poniedziałek, 6 stycznia 2014

16. Na ratunek

Śmierć nieubłagalnie go ścigała, ale on nie mógł się tak po prostu poddać. Mimo że poruszali się magicznym pojazdem nic mu nie było, nie tracił przytomności, ale trwał. Mimo własnych obrażeń nie myślał o sobie, tylko o kruchej istocie którą trzymał w dłoniach. Jej oczy były zamknięte , a skóra coraz bardziej zimna. Nie potrafił jej puścić, trzymał ją w swoich objęciach tak mocno, że jego przyjaciele zaczęli się trochę obawiać. Rana na jego brzuchu coraz bardziej się otwierała, ale nie zwracał uwagi nawet na ból. Teraz najważniejsze dla niego było życie jego przyjaciółki. Nie potrafił sobie wyobrazić życia bez niej. Wtedy w jaskini gdy uśmiechała się tak promiennie do niego, gdy jej dusza opuszczała ciało by udać się do krainy duchów myślał że jego serce się zatrzyma. Była ich jedynym łącznikiem ze światem duchów, więc mógłby już więcej nie ujrzeć jej uśmiechu. Nie potrafiłby się pogodzić z tym że więcej jej nie zobaczy. Spojrzał na jej bladą twarz i przeklną w myślach. Był zbyt słaby by ją uratować, by jej pomóc, a teraz przez to ona cierpi, umiera na jego rękach.
-Nie da się szybciej?- powiedział niecierpliwy. Posłali Charle i Happiego by powiadomić wcześniej mistrza o stanie dziewczyny by wezwali Porylusce która na pewno pomoże ich przyjaciółce. Erza co jakiś czas zmieniała się z innymi którym zostało trochę magii by jak najszybciej dojechać do gildii. Każdy widział że dziewczyna w oczach słabnie.
-Lucy nie waż się umierać, ni tu nie teraz- szeptał Natsu dotykając jej ziemnego czoła swoim.- pamiętasz mieliśmy przeżyć przygodę, miałaś się razem z nami bawić. Lucy przed tobą jeszcze tyle lat świetnego życia. Kiedyś założysz rodzinę, będziesz się jeszcze z tego śmiać, ale nie waż mi się tu umrzeć, proszę- szeptał do niej a po jego policzka spływały łzy. Przez to dziewczyna sama wyglądała jakby roniła łzy, gdyż jego spadały na jej policzki. Chłopak po chwili poczuł jak ktoś dotyka jego ramienia, al. Nie odwrócił nawet na chwile wzroku od dziewczyny, cały czas na nią patrzył.
-Panie Natsu- szepnęła Wendy z łzami w oczach, nie potrafiła sobie wyobrazić fairy tail bez panienki Lucy, bez jej kłótni z Natsu jej śmiechu i pozytywnego nastawienia. Nie potrafiła sobie wyobrazić że spotka w swoim życiu kogoś kto potrafi każdego obdarować swoją miłością.
-Natsu musicie się spieszyć- pojawił się nagle Loki , a jego ozy wyrażały determinacje- mimo że król duchów dał jej trochę naszej magii różni się ona od waszej dlatego ucieka z niej razem z jej życiem. Nie zostało jej wiele czasu, jeśli się nie pośpieszycie ona….
-WIEM!- krzyknął Natsu i pierwszy raz spuścił wzrok z Lucy i przeniósł swoje załzawione oczy w stronę ducha lwa.- Wiem , wiem to ale ja..ja..ja jestem bezsilny, nie mogę zrobić nic by jej pomóc, mogę tylko teraz próbować do niej mówić , nic nie mogę zrobić jestem słaby ja… dlaczego nie ja dlaczego ona- każdemu się serce łamało gdy widział wiecznie uśmiechniętego Natsu w takim stanie. Loki był w szoku widząc tą scenę. Poprawił okulary na nosie .
-Natsu czy ty….- nie dokończył gdyż wóz podskoczył i wszyscy spojrzeli przed siebie. Nareszcie ujrzeli wejście do miasta, co oznaczało że już za niedługo będą w gildii.
-Natsu!- usłyszeli krzyk i po chwili zobaczyli zapłakanego ale i uradowanego małego kotka- już czekają!- dopowiedział i tym razem leciał tuż nad wozem bacznie się przyglądając dziewczynie. Rożowowłosy od razu wziął dziewczynę mocniej przytulił do swojej piersi i wstawał powoli by jak najszybciej dotrzeć do środka gildii gdzie czeka pomoc. Gdy Erza zaczynała już hamować chłopak wyskoczył z dziewczyna i wpadł niczym piorun do gildii.
-MISTRZU!


