wtorek, 14 stycznia 2014

17. Decyzje

Ogień mimo swego ciepła jest jednym z najniebezpieczniejszych żywiołów, a do tego jeśli ktoś nie potrafi się nim posługiwać nie powinien w  ogóle wchodzić w jego posiadanie. Wszystko płonęło, ogień był coraz większy, a ona nie mogła się ruszyć, patrzyła na to wszystko z przerażeniem w oczach. Dlaczego coś takiego ją spotkało. Słyszała jak ludzie wołają o pomoc, a ona? Ona nie mogła nawet się ruszyć o milimetr. Ciągle patrzyła jak ludzie są pożerani przez płomienie, a mimo że działo się to koło niej to nic nie czuła, ogień palił jej skórę , ale ona nie odczuwała tego.
-Proszę przestań!- krzyknęła, ale na nic, jej krzyk był niesłyszalny. Ludzie błagali o pomoc, ale jakby jej nie zauważali, jakby nie istniała. Czułą się taka bezbronna, jej ciało w ogóle nie chciało słuchać jej rozkazów. Jakby nie należało już do niej.
-Lucy!- usłyszała swoje imię i spojrzała w bok. Nie mogła w to uwierzyć widziała siebie stojąca w płomieniach. Uśmiechała się delikatnie , a jej ręka coś pokazywała. Chciała się uratować, ale jej wysiłek szedł na nic, nie ruszyła się nawet o milimetr. Chciała wyciągnąć dłoń w stronę swojego ciała i zdała sobie sprawę z tego że to nie jest jej ciało. Ze jej świadomość nie jest w jej ciele. Miała męskie dłonie i po chwili zdała sobie sprawę ze to ona jest osobą która to wszystko zrobiła. To ona podpaliła całe miasto, to ona zabiła siebie…
Krzyknęła głośno otwierając oczy i rozglądając się. Pierwsze co zauważyła to biały sufit i oślepiające słonce. Nie była w stanie sobie przypomnieć gdzie jest i co tu robi. Powoli zaczęła się podnosić, a wtedy do pokoju wpadł różowo włosy chłopak z wielkim uśmiechem. Coś krzyknął i zbliżał się do niej, a za nim wpadło jeszcze więcej osób. Jej oczy momentalnie się rozszerzyły.
-NIE!- krzyknęła spadając z łóżka do tylu i opierając się o ścianę. Przyłożyła dłonie do głowy i patrzyła na nich przestraszonym wzrokiem.
-Lucy?- szepnął zdezorientowany Natsu przyglądając się jej. Zrobił krok w przód, ale dziewczyna znów krzyknęła.
-Nie zbliżaj się!- nikt nie rozumiał o co chodzi, przecie żak długo jej nie widzieli, tak długo spała a teraz nawet nie mogli się nacieszyć jej przebudzeniem. Patrzyła na nich przerażona , chciała żeby stąd wyszli, żeby zostawili ją samą. Bała się , nie wiedziała dlaczego ale bała się ich. Widziała jak zza chłopaka wychodzi jakiś niski staruszek i rozkazuje im wszystkim wyjść, co każdy robi niechętnie, a chłopak który wpadł pierwszy jeszcze się o coś kłóci i w ostateczności jakaś czerwownowłosa dziewczyna wyciąga go siłą, patrząc na blondynkę smutnym wzrokiem.
-Lucy możesz wstać?- zapytał dziadek podając jej dłoń. Dziewczynę przełknęła ślinę i nie korzystając z pomocy wstała powoli i opierając się o łóżko znów na nim usiadła. Nie miała zbyt wiele siły, a jej mięsnie po tak długim snie były zmęczone.
-C…co ja tu robię?- zapytała trochę niepewnie patrząc na dziadka. On tylko westchnął i usiadł na łóżku obok.
-Nie pamiętasz nas?- zapytał chcąc się dowiedzieć co może być tego przyczyną. Dziewczyna pokiwała przecząco głową. –A co ostatnie pamiętasz?- może tak uda mu się coś na to poradzić. Lucy przez chwilę siedziała cicho zastanawiając się nad odpowiedziała po czym usiadła wygodniej.
-Ojciec, opuściłam posiadłość, miałam dość. Chciałam być magiem- odpowiedziała po chwili patrząc na swoje dłonie. – moje klucze- powiedziała głośniej a mistrz pokazał jej szafkę  gdzie leżały. Dziewczyna od razu je przytuliła uśmiechając się do siebie.
-To dziwne powinnaś nas pam…- nie dokończył gdyż drzwi otworzyły się z wielkim hukiem i do środka weszła starsza kobieta z posępną miną.
-To moja sprawka Makarov
-Porylusca co to znaczy?- zapytał nie rozumiejąc jej słów. Kobieta podeszła do blondynki. Dotknęła delikatnie jej czoła po czym spojrzała znów na mistrza Fairy Tail.
-Odprowadzę ją do domu, a  potem porozmawiamy- odparła po czym pomogła dziewczynie się zebrać. Każdy patrzył z zaciekawieniem jak starsza kobieta wyprowadza ich przyjaciółkę, ale na polecenie mistrza nikt nie nawet nie ruszył o krok.
-Dlaczego!- krzyknął Natsu który chciał pobiec za Lucy i z nią porozmawiać, udać się na misje, cokolwiek. Jednak nie uzyskał odpowiedzi, Makarov siedział na barze wpatrzony w wejście do gildii także czekając na wyjaśnienia.

