekko? Kim byli tamci ludzie i co ona u nich robiła? Zacisnęła mocno dłonie na kolanach i spojrzała na nie. Na prawej ręce poczuła jakby czegoś jej brakowało, jakby ktoś ukradł cząstkę jej duszy.

Każdy z niecierpliwością w gildii czekał na powrót Porylusci i na jej wyjaśnienia. Nikt nie rozumiał dlaczego dziewczyna nic nie pamiętała , a do tego żadne z nich nie mogło nawet się z nią dobrze przywitać, ani jej zobaczyć. Gdy tylko drzwi gildii zaczynały się otwierać każdy wyczekiwał spotkania z tą kobietą, którą zawsze im pomagała, ale ponoć nienawidziła magii jak i wszystkich gildii.
-Coś z nią zrobiła!?- krzyknął wściekły Natsu i zaczął podążać w jej kierunku, ale został momentalnie zatrzymany przez swojego mistrza i przygwożdżony do ziemi. Kobieta zmierzyła go chłodnym spojrzeniem i nie weszła dalej tylko przystanęła przy wejściu do gildii i cicho westchnęła.
-Porylusco?- odezwał się mistrz, mierząc ją dokładnie swoim wzrokiem. Rzadko kiedy bywał poważny , chyba że to dotyczyło jego dzieci, jego małych magów.
-Wymazałam jej wspomnienia związane z wami- wyjaśniła szybko. Natsu z powrotem zaczął się wydzierać i wyrywać, ale znów został szybko uciszony, tym razem przez Erze i Greya, którzy zmierzyli kobietę chłodnymi spojrzeniami.
-Nie miałaś prawa!- tym razem złość aż kipiała nawet z Greya, który traktował Lucy niczym siostrę.
-Lucy jest jedną z nas i nic tego nie może zmienić !- tym razem krzyknęła Levi wyrywając się z zaciśniętymi piąstkami. Za nią stanęli Jet i Droy kładąc jej dłonie na małych ramionach i kiwając potwierdzająco głowami.
-Może uciszysz te bandę durniów zanim nie skończę- dodała kobieta i założyła dłonie na piersiach patrząc tylko i wyłącznie na Makarova. Ten westchnął ciężko, widząc że każdy aż wyrywa się by powiedzieć coś Porylusce.
-Dajcie jej skończyć- powiedział mistrz piorunując wszystkich spojrzeniem. Kobieta  czując na sobie wrogie spojrzenia, znów westchnęła i zaczęła mówić.
-Myślicie że wam jest ciężko, a co ta dziewczyna ma powiedzieć? Nigdy nie zwróciliście uwagi na jej uczucia prawda młody smoku- tu w końcu spojrzała na Dragneela, który na chwilę obecną się uspokoił i zaczął wsłuchiwać w słowa kobiety – nie zdałeś sobie sprawy że może cierpieć po tym zajściu prawda? Wiedzieliście że nim dołączyła do waszej gildii to nigdy nie była atakowana ani porywana? Że jej życiu nigdy nic nie groziło? Ale odkąd jest z wami za każdym razem coś się dzieje i to ona jest punktem kulminacyjnym w tym wszystkich. Dlatego wymazałam jej wspomnienia o was, jednak można to odwrócić- powiedziała a wszyscy spojrzeli po sobie. Tym razem nikt się nie odezwał tylko wsłuchiwał w słowa kobiety, którą widząc ich zainteresowanie uśmiechnęła się delikatnie , ale szybko ten uśmiech znikł z twarzy zastępując go grymasem – jeśli wy będziecie tego pragnąc, a także ona będzie czułą pustkę i będzie pragnąc sobie przypomnieć jej wspomnienia wrócą, ale to zależy tylko od niej czy będzie chciała znów cierpieć- zakończyła swój monolog i odwróciła się z zamiarem opuszczenia gildii. Nikt jej nie powstrzymywał, więc kobieta stwierdziła że musieli sobie wziąć do serca jej słowa. Każdy patrzył na siebie z bezradnością. Tylko Salamander stał na środku gildii z zaciśniętymi pięściami i wzrokiem utkwionym w ziemię.