Szedł zarośniętymi trawami rozkoszując się ciepłym wiatrem który go otulał. A wiec jego plan który próbował już od tak dawna zrealizować nie poskutkował.  Tyle czasu spędził na obmyślaniu go ,a mimo to nie poskutkowało. Westchnął ciężko po czym runął na plecy na ziemię, patrzył w niebo. Mimo że nie dał rady zabić aknologi, to przynajmniej był w stanie zobaczyć znów mała Hikari, która zostanie uwolniona dopiero wtedy gdy umrze ten przez którego się tam znalazła. Przykro mu było tylko z powodu że musiał w to wplątać magów fairy tail, że zafundował sobie ich nienawiść do końca ich dni, bo przecież nie jego. On nie umrze tak łatwo, mimo żeby chciał jego żywot będzie jeszcze długi.
-Zerefie- usłyszał swoię imię i uśmiechnął się delitaknie.
-Myślałem że tylko magia duchów może ci stamtąd uwolnić- powiedział i otworzył swoje oczy. Odniósł się do pozycji siedzącej i zauważył koło siebie Hikari która siedziała koło niego.
-Król duchów dał mi trochę swojej energii , może wiedział że potrzebuję trochę wolności- odparła przyglądając się niebu. Tak dawno go nie widziała.
-Chciałbym wrócić do tych czasów- on także się zamyślił na chwilę, ale wyczuł jej przenikliwe spojrzenie na sobie więc znów odwrócił się w jej stronę.
-Musimy zostawić ten świat Zerefie, musimy zabić aknologię, muszę umrzeć i ja i ty, musimy zostawić świat w ich rękach, on już do nas nie należy- odpowiedziała na jednym tchu po czym nawet nie używając rąk uniosła się tak że znów nie dotykała nogami podłoża. Uśmiechnęła się do niego promiennie ucałowała go w czoło.
-Wybacz że zostawiam naszą śmierć na twoich barkach, kocham cię Zerefie- po czym jej ciało zaczęło powoli zanikać, a on znów upadł na ziemie plecami i westchnął.
-Wiem- po tych słowach zamknął oczy. Musiał coś w końcu z tym zrobić, dla niej, dla tej która tyle poświeciła dla nich.


Dostali zakaz wchodzenia do pokoju gdzie Porylusca zajmowała się Lucy. Każdy z niecierpliwością czekał na jakiś znak od niej o stanie ich przyjaciółki, ale mimo upływu czasu nikt z pokoju nie wychodził. W pokoju znajdowała się Lucy, Porylusca i mistrz. Czekali chociaż na ały znak o stanie jej życia. Ale nikt nawet nie pomyślał żeby wejść i przeszkadzać, nawet Dragneel który już nie jeden raz podchodził do drzwi chwytał za klamkę , jednak w ostateczności rezygnował nie chcąc ich rozpraszać.
-Natsu powinieneś dać się opatrzyć- podeszła do niego Mira , ale on strzepnął jej rękę którą położyła na jego ramieniu. Nie chciał być opatrywany, chciał by jego Lucy wróciła do niego cała i zdrowa.
-Nie potrzebujemy idioto kolejnej śmiertelnie rannej osoby, myślisz że siedząc tu tak rannym pomożesz jej? Zastanów się co by Lucy zrobiła gdybyś tak siedział z taka raną ? weź się w garść!- krzyknął do niego Gray, mimo że także był załamany z powodu Lucy, potrafił normalnie myśleć. Natsu zjechał go spojrzeniem, nie miał ochoty się z nim kłócić i niechętnie przystał na to że trzeba opatrzeć mu rany. Mira uśmiechnęła się dziękując w duchu Grayowi że przegadał w końcu salamandrowi do rozumu. Mimo że się ciągle kłócili to jednak byli najlepszymi przyjaciółmi. Natsu pozwolił opatrzeć swoje rany, a godziny mijały nieubłagalnie. Zbliżał się wieczór i większość magów została odesłana do domów, a w szczególności ci którzy wrócili ranni z misji, jednak oni najbardziej nie chcieli wracać. Chcieli zostać i pilnować swojej przyjaciółki. Została ich tylko garstka czekająca na jakieś wieści. Siedzieli już tam dobre sześć godzin a oni dalej nie wiedzieli co ze stanem ich przyjaciółki. Po chwili jednak drzwi się uchyliły i zobaczyli w nich swojego mistrza z nieciekawą miną. Spojrzał po wszystkich, widział na ich twarzach wyczekiwanie na jakieś wyjaśnienia.
-Co z nią!?- pierwszy wyrwał się Natsu klęcząc koło mistrza i trzymając go za ramiona. Makarov delikatnie zrzucił ręce chłopaka z siebie i obszedł go naokoło.
-Możesz wejść, ale tylko ty i na chwilę- powiedział suchym głosem i ruszył w stronę lady gdzie przeważnie siedział. Każdy spojrzał po sobie i przełknął głośno ślinę. Natsu nie czekając na nic dłużej wstał i powoli skierował się w stronę lekko uchylonych drzwi. Nie był pewny co teraz ma uczynić, ale zamknął za sobą drzwi i pierwsze co ujrzał to Porylusce odwróconą w jego stronę plecami i schylającą się nad blondynką. Gdy podszedł bliżej wyraźnie zobaczył zabandażowaną twarz Lucy, jej obandażowane ręce i spokój na twarzy. Wyglądała jak anioł wśród białej pościeli. Wyglądała jakby… nie potrafiło mu to nawet przejść przez myśl. To że mógł ją stracić , że przez to że nie potrafił jej uratować mógł ja stracić.
-Podejdź młody smoku- powiedziała starsza kobiety odwracając się w jego stronę. Ruszyła w jego kierunku i zatrzymała się pry nim.
-Czy ona…?- spojrzał przerażony na kobietę, a ta obdarzyła go zimnym spojrzeniem.
-Dziewczyna straciła prawie cala magiczna moc, ciężko było przywrócić jej chociaż cząstkę , ale jakoś się udało, teraz wszystko zależy od niej czy będzie walczyć czy jednak postanowi was zostawić. Lepiej żeby nie przyjmowała za dużo gości, jej ciało musi teraz wypoczywać, ale także musi być pilnowana gdyby jej stan się pogorszył- po tych słowach także opuściła ów pomieszczenie a młody smok w końcu mógł chociaż na chwilę odetchnął z ulgą. Usiadł na krześle obok niej i dotknął jej lodowatej dłoni. Uśmiechnął się do niej ciepło i przyłożył jej dłoń do swojego policzka.
-Nie pozwolę by znów cię ktoś skrzywdził- ucałował delikatnie jej dłoń na znak obietnicy, a jedna mała łza spłynęła po jego policzku.