Odprowadziła dziewczynę pod sam dom. Wprowadziła ja do środka uważnie się jej przyglądając. Lucy wchodząc do środka uważnie się rozglądała po pomieszczeniu, znała każdy zakamarek chociaż nie byłą pewna dlaczego. Spojrzała na kobietę która stała za nią.
-Mój ojciec…- szepnęła i podeszła do półki ze zdjęciem na którym była ona i jej rodzice. Wiedziała że nie żyję, a jednak brakowało jej kilku elementów układanki. Skąd wzięła się w Magnolii, dlaczego obudziła się w jakiejś dziwnej gildii i dlaczego  miała taką pustkę w głowię. Pamiętała że opusciłą dom, potem mieszkała w tym mieszkaniu , brała udział w misjach… ale zawsze sama, nigdy nie dołączyła nigdzie, mieszkała sama, wychodziła na misje sama , jadała sama. Była po prostu sama.
-Skąd pani mnie zna?- zapytała i dotknęła swojej głowy.
-Przez ostatnie wydarzenia możesz mieć delikatne zaburzenia pamięci z ostatnich wydarzeń, ale to tylko od ciebie zależy czy sobie je przypomnisz, ta gildia znalazła cię nieprzytomną , musiałaś zostać zaatakowana na jednej ze swoich misji i oni ci pomogli dlatego tam byłaś- odparła kobieta po czym się odwróciła i wyszła z jej mieszkania zostawiając ją samą. Dziewczyna przez chwilę patrzyła na zamykające się drzwi. Westchnęła i usiadła na łóżku przeczesują swoje włosy. Dlaczego miała taką pustkę w głowię? Dlaczego wydawało jej się że zapomniała o czymś ważnym? Dlaczego na widok tamtego chłopaka zrobiło jej się tak ciepło na sercu, a zarazem przestraszyła się lekko? Kim byli tamci ludzie i co ona u nich robiła? Zacisnęła mocno dłonie na kolanach i spojrzała na nie. Na prawej ręce poczuła jakby czegoś jej brakowało, jakby ktoś ukradł cząstkę jej duszy.