-Natsu- Erza położyła dłoń na jego ramieniu, ale on szybko ją strzepnął i spojrzał wymownie na całą gildię.
-I co? Myślicie że na to pozwolę? Że ratowałem ją po to żeby znów ją stracić?!- krzyknął i chciał wyjść z gildii, ale znów poczuł że ktoś go zatrzymuje. Znów spojrzał na sprawcę, jednak tym razem nie odepchnął tej dłoni. Była to mała Wendy, miała w oczach łzy i patrzyła tymi wielkimi oczyma wprost na chłopaka.
-Panie Nastu niech pan przestanie! – krzyknęła dławiąc się łzami. Każdy patrzył na nią zszokowany
-Wendy…- szepnęła Charla, ale dziewczyna jeszcze nie skończyła.
-Jeśli pani Lucy ma nas nie pamiętać to wolę żeby tak było, niż znów patrzeć jak cierpi. Nie chce znów patrzeć jak pani Lucy umiera na naszych oczach. Wole widzieć ją uśmiechniętą na ulicy niż wykrwawiającą się jak wtedy w jaskini- dziewczynka mówiła przez łzy, a każdy patrzył na to z bólem w sercu. Wiedzieli że ona ma racje, ale czy potrafili teraz żyć bez tej dziewczyny. Natsu chwilę tak stał patrząc zszokowany na twarz niebieskowłosej, po chwili jednak wyszarpał rękę z jej małych rączek i ruszył w stronę wyjścia bez słowa.
-Panie Natsu!- krzyknęła Wendy, ale tym razem to Erza położyła dłoń na jej ramieniu uśmiechając się delikatnie.
-Nie martw się, nie pozwoli by Lucy znów cierpiała- po tych słowach spojrzała na znikającego chłopaka i odwróciła się z zamiarem wybrania jakiejś misji. Musiała teraz zapełnić czym umysł, tak samo jak każdy.

Szedł zdenerwowany tym wszystkim. Dlaczego gdy wychodzili z jednej opresji nagle znajdowali się w następnej? Dlaczego znów czuł jak ją traci? Zdenerwowany uderzył o jeden z budynków po czym przeklął siarczyście pod nosem. Znów był bezsilny. Wiedział że jego przyjaciel znajdował się tuż koło niego i czuł się tak samo.
-Um… przepraszam- usłyszeli przed sobą i nie wiedząc kiedy znaleźli się pod mieszkaniem gdzie mieszkała Lucy i to akurat ona stała przed budynkiem i z lekkim uśmiechem patrzyła na nich jakby te miesiące nie minęły, jakby wszystko było tak jak dawniej, ale chłopak wiedział że już tak nie jest. Nie będzie mógł wchodzić do niej bez pukania, nie będzie z nią na misjach, nie będzie widział codziennie jej uśmiechów, a razem z Happym nie będzie już mógł z niej żartować…
- Dziękuję bardzo za pomoc, nie sądziłam że zemdleje na misji i że ktoś z gildii mi pomoże. Przepraszam też za moje wcześniejsze zachowanie i dziękuje ci….- zacięła się chwilę ukłoniła lekko i wtedy zorientowała się że nawet nie wie jak chłopak ma na imię.
-Natsu…- szepnął chłopak patrząc na nią. Miał ją na wyciągnięcie ręki, a mimo to nie mógł się ruszyć nawet o krok.