Dni powoli mijały, Lucy codziennie była odwiedzana i pielęgnowana przez przyjaciół. Kolory powoli wracały na jej bladą twarz, a Porylusca mówiła że jej magia powoli wraca. Niestety mimo tego dziewczyna nawet nie drgnęła , gdyby nie to że jej klatka piersiowa unosi się i opada mogli by stwierdzić że dziewczyna jednak ich opuściła. Dni mijały i dłużyły się. Każdy powrócił do wykonywania misji, nawet Natsu co nie bardzo mu wychodziło jednak, ale zawsze gdy wracał to nie odstępował dziewczyny na krok i opowiadał jej wszystko co się wydarzyło. Codziennie trzymał ja za rękę ogrzewając jej schłodzone ciało. Nigdy nie brał misji dłuższych niż na jeden dzień by móc z nią posiedzieć. Nie tylko on był u niej częstym gościem. Wendy codziennie wymieniała kwiaty w jej pokoju. Happy przynosił jej rybki, Gray wraz z Natsu opowiadał co sie dzieje. Levy wraz z Mira przebierały ją i przemywały, a Erza siedziała po prostu i trzymając ją za dłoń. W pokoju można było codziennie usłyszeć śmiech wszystkich, tylko nie jej.

-Lucy wróciłem, wiesz co dziś Gildarts znów wziął nas na wycieczkę, chciałem go zaatakować, ale znów mnie zbył. Hahahahaah jednak muszę jeszcze potrenować by stać się od niego silniejszym i wiesz jak tylko wstaniesz stąd to pójdziemy na jakaś misje razem, jestem dużo silniejszy wiec cię będę bronił-  podszedł do jej łóżka i uklęknął przed nim a uśmiech z jego twarzy zniknął- tylko proszę wstań już , wróć- i tak jak zawsze nic się nie wydarzyła, nawet nie drgnęła. Od dwóch miesięcy dziewczyna leżała w bezruchu, jej magia praktycznie już całkowicie wróciła, ale dziewczyna mimo to nie chciała się budzić. Natsu jak zawsze posiedział z nią dopóki nie został wygoniony przez mistrza. Z ostatnim uśmiechem zostawił ją zamykając za sobą drzwi. Została sama w ciemnym pokoju, gdzie nikogo nie było, tylko ona i jej płytki oddech. 

1 komentarz:

  1. O boziu, jak ja długo czekałam na koleiny rozdział ^^
    Czytałam go na jednym wdechu i aż mi smutno się zrobiło, gdy czytałam ostatnie słowa. Ja chcę więcej! Po prostu masakra, nie sadziłam, ze jakiś blog mógł tak mi się spodobać.
    Natsu... kochasz Lucy? xd Za każdym razem, jak czytałam jakieś zdanie wypowiedziane przez niego odnosiłam takie wrażenie. Ale to dobrze, tylko proszę, jak ona w końcu się obudzi nie rób od razu jakiegoś wielkiego romansidła. Nie lubię tego, wole jakieś komplikacje, by najlepsze zostawić na koniec xd Oczywiście ty zrobisz, jak chcesz :D
    Cóż... życzę dużo weny :)
    Pozdro :*

    OdpowiedzUsuń