Każdy z niecierpliwością w gildii czekał na powrót Porylusci i na jej wyjaśnienia. Nikt nie rozumiał dlaczego dziewczyna nic nie pamiętała , a do tego żadne z nich nie mogło nawet się z nią dobrze przywitać, ani jej zobaczyć. Gdy tylko drzwi gildii zaczynały się otwierać każdy wyczekiwał spotkania z tą kobietą, którą zawsze im pomagała, ale ponoć nienawidziła magii jak i wszystkich gildii.
-Coś z nią zrobiła!?- krzyknął wściekły Natsu i zaczął podążać w jej kierunku, ale został momentalnie zatrzymany przez swojego mistrza i przygwożdżony do ziemi. Kobieta zmierzyła go chłodnym spojrzeniem i nie weszła dalej tylko przystanęła przy wejściu do gildii i cicho westchnęła.
-Porylusco?- odezwał się mistrz, mierząc ją dokładnie swoim wzrokiem. Rzadko kiedy bywał poważny , chyba że to dotyczyło jego dzieci, jego małych magów.
-Wymazałam jej wspomnienia związane z wami- wyjaśniła szybko. Natsu z powrotem zaczął się wydzierać i wyrywać, ale znów został szybko uciszony, tym razem przez Erze i Greya, którzy zmierzyli kobietę chłodnymi spojrzeniami.
-Nie miałaś prawa!- tym razem złość aż kipiała nawet z Greya, który traktował Lucy niczym siostrę.
-Lucy jest jedną z nas i nic tego nie może zmienić !- tym razem krzyknęła Levi wyrywając się z zaciśniętymi piąstkami. Za nią stanęli Jet i Droy kładąc jej dłonie na małych ramionach i kiwając potwierdzająco głowami.
-Może uciszysz te bandę durniów zanim nie skończę- dodała kobieta i założyła dłonie na piersiach patrząc tylko i wyłącznie na Makarova. Ten westchnął ciężko, widząc że każdy aż wyrywa się by powiedzieć coś Porylusce.
-Dajcie jej skończyć- powiedział mistrz piorunując wszystkich spojrzeniem. Kobieta  czując na sobie wrogie spojrzenia, znów westchnęła i zaczęła mówić.
-Myślicie że wam jest ciężko, a co ta dziewczyna ma powiedzieć? Nigdy nie zwróciliście uwagi na jej uczucia prawda młody smoku- tu w końcu spojrzała na Dragneela, który na chwilę obecną się uspokoił i zaczął wsłuchiwać w słowa kobiety – nie zdałeś sobie sprawy że może cierpieć po tym zajściu prawda? Wiedzieliście że nim dołączyła do waszej gildii to nigdy nie była atakowana ani porywana? Że jej życiu nigdy nic nie groziło? Ale odkąd jest z wami za każdym razem coś się dzieje i to ona jest punktem kulminacyjnym w tym wszystkich. Dlatego wymazałam jej wspomnienia o was, jednak można to odwrócić- powiedziała a wszyscy spojrzeli po sobie. Tym razem nikt się nie odezwał tylko wsłuchiwał w słowa kobiety, którą widząc ich zainteresowanie uśmiechnęła się delikatnie , ale szybko ten uśmiech znikł z twarzy zastępując go grymasem – jeśli wy będziecie tego pragnąc, a także ona będzie czułą pustkę i będzie pragnąc sobie przypomnieć jej wspomnienia wrócą, ale to zależy tylko od niej czy będzie chciała znów cierpieć- zakończyła swój monolog i odwróciła się z zamiarem opuszczenia gildii. Nikt jej nie powstrzymywał, więc kobieta stwierdziła że musieli sobie wziąć do serca jej słowa. Każdy patrzył na siebie z bezradnością. Tylko Salamander stał na środku gildii z zaciśniętymi pięściami i wzrokiem utkwionym w ziemię.
-Natsu- Erza położyła dłoń na jego ramieniu, ale on szybko ją strzepnął i spojrzał wymownie na całą gildię.
-I co? Myślicie że na to pozwolę? Że ratowałem ją po to żeby znów ją stracić?!- krzyknął i chciał wyjść z gildii, ale znów poczuł że ktoś go zatrzymuje. Znów spojrzał na sprawcę, jednak tym razem nie odepchnął tej dłoni. Była to mała Wendy, miała w oczach łzy i patrzyła tymi wielkimi oczyma wprost na chłopaka.
-Panie Nastu niech pan przestanie! – krzyknęła dławiąc się łzami. Każdy patrzył na nią zszokowany
-Wendy…- szepnęła Charla, ale dziewczyna jeszcze nie skończyła.
-Jeśli pani Lucy ma nas nie pamiętać to wolę żeby tak było, niż znów patrzeć jak cierpi. Nie chce znów patrzeć jak pani Lucy umiera na naszych oczach. Wole widzieć ją uśmiechniętą na ulicy niż wykrwawiającą się jak wtedy w jaskini- dziewczynka mówiła przez łzy, a każdy patrzył na to z bólem w sercu. Wiedzieli że ona ma racje, ale czy potrafili teraz żyć bez tej dziewczyny. Natsu chwilę tak stał patrząc zszokowany na twarz niebieskowłosej, po chwili jednak wyszarpał rękę z jej małych rączek i ruszył w stronę wyjścia bez słowa.
-Panie Natsu!- krzyknęła Wendy, ale tym razem to Erza położyła dłoń na jej ramieniu uśmiechając się delikatnie.
-Nie martw się, nie pozwoli by Lucy znów cierpiała- po tych słowach spojrzała na znikającego chłopaka i odwróciła się z zamiarem wybrania jakiejś misji. Musiała teraz zapełnić czym umysł, tak samo jak każdy.