-Natsu- uśmiechnęła się tak jak zawsze odgarniając kosmyk włosów za ucho. Spojrzała na chwilę na dół , a widząc plączącego towarzysza chłopaka kucnęła delikatnie.- Co jest malutki- dotknęła jego główki i jemu także posłała szczery uśmiech. Kotek zaszlochał i patrzył na nią niedowierzając dalej. On tylko pokiwał przeczącą głową i przetarł swoje łzy. Dziewczyna nie wiedząc co się za bardzo dzieje wstała pomachała im i zaczynała się odwracać gdy poczuła jak ktoś łapię ją za nadgarstek a po chwili poczuła jak czyjeś ramiona mocno ją obejmują. Poczuła się bezpiecznie i tak bardzo znajomo. Miała ochotę oddać ten uścisk, ale nie potrafiła, cos ją blokowała. Wdychała przez chwilę zapach chłopaka, jednak po chwili została przez niego delikatnie odsunięta i spojrzała na niego zdezorientowana. Uśmiechał się od ucha do ucha pokazują jej swoje białe ząbki. Musiała przyznać że ten jego uśmiech był zaraźliwy bo też się uśmiechnęła.
-Wybacz, ale musimy już lecieć, jeśli będziesz czegoś potrzebować to Fairy tail stoi otworem- pomachał jej i szybko ją opuścił. Patrzyła jeszcze chwilę za nim, po czym przyłożyła prawą dłoń do serca i poczuła ból. Potrząsnęła jednak głową i ruszyła z powrotem do swojego przytulnego mieszkanka. Chłopak w tym samym czasie coraz to bardziej zwalniał , a jego uśmiech powoli znikał z twarzy.
-Natsu?- szepnął Happy doganiając go i lecąc nad nim. Patrzył jak chłopak przeciera oczy i smutno się uśmiecha do niego.

-Skoro nie mogę jej chronić w gildii, będę ją chronił z daleka- po tych słowach Happy także delikatnie się uśmiechnął i także ruszyli do swojego domu.




poniedziałek, 6 stycznia 2014

16. Na ratunek

Śmierć nieubłagalnie go ścigała, ale on nie mógł się tak po prostu poddać. Mimo że poruszali się magicznym pojazdem nic mu nie było, nie tracił przytomności, ale trwał. Mimo własnych obrażeń nie myślał o sobie, tylko o kruchej istocie którą trzymał w dłoniach. Jej oczy były zamknięte , a skóra coraz bardziej zimna. Nie potrafił jej puścić, trzymał ją w swoich objęciach tak mocno, że jego przyjaciele zaczęli się trochę obawiać. Rana na jego brzuchu coraz bardziej się otwierała, ale nie zwracał uwagi nawet na ból. Teraz najważniejsze dla niego było życie jego przyjaciółki. Nie potrafił sobie wyobrazić życia bez niej. Wtedy w jaskini gdy uśmiechała się tak promiennie do niego, gdy jej dusza opuszczała ciało by udać się do krainy duchów myślał że jego serce się zatrzyma. Była ich jedynym łącznikiem ze światem duchów, więc mógłby już więcej nie ujrzeć jej uśmiechu. Nie potrafiłby się pogodzić z tym że więcej jej nie zobaczy. Spojrzał na jej bladą twarz i przeklną w myślach. Był zbyt słaby by ją uratować, by jej pomóc, a teraz przez to ona cierpi, umiera na jego rękach.
-Nie da się szybciej?- powiedział niecierpliwy. Posłali Charle i Happiego by powiadomić wcześniej mistrza o stanie dziewczyny by wezwali Porylusce która na pewno pomoże ich przyjaciółce. Erza co jakiś czas zmieniała się z innymi którym zostało trochę magii by jak najszybciej dojechać do gildii. Każdy widział że dziewczyna w oczach słabnie.