Szedł zdenerwowany tym wszystkim. Dlaczego gdy wychodzili z jednej opresji nagle znajdowali się w następnej? Dlaczego znów czuł jak ją traci? Zdenerwowany uderzył o jeden z budynków po czym przeklął siarczyście pod nosem. Znów był bezsilny. Wiedział że jego przyjaciel znajdował się tuż koło niego i czuł się tak samo.
-Um… przepraszam- usłyszeli przed sobą i nie wiedząc kiedy znaleźli się pod mieszkaniem gdzie mieszkała Lucy i to akurat ona stała przed budynkiem i z lekkim uśmiechem patrzyła na nich jakby te miesiące nie minęły, jakby wszystko było tak jak dawniej, ale chłopak wiedział że już tak nie jest. Nie będzie mógł wchodzić do niej bez pukania, nie będzie z nią na misjach, nie będzie widział codziennie jej uśmiechów, a razem z Happym nie będzie już mógł z niej żartować…
- Dziękuję bardzo za pomoc, nie sądziłam że zemdleje na misji i że ktoś z gildii mi pomoże. Przepraszam też za moje wcześniejsze zachowanie i dziękuje ci….- zacięła się chwilę ukłoniła lekko i wtedy zorientowała się że nawet nie wie jak chłopak ma na imię.
-Natsu…- szepnął chłopak patrząc na nią. Miał ją na wyciągnięcie ręki, a mimo to nie mógł się ruszyć nawet o krok.
-Natsu- uśmiechnęła się tak jak zawsze odgarniając kosmyk włosów za ucho. Spojrzała na chwilę na dół , a widząc plączącego towarzysza chłopaka kucnęła delikatnie.- Co jest malutki- dotknęła jego główki i jemu także posłała szczery uśmiech. Kotek zaszlochał i patrzył na nią niedowierzając dalej. On tylko pokiwał przeczącą głową i przetarł swoje łzy. Dziewczyna nie wiedząc co się za bardzo dzieje wstała pomachała im i zaczynała się odwracać gdy poczuła jak ktoś łapię ją za nadgarstek a po chwili poczuła jak czyjeś ramiona mocno ją obejmują. Poczuła się bezpiecznie i tak bardzo znajomo. Miała ochotę oddać ten uścisk, ale nie potrafiła, cos ją blokowała. Wdychała przez chwilę zapach chłopaka, jednak po chwili została przez niego delikatnie odsunięta i spojrzała na niego zdezorientowana. Uśmiechał się od ucha do ucha pokazują jej swoje białe ząbki. Musiała przyznać że ten jego uśmiech był zaraźliwy bo też się uśmiechnęła.
-Wybacz, ale musimy już lecieć, jeśli będziesz czegoś potrzebować to Fairy tail stoi otworem- pomachał jej i szybko ją opuścił. Patrzyła jeszcze chwilę za nim, po czym przyłożyła prawą dłoń do serca i poczuła ból. Potrząsnęła jednak głową i ruszyła z powrotem do swojego przytulnego mieszkanka. Chłopak w tym samym czasie coraz to bardziej zwalniał , a jego uśmiech powoli znikał z twarzy.
-Natsu?- szepnął Happy doganiając go i lecąc nad nim. Patrzył jak chłopak przeciera oczy i smutno się uśmiecha do niego.

-Skoro nie mogę jej chronić w gildii, będę ją chronił z daleka- po tych słowach Happy także delikatnie się uśmiechnął i także ruszyli do swojego domu.




3 komentarze:

  1. Lucy nie pamięta Fairy Tail? Tego to się nie spodziewałam... Kompletny szok.
    Nie no, mam nadzieje, że szybko sobie przypomni :D
    Nie mam bladego pojęcia o co chodziło z tym snem i czemu się jej śnił, ale to nieważne. ^^
    Rozdział fajnie się czytało i strasznie szybko co jest dobijające, bo ja chce więcej! xd
    Weny ;)
    Pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie. Nie wiem sama co napisać, wiec tylko powiem, że żyję nadzieją, że nie zapomniałaś o tym blogu i dasz znak życia. Napisz chociaż, czy pojawi się rozdział, czy zawieszasz. Tak czy siak życzę weny i liczę na rozdziały.

    OdpowiedzUsuń