-Lucy nie waż się umierać, ni tu nie teraz- szeptał Natsu dotykając jej ziemnego czoła swoim.- pamiętasz mieliśmy przeżyć przygodę, miałaś się razem z nami bawić. Lucy przed tobą jeszcze tyle lat świetnego życia. Kiedyś założysz rodzinę, będziesz się jeszcze z tego śmiać, ale nie waż mi się tu umrzeć, proszę- szeptał do niej a po jego policzka spływały łzy. Przez to dziewczyna sama wyglądała jakby roniła łzy, gdyż jego spadały na jej policzki. Chłopak po chwili poczuł jak ktoś dotyka jego ramienia, al. Nie odwrócił nawet na chwile wzroku od dziewczyny, cały czas na nią patrzył.
-Panie Natsu- szepnęła Wendy z łzami w oczach, nie potrafiła sobie wyobrazić fairy tail bez panienki Lucy, bez jej kłótni z Natsu jej śmiechu i pozytywnego nastawienia. Nie potrafiła sobie wyobrazić że spotka w swoim życiu kogoś kto potrafi każdego obdarować swoją miłością.
-Natsu musicie się spieszyć- pojawił się nagle Loki , a jego ozy wyrażały determinacje- mimo że król duchów dał jej trochę naszej magii różni się ona od waszej dlatego ucieka z niej razem z jej życiem. Nie zostało jej wiele czasu, jeśli się nie pośpieszycie ona….
-WIEM!- krzyknął Natsu i pierwszy raz spuścił wzrok z Lucy i przeniósł swoje załzawione oczy w stronę ducha lwa.- Wiem , wiem to ale ja..ja..ja jestem bezsilny, nie mogę zrobić nic by jej pomóc, mogę tylko teraz próbować do niej mówić , nic nie mogę zrobić jestem słaby ja… dlaczego nie ja dlaczego ona- każdemu się serce łamało gdy widział wiecznie uśmiechniętego Natsu w takim stanie. Loki był w szoku widząc tą scenę. Poprawił okulary na nosie .
-Natsu czy ty….- nie dokończył gdyż wóz podskoczył i wszyscy spojrzeli przed siebie. Nareszcie ujrzeli wejście do miasta, co oznaczało że już za niedługo będą w gildii.
-Natsu!- usłyszeli krzyk i po chwili zobaczyli zapłakanego ale i uradowanego małego kotka- już czekają!- dopowiedział i tym razem leciał tuż nad wozem bacznie się przyglądając dziewczynie. Rożowowłosy od razu wziął dziewczynę mocniej przytulił do swojej piersi i wstawał powoli by jak najszybciej dotrzeć do środka gildii gdzie czeka pomoc. Gdy Erza zaczynała już hamować chłopak wyskoczył z dziewczyna i wpadł niczym piorun do gildii.
-MISTRZU!


Szedł zarośniętymi trawami rozkoszując się ciepłym wiatrem który go otulał. A wiec jego plan który próbował już od tak dawna zrealizować nie poskutkował.  Tyle czasu spędził na obmyślaniu go ,a mimo to nie poskutkowało. Westchnął ciężko po czym runął na plecy na ziemię, patrzył w niebo. Mimo że nie dał rady zabić aknologi, to przynajmniej był w stanie zobaczyć znów mała Hikari, która zostanie uwolniona dopiero wtedy gdy umrze ten przez którego się tam znalazła. Przykro mu było tylko z powodu że musiał w to wplątać magów fairy tail, że zafundował sobie ich nienawiść do końca ich dni, bo przecież nie jego. On nie umrze tak łatwo, mimo żeby chciał jego żywot będzie jeszcze długi.
-Zerefie- usłyszał swoię imię i uśmiechnął się delitaknie.
-Myślałem że tylko magia duchów może ci stamtąd uwolnić- powiedział i otworzył swoje oczy. Odniósł się do pozycji siedzącej i zauważył koło siebie Hikari która siedziała koło niego.
-Król duchów dał mi trochę swojej energii , może wiedział że potrzebuję trochę wolności- odparła przyglądając się niebu. Tak dawno go nie widziała.
-Chciałbym wrócić do tych czasów- on także się zamyślił na chwilę, ale wyczuł jej przenikliwe spojrzenie na sobie więc znów odwrócił się w jej stronę.
-Musimy zostawić ten świat Zerefie, musimy zabić aknologię, muszę umrzeć i ja i ty, musimy zostawić świat w ich rękach, on już do nas nie należy- odpowiedziała na jednym tchu po czym nawet nie używając rąk uniosła się tak że znów nie dotykała nogami podłoża. Uśmiechnęła się do niego promiennie ucałowała go w czoło.
-Wybacz że zostawiam naszą śmierć na twoich barkach, kocham cię Zerefie- po czym jej ciało zaczęło powoli zanikać, a on znów upadł na ziemie plecami i westchnął.
-Wiem- po tych słowach zamknął oczy. Musiał coś w końcu z tym zrobić, dla niej, dla tej która tyle poświeciła dla nich.


Dostali zakaz wchodzenia do pokoju gdzie Porylusca zajmowała się Lucy. Każdy z niecierpliwością czekał na jakiś znak od niej o stanie ich przyjaciółki, ale mimo upływu czasu nikt z pokoju nie wychodził. W pokoju znajdowała się Lucy, Porylusca i mistrz. Czekali chociaż na ały znak o stanie jej życia. Ale nikt nawet nie pomyślał żeby wejść i przeszkadzać, nawet Dragneel który już nie jeden raz podchodził do drzwi chwytał za klamkę , jednak w ostateczności rezygnował nie chcąc ich rozpraszać.
-Natsu powinieneś dać się opatrzyć- podeszła do niego Mira , ale on strzepnął jej rękę którą położyła na jego ramieniu. Nie chciał być opatrywany, chciał by jego Lucy wróciła do niego cała i zdrowa.
-Nie potrzebujemy idioto kolejnej śmiertelnie rannej osoby, myślisz że siedząc tu tak rannym pomożesz jej? Zastanów się co by Lucy zrobiła gdybyś tak siedział z taka raną ? weź się w garść!- krzyknął do niego Gray, mimo że także był załamany z powodu Lucy, potrafił normalnie myśleć. Natsu zjechał go spojrzeniem, nie miał ochoty się z nim kłócić i niechętnie przystał na to że trzeba opatrzeć mu rany. Mira uśmiechnęła się dziękując w duchu Grayowi że przegadał w końcu salamandrowi do rozumu. Mimo że się ciągle kłócili to jednak byli najlepszymi przyjaciółmi. Natsu pozwolił opatrzeć swoje rany, a godziny mijały nieubłagalnie. Zbliżał się wieczór i większość magów została odesłana do domów, a w szczególności ci którzy wrócili ranni z misji, jednak oni najbardziej nie chcieli wracać. Chcieli zostać i pilnować swojej przyjaciółki. Została ich tylko garstka czekająca na jakieś wieści. Siedzieli już tam dobre sześć godzin a oni dalej nie wiedzieli co ze stanem ich przyjaciółki. Po chwili jednak drzwi się uchyliły i zobaczyli w nich swojego mistrza z nieciekawą miną. Spojrzał po wszystkich, widział na ich twarzach wyczekiwanie na jakieś wyjaśnienia.
-Co z nią!?- pierwszy wyrwał się Natsu klęcząc koło mistrza i trzymając go za ramiona. Makarov delikatnie zrzucił ręce chłopaka z siebie i obszedł go naokoło.
-Możesz wejść, ale tylko ty i na chwilę- powiedział suchym głosem i ruszył w stronę lady gdzie przeważnie siedział. Każdy spojrzał po sobie i przełknął głośno ślinę. Natsu nie czekając na nic dłużej wstał i powoli skierował się w stronę lekko uchylonych drzwi. Nie był pewny co teraz ma uczynić, ale zamknął za sobą drzwi i pierwsze co ujrzał to Porylusce odwróconą w jego stronę plecami i schylającą się nad blondynką. Gdy podszedł bliżej wyraźnie zobaczył zabandażowaną twarz Lucy, jej obandażowane ręce i spokój na twarzy. Wyglądała jak anioł wśród białej pościeli. Wyglądała jakby… nie potrafiło mu to nawet przejść przez myśl. To że mógł ją stracić , że przez to że nie potrafił jej uratować mógł ja stracić.
-Podejdź młody smoku- powiedziała starsza kobiety odwracając się w jego stronę. Ruszyła w jego kierunku i zatrzymała się pry nim.
-Czy ona…?- spojrzał przerażony na kobietę, a ta obdarzyła go zimnym spojrzeniem.
-Dziewczyna straciła prawie cala magiczna moc, ciężko było przywrócić jej chociaż cząstkę , ale jakoś się udało, teraz wszystko zależy od niej czy będzie walczyć czy jednak postanowi was zostawić. Lepiej żeby nie przyjmowała za dużo gości, jej ciało musi teraz wypoczywać, ale także musi być pilnowana gdyby jej stan się pogorszył- po tych słowach także opuściła ów pomieszczenie a młody smok w końcu mógł chociaż na chwilę odetchnął z ulgą. Usiadł na krześle obok niej i dotknął jej lodowatej dłoni. Uśmiechnął się do niej ciepło i przyłożył jej dłoń do swojego policzka.
-Nie pozwolę by znów cię ktoś skrzywdził- ucałował delikatnie jej dłoń na znak obietnicy, a jedna mała łza spłynęła po jego policzku.

Dni powoli mijały, Lucy codziennie była odwiedzana i pielęgnowana przez przyjaciół. Kolory powoli wracały na jej bladą twarz, a Porylusca mówiła że jej magia powoli wraca. Niestety mimo tego dziewczyna nawet nie drgnęła , gdyby nie to że jej klatka piersiowa unosi się i opada mogli by stwierdzić że dziewczyna jednak ich opuściła. Dni mijały i dłużyły się. Każdy powrócił do wykonywania misji, nawet Natsu co nie bardzo mu wychodziło jednak, ale zawsze gdy wracał to nie odstępował dziewczyny na krok i opowiadał jej wszystko co się wydarzyło. Codziennie trzymał ja za rękę ogrzewając jej schłodzone ciało. Nigdy nie brał misji dłuższych niż na jeden dzień by móc z nią posiedzieć. Nie tylko on był u niej częstym gościem. Wendy codziennie wymieniała kwiaty w jej pokoju. Happy przynosił jej rybki, Gray wraz z Natsu opowiadał co sie dzieje. Levy wraz z Mira przebierały ją i przemywały, a Erza siedziała po prostu i trzymając ją za dłoń. W pokoju można było codziennie usłyszeć śmiech wszystkich, tylko nie jej.

-Lucy wróciłem, wiesz co dziś Gildarts znów wziął nas na wycieczkę, chciałem go zaatakować, ale znów mnie zbył. Hahahahaah jednak muszę jeszcze potrenować by stać się od niego silniejszym i wiesz jak tylko wstaniesz stąd to pójdziemy na jakaś misje razem, jestem dużo silniejszy wiec cię będę bronił-  podszedł do jej łóżka i uklęknął przed nim a uśmiech z jego twarzy zniknął- tylko proszę wstań już , wróć- i tak jak zawsze nic się nie wydarzyła, nawet nie drgnęła. Od dwóch miesięcy dziewczyna leżała w bezruchu, jej magia praktycznie już całkowicie wróciła, ale dziewczyna mimo to nie chciała się budzić. Natsu jak zawsze posiedział z nią dopóki nie został wygoniony przez mistrza. Z ostatnim uśmiechem zostawił ją zamykając za sobą drzwi. Została sama w ciemnym pokoju, gdzie nikogo nie było, tylko ona i jej płytki oddech.